Rachel wpatrywała się tępym wzrokiem w swoje dłonie. Były blade i drżały. Cała drżała. Jej ciało wciąż pozostawało w trybie „walcz lub uciekaj”, z tą różnicą, że utkwiła gdzieś pomiędzy tymi stanami. Zmroziło ją.
Obraz dłoni rozmył się i zniknął. Mrok ponownie pochłonął Rachel, otaczając ją setkami czerwonych oczu i mrożącego krew w żyłach krzyku Omen.
– Rachel… Rachel, co się dzieje?
Trzęsła się. Po policzkach spływały łzy. Pani Quinzel siedziała obok w milczeniu. Chociaż Rachel nie widziała jej twarzy, wręcz czuła namacalne zmartwienie psycholożki.
– Jesteś bezpieczna, cokolwiek widziałaś, nie zagraża ci tutaj – zapewniła kobieta.
Dziewczyna podkurczyła kolana pod brodę i utkwiła wzrok w butach. Czuła włoski postawione na baczność. Szósty zmysł szeptał coś o zagrożeniu. Nie wiedziała jednak, czyj był to głos. Intuicji? Czy potwora żyjącego w jej głowie? Nie mogła już sobie ufać. Nie po tym, co się stało.
– Mogłabyś na mnie spojrzeć, proszę? – Głos pani Quinzel ponownie sprowadził ją do rzeczywistości. – Widzę, że dryfujesz gdzieś umysłem, a chciałabym cię mieć na chwilę tutaj.
Dziewczyna powoli uniosła wzrok, jednak nie spojrzała kobiecie w oczy.
– Przede wszystkim chcę cię przeprosić, Rachel. Jest mi bardzo przykro z powodu tego, co się stało. Nie powinnam była pozwolić na to spotkanie i biorę pełną odpowiedzialność za wszystkie konsekwencje – powiedziała ze skruchą. – Chcę dołożyć wszelkich starań, by pomóc ci się z nimi uporać.
Zapadła cisza. Rachel balansowała na granicy świadomości. Jakaś niewidzialna siła próbowała wciągnąć ją w głąb umysłu.
– Co z panią Omen? – wydusiła jedyne pytanie, jakie była w stanie sklecić.
– Jest pod dobrą opieką i na pewno wydobrzeje.
Rachel kiwnęła głową, walcząc z otępieniem. Skupiła całą swoją uwagę na liczeniu sznurówek w glanach, byleby tylko znów nie odpłynąć.
– Ostrzegałem – syknął głos w głowie.
Wbiła paznokcie w uda. Uparcie powtarzała w myślach liczby.
– Jesteś naiwna, myśląc, że możesz zignorować samą siebie – zaśmiał się.
– Nie jestem tobą – syknęła.
Jej głos zabrzmiał inaczej. Był znacznie głębszy, gardłowy. Wręcz sama się go przestraszyła.
– Jesteś do niego podobna bardziej, niż chcesz przyznać.
– Do kogo? – spytała zdezorientowana.
Cisza.
– Odpowiedz mi! – warknęła szorstko.
Drwiący śmiech zadzwonił jej w uszach.
Powróciła do gabinetu w ośrodku. Zauważyła swoje pobielałe od zaciskania kłykcie. Uderzyła ją fala ciepła. Dyszała z trudem.
– Co się dzieje? – Quinzel pochyliła się do przodu, by widzieć twarz dziewczyny.
– Nic – mruknęła głosem ostrzejszym, niż zamierzała. – Przepraszam… – dodała cicho.
– Nie musisz przepraszać, Rachel. Bardzo dużo przeszłaś, możesz czuć wszelkie emocje, za żadne cię nie ocenię – zapewniła psycholożka łagodnym głosem. – Jestem tu, by ci pomóc sobie z tym poradzić. Czy chciałabyś porozmawiać o tym, co się stało?
CZYTASZ
Titans: Rewritten
FanfictionDick Grayson już dawno porzucił strój Robina. Teraz próbuje ułożyć swoje życie na nowo z dala od Gotham i superbohaterskich akcji jako policyjny detektyw w Detroit. Wszystko komplikuje się, kiedy zostaje wysłany do zbadania tajemniczej sceny morders...