Pierwszy tydzień szkoły był nudny.
Znaczy byłby, gdyby Harry nie poznał Louisa, a Louis nie chciał wciąż zagadywać Harrego na przerwach lub lekcjach. Ponieważ już pierwszego dnia okazało się, że starszy chłopak jest niesamowitą gadułą i naprawdę nikt nie potrafi go powstrzymać od wiecznego mówienia. Dodatkowo cały czas się uśmiechał i Harry czuł się przy nim cholernie poprawnie. Jakby to, że spędzają cały swój czas razem, było jedyną słuszną opcją.
Taylor tylko na początku była zła. Na przerwach Styles ją ignorował, mówiąc, że musi pokazać nowemu koledze stołówkę, dziedziniec i boisko. Nie odpisywał na jej wiadomości, tłumacząc się tym, że nie miał czasu lub nie używał telefonu, i choć dziewczyna wcale mu nie wierzyła, rozumiała. Była z niego dumna, bo wiedziała, że ten ma problem z zaufaniem i nie ma takiego prawdziwego przyjaciela, przez co Taylor było nieco przykro. Teraz jednak była pewna, że pomiędzy Louisem i Harrym powstanie coś, czego cała szkoła nie zapomni na długi czas – a na pewno ona sama o to zadba, szepcząc coś o tym, że jej przyjaciel nareszcie promienieje.
Louis jednak miał jedno zmartwienie. Zauważył, że jego przyjaciel – bo tak, nie wahał się z nazwaniem Harrego tym określeniem, według niego nikt nie zasługiwał na nie bardziej, jak właśnie on – naprawdę mało jadł. I dla szatyna nie byłoby to niczym dziwnym, gdyby nie to, że Styles stresował się zjeść głupie jabłko, a dłonie drżały mu tak, jakby rozbrajał bombę. Czasem pił tylko soki, i choć ślinka mu ciekła za każdym razem, gdy na stołówce pachniało smacznym obiadem, on go nie jadł.
Można powiedzieć, że Tomlinson był przewrażliwiony, ale pamiętał, jak jego siostra zaczęła się odchudzać i skończyło się to w szpitalu, w którym spędziła tydzień, cały czas z podpiętą kroplówką. I chociaż Lottie nic się nie stało, ponieważ zwyczajnie się odwodniła, co lekarze wyrównali w kilka dni, Louis od tamtej pory szczególnie przywiązywał wagę do czegoś tak banalnego, jak systematyczne posiłki. Codziennie rano pilnował, by siostry nie zapomniały swojego drugiego śniadania do szkoły, a wieczorami wszyscy razem jedli kolację, więc miał na nie oko, nie pozwalając wstać, gdy ich talerze nie były choć w połowie puste.
Dlatego już pierwszego dnia zauważył ten problem u Harrego. Nie chciał go atakować pytaniami, bo zdawał sobie sprawę, jak delikatny to temat. Wymyślił jednak plan, który miał wcielić w życie już w poniedziałkowe popołudnie...
- Więc... chciałbyś być moim partnerem w tym projekcie? – zapytał cicho Styles, idąc obok szatyna. Policzki miał naprawdę czerwone, gdy wbijał wzrok w swoje stopy, a serce waliło mu w piersi. – Nie musisz się godzić, bo to tylko ja i pewnie chcesz...
- Hej, spójrz na mnie – zatrzymał się, kładąc rękę na ramieniu Harrego, którego serce naprawdę stanęło. Oddech ugrzązł mu w gardle, a on sam był pewien, że za chwilę zemdleje. Oczy Louisa wbijały się w jego twarz jak miliony igieł, a delikatny uśmiech i uścisk na skórze powodował, że Harremu miękły kolana. Zawał. On naprawdę przeżyje zawał, jeśli szatyn go nie puści. – To aż ty, w porządku? I nie, nie chcę robić tego projektu z nikim innym. Będziesz w tym najlepszy, wiem to – powiedział tak wolno, ciepło i tonem przepełnionym troską, że Harry był bliski rzucenia się na jego szyję i cichego jęku wdzięczności.
- Nie wiem, czemu mówisz mi tak wiele miłych rzeczy – wymamrotał, nie mogąc oderwać wzroku od uśmiechającego się Louisa, którego dłoń wciąż lekko zaciskała się na jego ramieniu. Wiedział, że gdyby te palce wylądowały pod jego podbródkiem, dokładnie tak, jak w jego ulubionych romansach, zemdlałby. – Ale naprawdę dziękuję. To sprawia, że... nieważne, chodźmy dalej.
- Oczywiście, że to ważne, Harry – zaprotestował, a jego dłoń przyjemnie pogładziła przedramię bruneta. – To sprawia, że?
- Że ci ufam – odparł cicho, uciekając wzrokiem na swoją rozwiązaną sznurówkę, która w tamtej chwili była naprawdę fascynująca. Może była wyjątkowo długa, żeby Harry mógł zaszyć swoje usta i nie gadać takich bzdur? Cóż, to prawdopodobnie byłoby pomocne.
CZYTASZ
Your prize || Larry Stylinson
FanfictionLudzie mówią, że miłość przychodzi nagle i niespodziewanie. Podobno uderza jak grom z jasnego nieba, kiedy nikt się jej nie spodziewa. Lubi wtargnąć w czyjeś życie i porządnie w nim namieszać, zanim zdecyduje się zostać lub odejść. Czasem rani, a c...