*31 GRUDNIA, 2023*
*RANEK*
PERSPEKTYWA SCOTTA:
Otworzyłem, szeroko oczy. Ziewnąłem raz, a porządnie. Wstałem. Podszedłem do okienka i wyjrzałem. Pochmurno, do tego burza oraz deszcz. Kałuże na, każdym kroku. Nic, tylko siedzieć w domu.
Ubrałem koszulkę, spodenki, założyłem kapcie i zszedłem na dół.
-Scott! Śniadanie! - krzyknęła.
-Idę! Już idę! - odkrzyknąłem. MAMA, ZROBIŁA MI ŚNIADANKO. ALE MILUSIO❤️
-Na którą masz? - zagadnęła.
-Ou. Ja nie idę dziś, do szkoły. - odrzekłem, pijąc sok.
-Słucham? - "😑".
-No nie idę. Wiesz jak leje? -Do tego, tak napieprza grzmotami, że jak wyjdę od razu, mnie trafi. - oznajmiłem.
-Nie wkurwiaj mnie, nawet. - powiedziała.
-No nie, ale moi przyjaciele, też nie idą. Dziś, jest Sylwester i każdy, musi się przygotować do imprezy. - uprzedziłem.
-No, nie wiem. Zawsze się zastawiasz, jakimiś rzeczami. - rzekła.
-Proszę. Jutro, już pójdę do szkoły. - oświadczyłem, błagając ją o zgodę.
-Dobra. Masz, mnie. Ale, jeśli jutro nie pójdziesz, to nie dożyjesz swoich urodzin. - poinformowała. POSZŁA DO SWEGO POKOJU, A JA ZACZĄŁEM JEŚĆ ŚNIADANKO, Z RADOŚCIĄ.
PERSPEKTYWA DEREKA:
Dziś 31 grudnia, a to oznacza, że dziś jest Sylwes...
-Co? -
-Dziś jest Sylwest... - "😔".
-Co, ty tam gadasz? - spytał.
-Dziś, jest Sylwester! -Boże, nienawidzę. - odparłem.
-A czego, ty nie lubisz. - powiedział, chłopak.
-Nie no, ja lubię obchodzić Sylwestra. Tylko chodzi o to, że teraz przyjeżdża do mnie Matt. - szepnąłem.
-I co? To ty masz przyjaciół? Wow. Co, za niespodzianka. - rzekł, cichutko.
-Nie. To, nie przyjaciel. Tylko, dawny znajomy. Jeszcze ze szkoły. Ja, nie mogę się z nim widzieć. - oznajmiłem.
-Dlaczego? - spytał, Liam.
-Ponieważ, gdy go tylko zobaczę to, od razu włącza się u mnie, absolutna złość i chcę go zabić. - odpowiedziałem.
-Okej...-To może powiedz, że spędzasz Sylwka z rodziną. - oświadczył.
-Ale, ja nie mam rodziny. - zawiadomiłem, 😕.
-Uuuu. To nie wiem. -
-Może powiem mu wprost, iż nie chcę z nim gadać ani nic innego robić. - poinformowałem.
-Tak, by było najlepiej.-Dobra, ja idę. Do później. - powiedział, następnie wyszedł.
PERSPEKTYWA THEO:
Gdy Liam, wrócił do domu, od Dereka. Pojechaliśmy do galerii. Potrzebuję nowych butów, spodni, bluz. Jesteśmy pod Sizeerem. --Liam. Co ty robisz? - spytałem.
-Dałem tej pani dolara. Biedna jest, zobacz jakie ma zniszczone ubrania. - odrzekł, podchodząc do mnie.
-Liam. Ta pani, nie jest biedna. Po prostu jest, cyganką. Są żule, nie ma żulek, są cyganki. - oznajmiłem.
-Okej. -
-Dobra, nieważne. Chodź. - powiedziałem, łapiąc go za rękę. WESZLIŚMY DO ŚRODKA.PERSPEKTYWA SCOTTA:
Mama, pracuje dzisiaj całą noc. Mam wolny dom, dlatego wszyscy przyjaciele i ich rodziny, idą do mnie. Derek napisał, że będzie: Isaac, Lydia, Theo z Liamem, Stiles i Allison. Ogólnie bliźniacy, wyjechali do Monako. Nie wiem czemu, ale jakieś trzy miesiące temu, zostawili na moim biurku list, w którym pisało, że życie tu im się znudziło i chcą spróbować czegoś innego. Gdy pisałem listę zakupów do Stilesa, wtem przeszkodził mi huk, który dobiegał z dworu.
-Jezu. Ryan! -O mój boże. Dzwoń na karetkę. - głosy dziewczyn. SZYBKO WYCHYLIŁEM SIĘ ZA OKNO I ZOBACZYŁEM NA CHODNIKU, DWIE DZIEWCZYNY STOJĄCE NAD CHŁOPKIEM. ONE BYŁY PRZERAŻONE, A TEN LEŻAŁ NA ZIEMI I TWARZ MIAŁ WE KRWI. WYSZEDŁEM NA ZEWNĄTRZ.
-Hej! Co się stało? - spytałem, podbiegając do nich.
-Nasz, kolega chciał odpalić petardę. Nie chciała mu wejść, to próbował, ale w końcu się odpaliła i wystrzeliła, mu w twarz. - odparła, przerażona.
-Okej. Dzwonię na pogotowie, a ty zawiadom jego matkę i przy okazji swoją też. I jej matkę, tak samo. - oznajmiłem, wyciągając komórkę.
*dwie godziny później*
Czekanie z dziewczynami, na informacje od lekarza, to istna przyjemność. Opiekuję się nimi i pilnuję, aby nic im się nie stało. Lubię pomagać i tak postępujemy my. Wilkołaki. Żyjemy nie po to, by zabijać, ale po to, żeby też chronić i bronić słabszych:)
-Scott McCall? -
-Tak, to ja. Co z tym, chłopakiem? - zapytałem, wstając.
-No, twarz ma całą pooraną, przez petardę, która wystrzeliła centralnie w oczy. - odrzekł, trzymając papiery.
-Oczy? -Ryan, będzie ślepy? - zagadnęła, przestraszona.
-Odłamek, wystrzelił mu w oczy z ogromną, prędkością. - odpowiedział, lekarz.
Po tym, jak matki tych dziewczyn przyjechały. Podziękowały, mi i dały podarunek. Doktor powiedział jeszcze, iż na jedno oko, chłopak nie widzi. Ma, założoną gazę. Prawe oko, ma sprawne. Kilka, ran wkoło buzi. Chłopak uznał, że nie jest tak tragicznie, bo mogło się skończyć to gorzej<3
PERSPEKTYWA STILESA:
I już osiemnasta. Przed chwilą wróciłem ze sklepu. Kupiłem wszystko co, napisał mi Scottek(skotek). Godzina, na przyszykowanie się i lecim na imprezkę!
PERSPEKTYWA SCOTTA:
-Wznieśmy toast, za ten niezwykły rok, który nastąpi za dwadzieścia sekund. - oznajmiłem, trzymając kieliszek szampana. Z resztą, tak jak wszyscy:)
-Tak, jest! - rzekli, jednocześnie. Wszyscy radośnie, zbili się lampkami i po sekundzie odliczaliśmy.
-Dziesięć.......dziewięć........osiem........siedem......sześć.......pięć......cztery.....trzy....dwa......jeden! -Szczęśliwego Nowego Roku! - krzyknąłem, cały happy. WSZYSCY BYLI ZACHWYCENI. -WYSZLIŚMY SZYBKO NA DWÓR, OGLĄDAĆ FAJERWERKI. STILES, KUPIŁ TRZY KARTONY FAJERWERÓW, WIĘC RAZEM Z CHŁOPAKAMI, JE WYSTRZELILIŚMY. TAKI POKAZ, TO COŚ CUDOWNEGO<333
Ponad godzinę, siedzieliśmy na dworzu. Potem, przyszliśmy do domu. Wypiliśmy, jeszcze kilka lampek i około czwartej w nocy, poszliśmy spać.
KONIEC>333
CZYTASZ
Only Thiam
Про оборотнейTheo Raeken, nastoletni wilkołak, szuka stada. Jadąc pociągiem, spotyka podobnego do siebie Isaaca. Chłopak zaprasza Theo ze sobą, aby poznał stado, w którym jest. Okazuje się, iż to wataha jego starego przyjaciela Scotta. no to tyle z opisu XD jes...