1. kolejny dzień

975 60 100
                                    

Harry przeciągnął swoje zdrętwiałe plecy, gdy namolny budzik wyrwał go z przyjemnego snu o wakacjach nad morzem śródziemnym, gdzie opalał się jeszcze kilka tygodni temu. Prawie poczuł te ciepłe promienie, które zalewały jego mleczną skórę i powodowały, że wieczorem czuł, jak cholernie się spiekł, nie chcąc nawet narzucać koszuli na delikatne barki.

Teraz jednak był w Londynie; głośnym, zatłoczonym i deszczowym Londynie. Choć poprzedniego wieczora bardzo liczył na to, że pierwszego dnia szkoły nie będzie musiał zmagać się z parasolem i narażać swoje puszące się włosy na katastrofę, ten poranek zaczął się rozczarowaniem. Za oknem wręcz lało, a drzewa gwałtownie wyginały się pod naporem ciężkiego wiatru; i nie, Harry nie cieszył się z powrotu do szkoły.

Wstał jednak, pocierając zaspane oczy dłońmi, jakby to cokolwiek miało ułatwić w jego dramatycznej sytuacji. Siedemnastolatek, odkąd pamiętał, nienawidził pierwszych dni szkoły. Męczyły go te wymuszone uprzejmości, sztuczne uśmiechy i powtarzane co roku frazesy, zachęcające uczniów do nauki. Choć lubił dobrze wyglądać, nierzadko decydując się na koszulę, naprawdę nie cierpiał tej sztywnej elegancji. To, jak jego mama kazała mu zakładać ciemną marynarkę i lakierowane buty, było dla Harrego czymś absurdalnym. Przecież wciąż wyglądałby dobrze, gdyby jego pierś zakrywała koszula w kwiaty lub z wielką jaskółką...

- Spóźnisz się – Anne zaśmiała się cicho, stając w drzwiach otwartej łazienki, gdzie Harry układał swoje włosy. Tak, zdecydowanie powinien iść do fryzjera i pomóc sobie w tej codziennej walce, ale właściwie wcale tego nie chciał. Gdyby nie to, że bał się, jak odbiorą go jego ''koledzy'', prawdopodobnie już od roku jego włosy sięgałyby ramion i swobodnie kręciły się przy gładkich policzkach. To sprawiłoby, że poczułby się lepiej we własnej skórze, ale...

- Nie, jeśli mnie tam podrzucisz – pokazał jej rząd białych zębów, odrywając się od własnego odbicia. Uwielbiał tę kobietę, i jeśli miałby być szczery, cieszył się, że Gemma spędza w domu tak mało czasu, będąc zajęta pracą i studiami. To gwarantowało mu pełną uwagę ich matki, która i tak była zbyt zabiegana, by dostrzec te rzeczy, więc Harry czuł się bezpiecznie. Nie musiał nic mówić, by zwyczajnie się do niej przytulić i poczuć, jak zwinnie wplątuje palce w jego włosy i rujnuje mu fryzurę. Kochał to.

Anne jedynie pokręciła rozczulona głową i wymamrotała ''dziesięć minut, skarbie", całując jego policzek. Potem wyszła, a Harry mógł skupić się na myciu zębów, co zawsze sprawiało, że przestawał być głodny. Zazwyczaj nie miał czasu, by rano zjeść śniadanie, dlatego zadowalała go szklanka soku, zapewniając wysoki poziom cukru w jego organizmie.

Jednak gdy Harry wsiadł do samochodu, wciskając spocone dłonie między uda, jego brzuch boleśnie się zacisnął. Nie z głodu. Ze stresu. Nagle przypomniał sobie, że po dwóch miesiącach nic nierobienia, musi zacisnąć zęby i postarać się, by jego oceny były naprawdę dobre. Nie mógł pozwolić na to, by jego mama musiała dodatkowo martwić się tym, że chłopak opuszcza się w nauce albo wpada w złe towarzystwo.

No tak, towarzystwo.

Harry wykrzywił się i poczuł gorzki smak na języku, kiedy ta myśl nawiedziła jego głowę. To nie tak, że ludzie go nie lubili, a on cały czas spędzał na samotnym wpatrywaniu się we własne dłonie. Cóż, tylko czasami tak było. Zazwyczaj po obu swoich stronach widział twarze klasowych koleżanek, które trajkotały o modzie, imprezach i chłopakach, wciąż chichocząc i chwaląc się, że mają przyjaciela geja.

Jeszcze jakby Harry był ich przyjacielem.

Prawda była taka, że chłopak naprawdę bardzo nie lubił plotkować z dziewczynami, które spędzały z nim czas głównie dlatego, że otwarcie przyznawał się do swojej orientacji – swoją drogą nie rozumiał, jak można się jej wstydzić, ponieważ każdy był na swój sposób piękny i należał mu się szacunek. A Harry wiedział, że mógłby się świetnie bawić, mówiąc o nowej kolekcji Gucci czy zgrabnych tyłkach piłkarzy ze szkolnej drużyny, gdyby tylko miał z kim. I prawdopodobnie byłby naprawdę szczęśliwy, gdyby miał prawdziwego przyjaciela, a nie tylko fałszywe koleżanki, którym nie mógł się zwierzyć, ponieważ za chwilę cała szkoła wiedziałaby o jego problemach.

A tych, co zaskakujące, miał naprawdę sporo.

- Miłego dnia, Harry – powiedziała mama, parkując przecznicę przed szkołą. Odkąd chłopak powiedział jej, że nie chce, by inni traktowali go jak dzieciaka, nie zatrzymywała się tuż pod budynkiem. Właściwie wcale tego nie rozumiała, bo ona zazdrościłaby każdemu, kto miałby podwózkę do szkoły, ale nie chciała robić synowi na złość. Wiedziała, że on sam jest swoim największym krytykiem, więc chciała mu pomóc, a nie zaszkodzić w akceptacji samego siebie. Nawet jeśli to było coś tak banalnego.

- Dziękuję, mamo – uśmiechnął się, choć w środku cały drżał, i pocałował kobietę w policzek. Zagryzł dolną wargę i wysiadł, głośno wciągając powietrze nosem. Nie chciał robić sobie złudnej nadziei, ale naprawdę chciał, by ten rok okazał się inny od wszystkich. Chciał z uśmiechem zaczynać każdy dzień, mieć ochotę do nauki, przyjaciela i...

Nie. Przyjaciel był raczej poza jego możliwościami. A przynajmniej od kilku lat takim był.

Idąc dziedzińcem, machał do kilku znajomych twarzy. Widział grupkę chłopaków, którzy zawsze denerwowali go swoim głośnym zachowaniem i opowieściami o swoich łóżkowych podbojach, co Harry uważał za naprawdę żałosne. Przy schodach ktoś palił papierosa, kiwając na niego głową, więc chłopak grzecznie się uśmiechnął, ale nie przystanął, by porozmawiać. W drzwiach szybko minął dręczą go Olivię, która od roku nieustannie próbowała zaprosić go na randkę, wdzięcząc się i ćwierkając za każdym razem, gdy go widziała, choć każdy w tej szkole wiedział, że Harry Styles był gejem i żadna siła nie zmusi go do polubienia wagin.

- Ah, Harry! – pisnęła Taylor, zbyt szybko się do niego przysuwając i oplatając ramionami tego talię. Wyglądała ładnie i nawet on mógł przyznać, że była miłą dziewczyną, ale nie lubił spędzać z nią za dużo czasu. Ta dziewczyna wiedziała wszystko o wszystkich, a jej ulubionym zajęciem było plotkowanie i swatanie swoich koleżanek z najprzystojniejszymi chłopakami w szkole. I cóż, Harrego również próbowała zachęcić do randkowania, nawet umówiła go na randkę ze swoim sąsiadem, jednak nic z tego nie wyszło, a chłopak przez następny miesiąc nie umiał spojrzeć jej w oczy.

- Cześć, Tay – uśmiechnął się delikatnie, klepiąc ją po ramieniu. Kiedyś myślał, że może ona mogłaby być jego prawdziwą przyjaciółką, z którą mógłby dzielić swoje sekrety. Ale później przypomniał sobie, jak Taylor przez przypadek wygadała, że Harry ma cztery sutki, co skutecznie utwierdziło go w przekonaniu, że ona niezbyt przejmuje się sekretami innych. Dlatego wolał trzymać się na dystans. – Ładnie wyglądasz, to nowa fryzura? – zagadnął, próbując zdjąć dłonie dziewczyny, które zastanawiająco długo błądziły po jego plecach i talii.

- Tak, dziękuję – mruknęła, po czym stanęła z nim twarzą w twarz. – Czy ty znów schudłeś, Harry? Za niedługo znikniesz! – westchnęła, obejmując troskliwie dłońmi jego policzki.

I dobrze – pomyślał.

- Tylko ci się wydaje, czarny wyszczupla – puścił jej oczko, po czym ruszył przed siebie, nie czekając, aż Taylor do niego dołączy. Cóż, dziewczyna potrafiła być bardzo troskliwa i dbała o swoich przyjaciół, ale nigdy nie pytała, dlaczego.

A Harry chciał, by ktoś go o to zapytał.

Bo ten dzień naprawdę mu się dłużył, i gdyby ktoś zapytał siedemnastolatka, dlaczego jego głowa wciąż była w dole, a on siedział sam, przygryzając swoją dolną wargę niemal do krwi, może mógłby się dowiedzieć, co siedzi w jego głowie.

Ale nikt nie zapytał.

Znowu. 

Your prize || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz