/Gabriel/
Spojrzałem na zachodzące słońce za oknem. Uśmiechnąłem się lekko. Postanowiłem trochę pozwiedzać ale też narobić trochę zdjęć dla przyjaciół. Nowy Jork musi być piękny w nocy. Ubierając buty, kurtkę oraz czapkę myślałem o tym co wcześniej widziałem oraz co przeczytałem w gazecie. Następnie wziąłem moją katanę oraz torbę do której włożyłem klasycznie portfel z gotówką, telefon, klucz od pokoju oraz mapę miasta. Po wyjściu z pokoju zamknąłem drzwi na klucz. Poszedłem spokojnie do windy którą zjechałem na dół. Po opuszczeniu hotelu zacząłem spacerować. Co jakiś czas zatrzymywałem się aby narobić zdjęcia. Odebrałem telefon kiedy zadzwonili do mnie.
-Cześć wszystkim.- Powiedziałem machając do kamery. Na ekranie zobaczyłem kilka przyjaciół z pracy uśmiechających się. Sam się szeroko uśmiechałem.
-Siemka Nowy. Jak w Nowym Jorku?- Zapytał się Beniamin. Stanąłem z boku chodnika. Zauważyłem jak na ekranie pojawiają się pozostali.
-Szczerze jest super. Właśnie jestem na spacerze. Chyba sobie kupie jakąś kawę i hot doga.- Powiedziałem na co się zaśmiałem tak jak reszta. Rozmawiając z przyjaciółmi spacerowałem po ulicach Nowego Jorku. Zakończyłem rozmowę w pewnej chwili by pozwiedzać oraz kupić sobie jakieś słodycze lub inne smakołyki. Kupiłem trochę słodyczy ale też kilka zupek minutek. Jedząc po drodze chrupki o smaku toffie w pewnej chwili mijając jeden z bloków usłyszałem jakiś krzyk na co stanąłem. Krzyk był chyba kobiety. Przyśpieszyłem kroku po czym skręciłem w ciemną uliczkę. Po wejściu w nieznaną mi uliczkę zauważyłem kilka gości napastujących jakąś dziewczynę. Wrzasnąłem na co wszyscy na mnie spojrzeli. Na twarzy dziewczyny był namalowany strach. Nie dziwię się. Kazałem im ją puścić kiedy podchodziłem. Ich odpowiedzią był śmiech. Osoby trzymające dziewczyny popchnęli ją przez co ta zaczęła uciekać przerażona. Dwóch z nich pociągnęło mnie w ich stronę. Powalili mnie na ziemie po czym zaczęli bić pięściami oraz kopać. Starałem się bronić ale przyznaje. Strasznie mnie bolało. Poczułem w pewnej chwili krew na wardze. Rozcięli mi ją. Cholera. Przypomniałem sobie o mojej katanie. Zrobiłem unik przed kolejnym ciosem, stałem na nogi i wyciągnąłem miecz z pochwy. Długo nie czekali. Zaatakowali mnie więc znów zaczęliśmy ze sobą walczyć. Naglę usłyszałem strzał, a po chwili straszny ból w ramieniu. Upuściłem katanę cofając się i z bólu jednocześnie łapiąc się drugą ręką za ramię. Poczułem coś mokrego na kurtce. Krew. Musiał jakiś kretyn mnie postrzelić. Nie dobrze. Jeśli nie dam im rady to mnie zabiją tutaj chyba, że zginę od wykrwawienia się przez kulę będącą blisko tętnicy. Ktoś mną mocno szarpnął przez co upadłem na ziemie. Znowu. Ponownie zaczęli mnie kopać i bić czymś. Czułem jakby mi pękały powoli żebra. Nagle usłyszałem jakieś głosy i śmiechy. Głosy i śmiechy nie należały do tych napastników. W dodatku były one męskie. Z trudem spojrzałem kiedy moi oprawcy odsunęli się ode mnie. Zauważyłem jak jacyś goście zaczęli atakować tych którzy mnie zaatakowali. Niestety było ciemno i nie widziałem dokładnie. Dodatkowo miałem rozmazany wzrok. Zacząłem nerwowo wypatrywać mojej broni. Gdy ją z trudem ujrzałem postanowiłem zaryzykować. Podparłem się sprawną ręką i starałem się jakoś podsunąć do mojej katany mimo, że było to trudne. Gdy ją złapałem... Jeden z napastników mocno stanął na moją rękę przez co z moich ust wydał się z głośny krzyk który został uciszony kopniakiem w twarz. Cios był tak silny, że padłem na plecy. Leżąc na plecach lekko dławiłem się krwią. Jednak ktoś odepchnął tego gościa, a mnie obrócił na bok przez co wyplułem nieco krwi. Ręka, dłoń, nos i klatka piersiowa strasznie mnie bolały. Nie wiem ile tak wytrzymałem. Ostatnie co pamiętam to wielki cios w głowę jakimś małym przedmiotem za to z dużą siłą.
CZYTASZ
Walka do końca
FanficMłody ratownik, Gabriel Mściwój Nowak odnajduje stare komiksy jak i figurki z całej kolekcji Wojowniczych Żółwi Ninja. Mimo uwag matki i przyjaciół z pracy powraca co czytania komiksów i wspominania tego jak bawił się w żółwich bohaterów Nowego Jork...