- Cześć, Haroldzie – zachichotał Louis, całując policzek chłopaka, gdy spotkał go czekającego przy szkolnej bramie. – Gotowy, by podbić dziś świat?
- Jesteś głupi – parsknął, również całując Louisa, jednak bardzo krótko i szybko, jakby bał się, że to nieodpowiedne. – Ale tak, z tobą zawsze jestem gotowy – dodał z uśmiechem, czując rumieniec na własnych policzkach.
- Myślisz, że moglibyśmy dziś...
- Chłopcy, witajcie! – Louisowi przerwała Taylor, od razu przylegając do drugiego boku Harrego. Obserwowała ich od kilku dni, więc widziała te drobne pocałunki złożone na czole lub policzkach, te uściski i rumieńce. Była szczęśliwa, że jej dobry kolega w końcu sobie kogoś znalazł, ale w ogóle nie znała Tomlinsona i zwyczajnie mu nie ufała. Może miała opinię plotkary, ale chciała, by jej bliscy byli szczęśliwi.
- Oh, Taylor – szatyn prawie wypluł, zacieśniając uścisk wokół talii Harrego, który tylko cicho zachichotał, chcąc zobaczyć, jak rozwinie się ta rozmowa. Wiedział, że blondynka jest na niego zła, bo nie spędzał z nią czasu od rozpoczęcia roku szkolnego, ale był pewien, że rozumiała. Przecież nigdy nie była jego bliską przyjaciółką, a Louis był kimś więcej. – Masz dla nas jakieś newsy? Czy jednak możemy iść w spokoju do szkoły, hm?
- Ale z ciebie dzieciak, Tomlinson – wywróciła oczami, chociaż wciąż uśmiechała się do Harrego. – Chciałam tylko zapytać, co u was. Przez ciebie mój przyjaciel nie ma dla mnie czasu.
- Cóż, ma go dla mnie, to chyba odpowiada na każde twoje pytania – wzruszył ramionami, a brunet wybuchł śmiechem na zazdrość, jaka grała w oczach Louisa.
- Tak, Tay, jest dobrze – skinął, zerkając na niezadowolonego przyjaciela. – Ale musimy iść, bo pani Smith kazała się nam pokazać przed lekcją.
- Oh, w porządku – sapnęła, mierząc Louisa wzrokiem, po czym przytuliła się krótko do Harrego i posłała mu uśmiech. – Do zobaczenia!
- Jesteś straszny, Tomlinson – parsknął młodszy, uderzając chłopaka w ramię, gdy dziewczyna się oddaliła na kilka kroków. – I strasznie zazdrosny! Przecież nikt cię nie zastąpi!
- Wiem to – wywrócił oczami, śmiejąc się pod nosem. Cóż, tak właściwie nie był tego pewny, ale chciał, by to, co miał z Harrym, rozwijało się w swoim wolnym, pięknym tempie, a żadne wkurzające blondynki nie wchodziły mu w drogę. – Ale to nic nie zmienia, i tak będę o ciebie zazdrosny. Każdy na moim miejscu by był.
- Nie masz o co, Lou – odparł ciepło, niskim głosem, niedaleko ucha chłopaka, by cmoknąć krótko jego policzek. – To tobie ufam najbardziej na świecie, i to z tobą chcę spędzać cały mój czas. Taylor nigdy by cię nie zastąpiła. Ani ona, ani nikt inny.
- Obiecujesz? – zachichotał, wyciągając przed siebie mały palec. Jego policzki były zaróżowione, a uśmiech rozciągał się na twarzy, gdy wlepiał maślane spojrzenie w Harrego. Nic dziwnego, że wiele uczniów myślało, że byli parą.
- Obiecuję – zaśmiał się, splatając ich palce ze sobą. Louis przyciągnął go do uścisku, po czym poszli do szkoły, mając serca bijące szybko i w jednym rytmie.
***
- Prawie zmusiłem się do wymiotów – szepnął Harry, ściskając telefon w palcach. – Nie chciałem tego... Nie wiedziałem, co robić, więc zadzwoniłem do ciebie.
- Wszystko już w porządku? – zapytał cicho Louis, będąc gotowym, by założyć buty i kurtkę, i nie zważając na sypiący śnieg, pobiec do domu przyjaciela. – Chcesz, żebym przyszedł?
CZYTASZ
Your prize || Larry Stylinson
FanfictionLudzie mówią, że miłość przychodzi nagle i niespodziewanie. Podobno uderza jak grom z jasnego nieba, kiedy nikt się jej nie spodziewa. Lubi wtargnąć w czyjeś życie i porządnie w nim namieszać, zanim zdecyduje się zostać lub odejść. Czasem rani, a c...