13. Niech żyje bal!

35 5 6
                                    

Klasyczne „This is Halloween" słyszała nawet na drugim końcu korytarza. Na hali przyozdobionej mnóstwem papierowych nietoperzy zwisających z sufitu i podejrzanie realistycznymi pajęczynami było zdecydowanie za głośno. Pewnie dlatego, że była relatywnie mała. Rachel dowiedziała się o jej istnieniu dosłownie chwilę przed balem. Jak Jinx sama przyznała, większość wychowanków nabywała wiedzę o starym, zaniedbanym budynku właśnie z okazji Halloween i wyglądało na to, że zarządcy ośrodka również wtedy sobie o nim przypominali.

Rachel miętosiła w dłoni aksamitny materiał peleryny. Zachodziła w głowę, w jakim sklepie sezonowym sprzedawali tak dobrze wykonane stroje. Musiała przyznać, że nawet suknia, od których zwykle stroniła, przypadła jej do gustu. Głęboka czerń, lekko rozkloszowany dół i koronkowa góra z długimi rękawami. W połączeniu z obszernym kapturem peleryny, ten mroczny wizerunek napawał ją dziwną siłą. Czuła, jakby mogła więcej i gdyby ktoś spróbował z nią zadrzeć, wreszcie to nie ona byłaby ofiarą.

– Przypominam ci, że to przebranie wiedźmy, a nie myśliciela. – Jinx pojawiła się nagle przed schodami. – No, chyba że rozważasz moją wcześniejszą propozycję, to pozwalam. – Usiadła obok Rachel na schodku i odwinęła papilotkę z babeczki ozdobionej lukrową pajęczyną. – Chcesz gryza? – Podsunęła wypiek.

– Nie, dzięki. – Pokręciła głową. – A co do twojej propozycji... Z jednej strony chcę, a z drugiej mam takie poczucie beznadziei, że to wszystko bez sensu – wyznała zrezygnowanym tonem.

– Znam to. Z drugiej strony, skoro nie masz nic do stracenia, to co ci szkodzi spróbować? – odparła i wgryzła się w babeczkę. – Ręczę za tego człowieka, gdyby nie on, to pewnie teraz nikt by ci nie truł dupy – oznajmiła, przełknąwszy. – A przynajmniej nie byłabym to ja – dodała już z kolejnym gryzem w ustach.

Rachel westchnęła ciężko. Jeden głos w jej głowie był przeciwny, drugi podszeptywał zachęty. Argumentów za i przeciw było tyle samo, i nic nie przeważało szali.

– Weź też pod uwagę, że dzisiaj będzie szczególnie łatwo się stąd wyrwać. Wszyscy kiszą się na hali, no i nikt nie zwróci uwagi na dwie przebrane wariatki szwendające się po ulicach – stwierdziła z przekonaniem Jinx.

– Jesteś pewna? – spytała niepewnie Rachel. – Nie chcę nam narobić kłopotów – przyznała zawstydzona, naciągając głębiej obszerny kaptur.

– A bo to raz się wymykałam? Nie martw się, wszyscy tylko straszą, że będą za to konsekwencje, a kończy się na wyzywaniu Agnes. – Wzruszyła ramionami. – Na pewno nie chcesz? Mogę ci przynieść, serio dobre. – Ponownie zaproponowała, unosząc ostatni kawałek babeczki.

Rachel pokręciła głową. Nagle muzyka stała się głośniejsza. Skrzywiła się. Ktoś otworzył drzwi prowadzące na halę i przemknął korytarzem w stronę wyjścia. Siedziała zbyt daleko, by móc rozpoznać uciekiniera.

– No widzisz, jedna osoba już poszła po rozum do głowy – stwierdziła Jinx. Otrzepała sukienkę z okruszków i energicznie wstała. – To co, idziemy? – ni to stwierdziła, ni zapytała, wyciągając rękę w stronę koleżanki.

Rachel popatrzyła na nią z niezdecydowaną miną. Błądziła chwilę wzrokiem, bijąc się z myślami. Wreszcie sapnęła i chwyciła dłoń.

– Idziemy – oznajmiła w nagłym przypływie stanowczości.

***

– Dobra, plan jest taki. – Jinx schowała komórkę do kieszeni sukienki. – Trzymasz się mnie, jesteś cicho i biegniesz, kiedy ci każę. – Poinstruowała śmiertelnie poważnym tonem, skanując otoczenie.

Rachel uniosła brew. Spojrzała na twarz koleżanki, oświetlaną raz po raz kolorową poświatą sączącą się przez mleczne szyby hali. Jej źrenice rozszerzyły się maksymalnie. Wyglądała jak polujący kot.

Titans: RewrittenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz