Od wczoraj odtwarzała jak zacięta płyta rozmowę z panią Quinzel. Na raz uderzała ją to gorąca fala wstydu, to zaś ciepłe objęcia ulgi po wyrzuceniu wszystkiego… prawie wszystkiego z siebie. W głowie zrodziła się nieśmiała myśl, że może był to jej początek powrotu do zdrowia. Iskierka nadziei, że zła passa się wreszcie skończyła. Nie chciała jednak jej rozdmuchiwać. Nauczyła się, że brak oczekiwań to brak rozczarowań.
– Język ci wczoraj ucięli?
Rachel uniosła wzrok na stojącą przed nią Jinx. Zbierała myśli, by cokolwiek odpowiedzieć, jednak została uprzedzona.
– Masz na mnie focha? Zrobiłam coś nie tak? Weź cokolwiek odpowiedz, bo coraz bardziej się martwię – wyrzuciła załamanym tonem.
– Nie – wydusiła Rachel.
Jinx zamarła w połowie gestykulacji.
– Co nie?
– Nie mam focha – odparła słabo.
– To o co chodzi? Widzę, że coś jest mocno nie tak, ale zupełnie się nie odzywasz i mnie omijasz, przez co nie wiem, czy mam próbować do ciebie dotrzeć, czy spadać na drzewo – wyznała Jinx.
– Po prostu nie mam ochoty na żadne interakcje społeczne – odparła Rachel, wzruszając rękami.
– Kumam, chociaż przyznam, że miałam w planach cię spytać, czy wybierasz się na bal halloweenowy, ale raczej mogę się domyślić odpowiedzi – stwierdziła dziewczyna z nutą zawodu w głosie.
– Bal? – Rachel uniosła brew.
– No bal z okazji halloween, jutro wieczorem. Co roku taki organizują, nie widziałaś tych wszystkich plakatów? – Zdziwiła się Jinx. – Serio jesteś ostatnio mocno odklejona – stwierdziła, widząc kompletny brak zrozumienia na twarzy koleżanki. – Dobra, nieważne, idę upolować cokolwiek sensownego z tej okazji, także będziesz miała spokój do wieczora.
Rachel kiwnęła tylko głową. Błagała w myślach, by dziewczyna już poszła. Nie miała siły na rozmowy.
Jinx chwyciła plecak i złapała za klamkę, jednak jej nie nacisnęła. Obróciła się przez ramię.
– Ale wiesz, że jakby co, to możesz do mnie walić śmiało ze wszystkim? – spytała z cieniem smutku w głosie.
– Wiem i naprawdę dziękuję, po prostu potrzebuję czasu dla siebie – odparła z wysiłkiem.
Jinx kiwnęła nieznacznie głową i wyszła bez oglądania się.
Rachel westchnęła głośno. Chciała się odizolować, by nie krzywdzić innych, tymczasem wyglądało na to, że osiągnęła przeciwny efekt. Dopiero gdy zobaczyła, że Jinx zrobiło się przykro, dotarło do niej, że koleżanka mogła faktycznie się przejmować. Milczenie oznaczało odrzucenie. Co więc miała ze sobą zrobić? Zarówno bycie pośród ludzi jak i chęć izolacji kończyły się identycznie.
Złapała się za głowę i pokręciła nią. Za dużo myśli, za dużo problemów, a zero rozwiązań.
Zerknęła na wystający spod poduszki list. Sama nie wiedziała, ile razy już go czytała. Ledwie kilka linijek tekstu, który znała już na pamięć, a jednak za każdym razem wywoływał równie silne emocje, jak za pierwszym razem.
Sięgnęła po złożoną kartkę i nim w ogóle ją otwarła, poczuła dreszcz biegnący po plecach. Do tej pory nie mogła zrozumieć, skąd brał się strach i ten przemożny smutek po stracie kogoś, kogo nigdy nie znała.
Przesunęła wzrokiem po prostym, niechlujnym piśmie. Odczytywała list w myślach, lecz nie mogła oprzeć się wrażeniu, że słowa szeptane były wprost do jej ucha.
CZYTASZ
Titans: Rewritten
FanfictionDick Grayson już dawno porzucił strój Robina. Teraz próbuje ułożyć swoje życie na nowo z dala od Gotham i superbohaterskich akcji jako policyjny detektyw w Detroit. Wszystko komplikuje się, kiedy zostaje wysłany do zbadania tajemniczej sceny morders...