Część 1: Burza z piorunem

290 10 79
                                    

Wracając do poprzedniej części to Theo jest poważnie ranny, a oni nie wiedzą co zrobić:)

Będę też przywoływać jakieś postacie z teen wolf, np. Jeźdźcy widmo, Bestia z Gevaduan, albo Anukite<3>3

                                                                          Perspektywa Scotta:

Minęła dokładnie godzina, a my dalej nie podjęliśmy decyzji co zrobić z Theo. Stiles miewa te swoje humorki, które czasami są nie na miejscu. Rzucił żart do nas, że może powinniśmy go wrzucić do rzeki, tak już ma. Te jego sarkazmy niekiedy mnie zażenowują, ale nie mówię tego Stilesowi bo będzie na mnie zły. 

-Pojedziemy do szpitala, twoja mama się nim zajmie. - powiedział do mnie Isaac.

-Nie nie chcę jej robić pod górkę, pewnie ma dużo pacjentów w poważnym stanie, a Theo musi tylko uwierzyć, by zaczął się goić. 

-W co uwierzyć, Scott? W waszą przyjaźń, która i tak nie miała sensu? - rzekł Stiles.

-Nie chcę mu przytakiwać, ale Isaac ma rację powinniśmy tam pojechać. - powiedział mój przyjaciel. 

-No właśnie mu przytakujesz, a co jeszcze godzinę temu mówiłeś? Że to zły pomysł jechać do szpitala. - rzekłem do niego. On odparł tylko swoim ''bla bla bla''. Chwilę się namyśliłem i powiedziałem im co sądzę. 

-Dobra jedziemy, wnieście Theo do samochodu. Potrzebujemy Dereka. Tymczasem Derek śpi w łóżku ze swoją Breaden, w swoim lofcie za pięć milionów<3

                                                                            Perspektywa Dereka:

Właśnie przed chwilą wstałem z łóżka i teraz piję kawę na dobry dzień. Breaden dalej śpi, postawiłem kawunie na stole i sięgnąłem po apteczke. Musiałem zmienić opatrunek, ponieważ dwa dni w temu wdałem się w walkę z jednym ze stada tych głupich alf. Ennis zadał mi ranę, którą jest ciężko wyleczyć, sama mi się nie goi, nie wiem czemu. Kiedy grzebałem w apteczce, wstała moja dziewczyna i podeszła do mnie. 

-Pomóc ci Derek? - zapytała się mnie uśmiechając. 

-Jeśli chcesz kochanie, jasne. - odparłem jej z moim u smiechem, wiecie chyba jaki mam piękny uśmiech:) Kiedy Breaden zmieniała mi gazy, nie mogłem przestać się gapić na jej twarz, jest taka piękna.

-Możesz przestać się gapić na mą twarz? - powiedziała śmiejąc się tak słodko, że nie mogłem normalnie ze śmiechu. 

-Serio? Od teraz takim głosem możesz do mnie mówić. - rzekłem także śmiejąc się. Nagle zadzwonił dzwonek w moim telefonie. Wstałem, by odebrać...to Scott dzwonił. Odebrałem i szybko powiedział, że muszę natychmiast przyjechać do szpitala. Wziąłem cztery litery w kroki i opuściłem loft. Tymczasem w szpitalu Beacon Hills Melissa McCall przyjęła poszkodowanego. 

                                                                   Perspektywa Melissy:

Dziś przyjęłam mężczyznę, który miał ranę głęboką w brzuchu. Nos złamany, brew rozcięta. Ratownik powiedział, że wytrzymał całe dwie godziny plus jeszcze na stacji paliw. Zaskoczyło mnie to, ponieważ ten człowiek powinien umierać i powinien być nieprzytomny. Nieoczekiwanie odebrałam telefon od Scotta z informacją, iż jadą do szpitala i to do MNIE. 

Only ThiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz