Część 5: Malia w paryżu

60 4 0
                                    

Na starcie chcę wam napisać, że Malii od części wstępnej nie ma w mojej książce, tak jak jej nie ma w Beacon Hills. Jest we Francji, przbywa tam już dwa tygodnie. Ta część będzie opowiadać o niej i jej podróży do Paryża. Także miłego czytania>3Czyli nie będzie wstępnie, np. Dereka, Scotta, Theo, Stilesa, Liama czy Lydii itp. !

  To było dwa tygodnie temu, postanowiłam polecieć do Paryża, zawsze pragnęłam razem z moją siostrą udać się właśnie w to piękne miejsce. Niestety muszę lecieć sama, Liz nie ma koło mnie, a zawsze była. Na własne oczy  widziałam jak umiera w moich rękach, spowodowałam wypadek, w którym moja mama zginęła wraz z siostrą, a ojciec żyje i nie interesuje go co się ze mną stało. Tęsknie za domem, ale nie jestem w stanie do niego wrócić. Dwudziestego-pierwszego maja zaczęłam się pakować u Scotta w mieszkaniu, dokładnie o godzinie piętnastej. Samolot miałam o siedemnastej trzydzieści, moi przyjaciele nie chcieli, abym ich zostawiała. Ja nie miałam zamiaru ich opuścić>3 Kilka minut później pożegnałam się z nimi i wsiadłam w taksówkę, która czekała na mnie na zewnątrz. Pojechałam w drogę. Za kilkanaście minut byłam już na lotnisku. Dokładnie godzina siedemnasta piętnaście, a ja wsiadałam do samolotu, zajęłam moje miejsce. W czasie lotu były mocne turbulencje, ale trwały zaledwie minutę. Obok mnie siedziała dziewczyna, czarne włosy, oczy czarne, zasnęła mi na ramieniu na jakieś pięć sekund przed lądowaniem. Odchyliłam jej głowę, a ona przubudziła się. 

-Ty, dobrze się czujesz? - spytałam patrząc się na nią.

-Jesteśmy we Francji? - krzyknęła pytając się. 

-Tak. - odpowiedziałam wstawając z siedzenia. Złapała mnie za rękę, a ja nie mogłam sobie pójść. 

-Jestem Kira, a ty? - zapytała mnie. 

-Malia. Idziesz czy będziesz tu tak siedzieć? - powiedziałam do niej. Obie wyszłyśmy z samolotu idąc po nasze bagaże. Kiedy Kira wzięła swoją walizkę, od razu otworzyła ją i coś sprawdzała. Ujrzałam kaburę na jakąś broń, była długa, wyglądała mi jak pokrowiec na miecz. Kira sięgnęła po to i odetchnęła z ulgą. 

-Co jest w tej kaburze? - zapytałam. Ona od razu mi zaufała i powiedziała, że to miecz i nim walczy z jakimiś ludźmi czy łowcami. 

-Dlaczego ścigają cię łowcy? - spytałam ją. 

-Jestem kitsune, chcą mnie złapać i wsadzić do jakiegoś miejsca. - odparła mi. 

-Kojarzysz nazwisko, Serano? - zapytała. 

-Nie, a co to za jedni? - zadałam jej pytanie, na które szybko mi odpowiedziała. 

-Meksykańscy łowcy, to właśnie oni na mnie polują. - odpowiedziała. Wziełyśmy nasze walizy i udałyśmy się do wolnych taksówek, które stały na zewnątrz. Pan odwrócił się do nas. 

-Ou allons-nous?(''Gdzie jedziemy''CZYTAĆ. ŁE LO LU). - spytał. Kira zaczęła mówić o jakiejś innej ulicy niż ja chciałam podać. 

-Kira, gdzie ty chcesz jechać? - zapytałam.

-Do rodziny, przynajmniej u nich będę bezpieczna, ci łowcy mnie tu nie znajdą. - odparła. Po kilku sekundach udało mi się ją namówić, by przez dwa tygodnie mieszkała ze mną w hotelu. To znaczy nawet dwóch tygodni tam nie byłyśmy, bo po ośmiu dniach poleciałyśmy do Beacon Hills.

-Rue De Lisbonne.(''to taka ulica jak coś''CZYTAĆ RUN DU LIZBON). - podałam nazwę ulicy, do której będziemy właśnie jechać. Przybyłyśmy do hotelu, wnet rozpakowałyśmy się. Minął zaledwie tydzień, a ja czułam się, jakbym tu była miesiąc. Poszłyśmy na krótki spacer po mieście. 

-Ładnie tu, co nie? - spytała mnie szczęśliwa. 

-Tak ładnie. - odpowiedziałam jej ze smutkiem. 

-Co jest Malia? Skąd ten smutek? - zadała mi dwa pytania. Opowiedziałam jej o moich przyjaciołach, których zostawiłam na te dwa tygodnie. Czułam się z tym źle. Spytałam się Kiry, czy nie zechciała, by ze mną przylecieć do Beacon Hills. Kiwnęła głową, że nie. Ale namawiałam ją, aż w końcu się zgodziła. Postanowiłam też pokazać jej, że nie tylko ona jest istotą nadprzyrodzoną. Kazałam Kirze spojrzeć mi w oczy, wtedy zmieniłam kolor oczu na jasno-niebieski. Powiedziałam jej czym jestem, uszło to jakoś z ulgą. Wróciłyśmy do zakwaterowania i poszłyśmy zrobić obiad, następnie zasnęłyśmy. Na następny dzień, wyczuwałam zapach, który cały czas czułam, gdy moja siostra jeszcze żyła. Z tego miejsca czułam ten zapach, który pochodził z domu Scotta. Ten sam zapach, który był na spodniach i bluzce mojej siostry. Kiedyś biegałyśmy po lesie jako kojoty, aby poszukać jakiegoś jedzenia, potem przebierałyśmy się w ciuchy, Liz nosiła czarne spodnie i bluzkę z logiem kojota. Cały jej zapach przeniósł się na te jej ubrania i dlatego teraz wyczuwam ten zapach. I jednak odczułam obecność mojej siostry. Powiedziałam to Kirze, od razu kupiłyśmy dwa bilety na najbliższy samolot do Kalifornii. Lot miałyśmy dziś wieczorem. No to leciałyśmy tym samolotem i w końcu wylądowałyśmy na lotnisku. Po drodzę jakiś chłopak stał przy samochodzie, podeszłam do niego wzięłam za głowę walnęłam o maskę tego auta i odjechałam razem z Kirą, w stronę domu Scotta. Nie mogłam się doczekać, aż zobaczę moją siostrę. Finałowo przybyłyśmy pod dom i z HUKIEM weszłyśmy do niego. Od razu, gdy zobaczyłam siostrę rzuciłam walizkę na ziemię i podbiegłam do niej przytulając ją. Oni jednak się mną nie zachwycili tylko Kirą, która stała w drzwiach. przyjaciele przyjęli ją do domu i opowiedziała o sobie jeszcze dużo ciekawaszych rzeczy:)  KONIEC>333

Tak jak już pisałam to była część o Malii i całej tej podróży. Pomyślałam też nad przywróceniem niektórych złych postaci z teen wolf i dam, np. Void Stilesa, Bestię z Gevaduan, Anukite czy Koszmarnych Doktorów. Niektóre sceny są troszeczkę podobne do tych z tw, ale pisałam, że upodabniam do serialu więc wiecie>3 A tak to moja najlepsza książka, którą zaczęłam pisać haha>3 Większość scen wymyślałam sama, miłego czytamia kolejnych części!

Only ThiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz