𝐑𝐨𝐳𝐝𝐳𝐢𝐚ł 𝟏𝟐 ♣️🎲

1K 93 40
                                    

Całe pomieszczenie wypełniało biel. Z wyjątkiem okien, które były przeźroczyste, a wózek na którym znajdowały się bandaże, lekarstwa, i inne jak sądzą potrzebne rzeczy dla pacjentów, był koloru srebrnego. Biały - jak uznano, przeciwieństwo Scaramouche. Fioletowowłosy ubierał się zazwyczaj na czarno.. to od dnia zależało, czy ubierze tego koloru płaszcz czy golf. Jego krótkie, ciemne fiołkowate włosy opadały na białe poduszki. Nadgarstek, gdzie miał przyjemność podciąć sobie żyły, a potem skazać woźnego na zmywanie tej krwi z podłogi samorządu uczniowskiego, był zabandażowany w zaprawdę grubą warstwę opatrunku. Nie tylko te miejsce.. niebieskooki samookaleczał się od dłuższego czasu, zatem lekarze wypatrzyli ślady ostrza w innych miejscach jego drobnego ciała. Lecz czy tak było, gdy jego serce pozostało podłe?

Kazuha nie cierpiał przebywać w takich miejscach jak szpital. Atmosfera wydawała się smętna, męcząca.. samo ciśnienie sprawiało, że zbierało na sen. Warto było zaznaczyć, że w salach gdzie leży ranny, czuć silny zapach leków, od którego Kaedeharę mdli. Mógłby przeżyć bez problemu te wszelkie trudności, bo obecnie dla niego liczy się zdrowie niebieskookiego.

Po niecałych czterech godzinach oczekiwania, Scaramouche raczył otworzyć diamentowe oczy. Najpierw poczuł rażenie światła w jego źrenice, a następnie ból ciała - gdzie najbardziej na nadgarstku był intensywny. Cicho jęknął czując to wszystko, lecz nie wiadomo czy z przyjemności czy z bólu.

- Scara.. nareszcie się obudziłeś - szepnął niewinnie, przybliżając się do jego twarzy. Nawiązał z nim kontakt wzrokowy. - Co ty chciałeś zrobić? - niebieskooki wpatrywał się w jego rubinowe oczy, w milczeniu.

-..Zbliża się wieczór, czyż nie? - raczył się odezwać po dłuższej chwili. Spojrzał na swój nadgarstek.

- Przesadziłem, ale wiem że ciebie to poruszyło, Kaedehara - pomyślał z lekką satysfakcją. Chociaż nie był już zadowolony z tego, iż znajduję się w takim okropnym miejscu jakim jest szpital.

- Chciałeś mnie zostawić? - wykrztusił łamiącym się głosem Kazuha. Patrzył nadal na niego szklanymi oczami. - Tak, zbliża się wieczór, jesteśmy w szpitalu, ponieważ mój chłopak chciał się zabić! - kolejne zdanie powiedział już z lekką złością, lecz w głębi duszy pozostawał rozbity.

Z każdą akcją, którą odwalał Scaramouche, coraz bardziej rozrywały się nerwy Kaedehary. Fioletowowłosy łatwo to zauważył, co przyprawiało go o zadowolenie. Żaden pierdolony Heizou nie przeszkodzi mu w wchłanianiu zadowolenia z całej tej zabawy. Tak łatwo potrafi udawać kogoś innego jednocześnie będąc zepsutym jeszcze bardziej z dnia na dzień, prawda? Mimo to każda zabaweczka zepsuje się na tyle, by nie była w stanie drugi raz się włączyć.

-.. Nie radzę sobie z emocjami - usprawiedliwiał się, i był to dobry ruch, ponieważ to nie było kłamstwo. Białowłosy intensywnie wpatrywał się w oczy Scaramouche, więc nawet gdyby potrafił, nie wyczułby haniebnej nieszczerości wobec niego. - Nie zostawię cię nigdy, nawet gdybym nie był twoim szczęściem.

- Moim szczęściem? - uniósł brew zdziwiony próbując zinterpretować sens słów niebieskookiego.

- Zgadza się, Kazu - potwierdził z wielkim przekonaniem, dając mu krótkiego buziaka w usta. - Miałem na myśli, gdyby źródłem twojego szczęścia byłby ktoś inny niż ja.

- Spokojnie, ty jedyny dajesz mi go wystarczająco - rzekł Kazuha, stykając ich nosy ze sobą. Czuli swoje oddechy na sobie. Oderwał się, powracając do ,,bardziej istotniejszego" tematu. - Nie rób mi tego więcej, rozumiesz? Skoro zdajesz sobie sprawę, że mnie uszczęśliwiasz, powinieneś wiedzieć, iż zostawiając mnie, skażesz mnie na cierpienie.

Scaramouche doskonale o tym wiedział. Aż zbyt bardzo, bo potrafił wyczytać to co czuje Kaedehara. Rozumieli się zbyt bardzo, i mogliby tworzyć uroczą parę, lecz duże mniemanie o sobie niebieskookiego, i jego chore motywy, nie mogą tego uczynić. A może dlatego, bo jest zbyt bardzo inny i oziębły? Chłodny.. ale nie przy Kazuce. Mógłby jednym ruchem go złamać, ale ma jeszcze tyle do zrobienia. Fioletowłosy na monolog Kaedehary cicho przytaknął.

- Twoim problemem również się zajmiemy - dodał nieco spokojniejszy. - Obiecuję ci to - uśmiechnął się do niego, przez co Scaramouche był zmuszony odwzajemnić uśmiech by nie wyglądać na smętnego czy ponurego. Kazuha złożył przysięgę, ale bał się powiedzieć mu o jednym..

┌─── ∘°❉°∘ ───┐

Kilka godzin temu przed pobytem w szpitalu

Idąc do klasy już bardzo, bardzo spóźniony na lekcje Kaedehara, gdy już miał dotknąć klamki by wejść na lekcje, dostrzegł jeden, mały szczegół.. Całą drogę szedł zamyślony całą sytuacją związaną z Scaramouche. Był rozproszony..

- Jaki ze mnie niezdara - pomyślał, czując podkreślony ciężar na jego plecach. Zamiast swojej torby na ramię, wziął plecak niebieskookiego. Może taka pomyłka mu się zdarzyła, ponieważ jest tak dziany, że z nowym rokiem szkolnym zmienia swój ,,bagaż na podręczniki".

Szybkim krokiem zawrócił się do pokoju po swoją torbę na ramię. Gdy był już przy drzwiach, zaskoczony usłyszał wystraszony i zdenerwowany, znajomy mu głos. Szybko wszedł do pomieszczenia, zakrył dłonią usta.. dostrzegając klęczącą przy Scaramouche Ayakę. Spanikowana, przynajmniej robiąca takie wrażenie, dziewczyna grubym opatrunkiem zabandażowała nadgarstek niebieskookiego. Telefon miała przy uchu, przestraszonym tonem rozmawiając prawdopodobnie z ratownikami i pośpieszając ich by jak najszybciej przyjechali. Odłamki szkła odsunęła na bok, podłożyła ręczniki na zakrwawione podłoże oraz co jakiś czas wołała imię fioletowowłosego potrząsając nim, by go obudzić.

- Ayaka?! - zrzucił natychmiast plecak z siebie, podbiegając do nich i dotykając ramienia Scaramouche. - Co tu się stało?!..

- Zastałam go wykrwawiającego się.. - powiedziała cicho, przy tym rozłączając połączenie na pogotowie. - Prawdopodobnie podciął sobie żyły.

- Scaramouche... - szepnął czując gule w gardle. Przytulił się do niego, wyczuwając jego bicie serca. Kątem oka spojrzał się na Ayakę - Dziękuję, że mu pomogłaś..

- Drobiazg. Przyszłam tu, bo czegoś zapomniałam - skłamała, przyglądając się jak go przytula.

Obaj kontrolowali stan Scaramouche, dopóki nie przyjechała karetka i nie zabrała go. Kazuha kłócił się z ratownikami pięć minut, by jechał z nimi, lecz na nic. Był cały roztrzęsiony i nawet się cieszył, że pomylił torby. Czuł jak bardzo Ayaka zrzuciła na niego zbawienie pomagając jego chłopakowi. Tylko czy dziewczyna przypadkiem nie miała do niego urazy?

- Jeśli chcesz, mogę z tobą zaraz pojechać do szpitala - odezwała się po dłuższej ciszy, spacerując po pokoju i udając, że nie widzi rozpaczy i cierpienia Kazuhy. - Chyba, że sam dasz radę?

Kaedehara nic nie odpowiedział. Nagle wstał i mocno przytulił białowłosą. Przez to lekko drgnęła i się zarumieniła. Poczuła tę przyjemność, jak były przyjaciel ponownie ją przytula.. Zrobił to, gdy nie było w pobliżu tego jebanego Scaramouche.

Ayaka wcale nie chciała mu pomagać. Mogłaby zaśmiać się, wyjść i tańczyć przy winie dowiadując się, iż fioletowowłosy nie żyje. Aczkolwiek z pomagania mu zyskała jakiekolwiek korzyści. Po tym incydencie, Kazuha przebaczył jej i ponownie zaczęli być w dobrych stosunkach. Przytulając niebieskookiego w szpitalu, na temat Ayaki pozostawał cicho, bo wolałby na razie go tym nie denerwować.

❝𝐅𝐈𝐎𝐋𝐄𝐓𝐎𝐖𝐘 𝐌𝐎𝐓𝐘𝐋❝ 𝘬𝘢𝘻𝘶𝘴𝘤𝘢𝘳𝘢Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz