Rozdział 12 śmierć

22 1 0
                                    

Hejka<33
                              Perspektywa Scotta:

[Nagle usłyszałem głośny wybuch. Przez główne drzwi wszedł jakiś chłopak, a w ręce trzymał pistolet.

*strzał*

  Odskoczyłem do tyłu. Wystraszyłem się, to dlatego. Ten typ patrzał się na mnie z uśmiechem. Miałem zamiar za nim pobiec, bo uciekł. Ale zaniepokoiła mnie krew na ziemi. 

-Scott? 

  Przełknąłem ślinę, mocno westchnąłem i odwróciłem się do przyjaciół. To co zobaczyłem, było odrażające i to bardzo. 

-Allison! Nie. Nie. Nie. - krzyknąłem padając na podłogę. Wziąłem ją na ramiona.

-Dostałam kulkę. - szepnęła patrząc się na ranę postrzałową. 

-Nie zwracaj na to uwagi. Przeżyjesz, jestem pewien. 

-Theo. Dzwoń na 112, szybko. - wrzasnął Liam. 

  Zacząłem płakać, w sumie co w tym dziwnego. Wszyscy uczniowie byli przestraszeni, stali tylko nad nami i się gapili. Na pewno ich sparaliżowało, w tej szkole takie coś zdarzyło się pierwszy raz. Akurat musiała to być Allison. Trzeba było odejść od tych szafek, a nie zastanawiałem się czy Gabe jest głupim wilkołakiem:( 

-Czy Lydia, jest bezpieczna? - spytała ledwo wymawiając słowa. 

-Oczywiście. Jest u mnie w domu. Proszę cię nie z używaj tlenu na zbędne zdanie. - odparłem. Me łzy spływały na twarz Argent. Cały czas coś szeptała, ale nie mogłem zrozumieć. Raptem Alli zamknęła oczy. Sprawdziłem oddech, ale ona nie wypuszczała powietrza. Co oznaczało albo nagłą potrzebę resuscytacji albo zgon na miejscu. Po chwili przyjechali ratownicy. Stiles wybiegł po nich i przyszli tu. Wykonali masaż serca, który na początku ja powinienem był zrobić. Dalej nie oddychała. Przenieśli ją na nosze i wyprowadzili z budynku. Dyrektor szybko się zjawił na korytarzu. Mówiliśmy mu co się stało, nie mógł uwierzyć. Dziesięć minut dostałem informację ze szpitala, że Alli umarła. Moi przyjaciele byli obok mnie. Gdy tylko usłyszałem słowo "śmierć", spadłem na kolana i ryczałem. Nic nie boli tak jak miłość. Tylko miłość może tak boleć jak śmierć. Czym by było życie bez śmierci. Minęło kilka miesięcy po jej zgonie. Codziennie chodziłem na cmentarz, modliłem się. Siadywałem tam przez godziny. Nie mogłem pogodzić się z jej śmiercią, ale co zrobić. W końcu kiedyś muszę zżyć się z tą tragedią. 

                      Perspektywa Lydii: 

Scott powiedział mi wszystko o śmierci Allison. Uwierzyć, że odeszła bez pożegnania. Jestem banshee, a nie przewidziałam jej śmierci. Może jednak nie mam żadnych nadprzyrodzonych mocy, a te krzyki to wszystko ściema. 

*dom Stilesa*

-Lydia. Co ty tu robisz w taką pogodę? - spytał stojąc w drzwiach.

-Mogę wejść? - odparłam. 

-Jasne. Wchodź. - powiedział.

  Zamknął drzwi i poszedł ze mną do swojego pokoju. Jego tata był w pracy, miał zbadać pewne tropy dotyczące śmierci Argent. Ostatni raz z moją dziewczyną widziałam się z kilka miesięcy temu. Że nawet nie zdążyłyśmy się pożegnać. 

-Słuchaj. Przykro mi z powodu Allison. To była nasza przyjaciółka. Wiesz mi na jedno, jej śmierć na pewno odmieni Scotta. Na jaką stronę, tego nie wiem. - oznajmił siedząc ze mną na łóżku. 

Only ThiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz