Dni mijały powoli, gdy Louis i Harry wrócili do szkoły, musząc nadrabiać zaległości ze swojego wyjazdu do Marlow. Wszyscy wydawali się za nimi stęsknić, ponieważ wciąż obok siedział ktoś, kto pytał, co u nich, gdzie byli i jak się bawili. Cóż, to mogło być zasługą zdjęć, które Harry wstawił na Instagrama, gdzie leżeli na kozetkach w salonie tatuażu, trzymali się za ręce w parku, pili szampana przytuleni na łóżku, zapinali kłódkę z inicjałami na moście... i wiele, wiele innych chwil, które udokumentowali na zdjęciach.
Najczęściej rozmawiali z Taylor, która zdawała się bardziej tolerować obejmującego Harrego Louisa, nie patrząc na niego z niepewnością. Prawdopodobnie w końcu zaufała mu w pełni, nie dręcząc go sarkastycznymi uwagami. Ku zaskoczeniu Stylesa, jego ukochany też poskromił swój zadziorny charakterek i nie dokuczał dziewczynie, cóż, aż tak bardzo.
- Wybieracie się na bal? – zapytała, przysiadając się do nich na jednej z przerw. Harry opierał się swobodnie o ramię Louisa, a ten uśmiechał się szczęśliwy, mając go blisko. Od ich wyjazdu obaj stali się bardziej przylepni i nie lubili zostawiać siebie samych, głownie w szkole.
- To dopiero w czerwcu, Tay – Harry machnął ręką, udając obojętnego.
- Ale ty zawsze ekscytowałeś się na nadchodzący bal – zmarszczyła brwi, a Louis posłał jej spojrzenie mówiące ''mam to pod kontrolą, nie wtrącaj się'', więc chrząknęła nerwowo pod nosem. – Chciałabym, żebyś przyszedł. W tym roku to wydarzenie dla was, na cześć całej społeczności LGBTQ+.
- Wiemy – skinął Louis, całując skroń bruneta. – Sami zaproponowaliśmy to pani Brown. Widocznie nas lubi, bo zgodziła się niemal od razu.
- Ciebie lubi, Louis – parsknął Harry. – Wiesz, że wpatrywała się w niego jak w obrazek? Stałem obok, ale nie jestem pewny, czy choćby mnie zauważyła.
- To był twój pomysł, Tomlinson? – Taylor miała zdziwioną minę, choć po jej twarzy przeszła fala podziwu. – No, no, ktoś tu pokazał pewność siebie. Właściwie mogłabym być z ciebie dumna.
- Mogłabyś? – prychnął.
- Mogłabym, gdybym nie była prawie pewna, że to był pomysł Harrego.
- Mylisz się – Styles zachichotał, splątując ze sobą palce jego i Louisa. – Lou zapytał mnie, czy to dobry pomysł, ale sam na to wpadł. Chciał mi zaimponować i cóż, udało mu się.
- Nie flirtuj z nim, gdy jestem obok – prychnęła Taylor, choć wciąż się uśmiechała.
- Oh, daj mu spokój, jest zakochany – Louis niemal zapiszczał, udając dziewczęcy głos i poprawiając obscenicznie swoją grzywkę. – No tak, tak, kochaniutka. Dobrze słyszałaś.
- To zaskoczyło mnie tylko trochę – pogroziła mu palcem, chichocząc pod nosem. – Kleicie się do siebie od października. To niemal oczywiste, że wpadliście po uszy – wzruszyła ramionami, a później wstała i szybko odeszła.
- Powie reszcie, prawda? – westchnął Louis, chowając nos w lokach Harrego.
- Na pewno – zaśmiał się i przeczesał palcami karmelowe kosmyki chłopaka.
Był taki zakochany...
***
Terapia Harrego szła dobrze.
Gdy zaczął chodzić do psychologa, czuł się dziwnie. Nigdy nie przypuszczał, że kiedyś będzie potrzebował profesjonalnej pomocy, a co gorsza leczenia farmakologicznego.
Jednak stosowanie leków przeciwdepresyjnych, tuż po tym, jak stwierdzono u niego bulimię, przynosiło pozytywne skutki. Harry przestał czuć wyrzuty sumienia, gdy najadł się z Louisem lodów czy pizzy. Po miesiącu ich brania, całkowicie przestał wymiotować, a ataki obżarstwa jeszcze nie w pełni zniknęły, ale i tak umiał już je kontrolować. Zaczął brać życie w swoje ręce, a to mu się cholernie podobało.
CZYTASZ
Your prize || Larry Stylinson
FanfictionLudzie mówią, że miłość przychodzi nagle i niespodziewanie. Podobno uderza jak grom z jasnego nieba, kiedy nikt się jej nie spodziewa. Lubi wtargnąć w czyjeś życie i porządnie w nim namieszać, zanim zdecyduje się zostać lub odejść. Czasem rani, a c...