Rozdział 20. Atak.

26 4 0
                                    

/Gabriel/

Gdy się rano obudziłem poszedłem do kuchni. Zacząłem szykowanie śniadania. Widząc, że w lodówce zaczyna robić się pustka zacząłem w międzyczasie robić listę zakupów. Dodatkowo musiałem wymyśleć dla każdego jakiś prezent na zbliżające się święta. Kiedy śniadanie było gotowe wziąłem swojego laptopa. Chłopaki na niego zgrali nagranie z dronu. Podłączyłem słuchawki i zacząłem je oglądać. Usłyszałem coś w pewnej chwili. Przewinąłem filmik po czym włączyłem play. Wydawało mi się, że słyszę coś w rodzaju dzwoneczków. Albo miałem zwidy albo serio coś słyszałem. Gdy przyszli wszyscy zajęliśmy się śniadaniem.

-Właśnie Donnie. Mógłbyś sprawdzić te nagranie z lodowiska?- Zapytałem się wycierając usta sosu czosnkowego.

-Nie ma problemu Gabriel.- Powiedział Donnie pijąc kawę z kubka. Uśmiechnąłem się. Zaraz po śniadaniu zabrałem Casey'ego na zakupy. Kupowaliśmy nie dość, że potrzebne rzeczy do domu ale też wszystko do pakowania prezentów jak i same prezenty. Po powrocie do kryjówki zostawiłem plecak z prezentami dla przyjaciół w swoim pokoju. Gdy rozpakowywałem zakupy z Casey'm i Leo usłyszałem wołanie Mikey'ego. Poszedłem do niego. Od razu zauważyłem, że przez kamerkę w laptopie dzwoni mój kuzyn. Chwyciłem urządzenie po czym udałem się do swojego pokoju. Usiadłem na łóżku i dałem na kolana laptop. Odebrałem połączenie.

-Kon'nichiwa (Cześć) kuzyni.- Powiedziałem z uśmiechem na twarzy machając do kamerki. Od razu zauważyłem na ekranie moich kuzynów z Tokio. Dzieciaki również się ze mną przywitały po ich ojczystym języku.

-Gabriel opowiedz. Jak jest w Nowym Jorku? Spotkałeś żółwie?- Pytał się nakręcony Usagi, a ja się cicho zaśmiałem. Wiedziałem doskonale, że nie mogę im powiedzieć. Jeśli Sherdder zniknie wtedy wyjawię im prawdę. O ile będzie okazja.

-Oj Usagi. Niestety ich nie spotkałem. Ale muszę przyznać, że Nowy Jork zimą jest cudowny.- Powiedziałem z uśmiechem.- Właśnie. Słyszałem, że w Nowym Jorku pojawił się Asasyn.- Dodałem co sprawiło, że dzieciaki zaczęły się o to pytać. Ciekawiły się czy znam tego Asasyna. Mogłem powiedzieć co chciałem. Jednak tą informację tak jak o Żółwiach Ninja zostawię dla siebie. Nie chce na razie kogoś narażać na niebezpieczeństwo. Wieczorem razem z Leo i jego braćmi wybrałem się na patrol. Oczywiście miałem na sobie strój Asasyna. Biegliśmy po dachach przeskakując z jednego na drugi. W pewnej chwili się zatrzymaliśmy wszyscy.

-Właśnie. Sprawdzałem nagranie z lodowiska. Gdy jeździłeś słyszałem na nagraniu dzwoneczki. Sprawdziłem to bardziej i... Zabrzmię jak dziecko ale widziałem to.- Powiedział Donatello po czym pokazał nam zdjęcie. Wziąłem je do ręki i przyjrzałem się mu. Zauważyłem kawałek czegoś w rodzaju sań. Usłyszałem jak Raph i Leo śmieją się.

-B-Błagam cie Donnie. Chcesz nam powiedzieć, że Święty Mikołaj sobie fruwał?- Zapytał się Raph lecz szybko się zamknął gdy koło jego głowy przeleciała strzała. Schowałem niedbale zdjęcie pod ubiór i wyciągnąłem katanę. Nagle zostaliśmy otoczeni. Przez ninja. Widząc znany symbol na ramionach ich stroi wiedziałem od kogo są. Zaatakowali jako pierwsi. Odbieraliśmy ataki lub je hamowaliśmy. Nie raz nasze bronie sprawiły rozlew krwi. Ignorowałem to do chwili aż ostatni członek klanu Shreddera padł. Dyszałem. Czując się słabo podparłem się o katanę.

-Chłopie powinieneś się przyzwyczaić.- Powiedział Mikey na co podniosłem się. Podszedłem ledwie do jednego z trupów. Namoczyłem palce w jego krwi po czym koło wbitej strzały nakreśliłem krwią trupa symbol Asasynów.

Walka do końcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz