rozdział *3*

234 4 0
                                    

Z trudem się ich pozbyłam z tego biura nie chcieli wyjść na szczęście po 5 minutowej sprzeczce wyszli z nie chęcią ale jednak. Teraz gdy wypełniłam większość papierów idę na grób matki

Jestem przed wejściem na cmentarz stoje przed nim i patrzę na groby które widzę w zasięgu wzroku. Dalej nie potrafię się pogodzić z jej śmiercią z tym że jej nie ma znami że odeszła mam nadzieję że jest jej teraz tam lepiej niż było tutaj

Przechodzę przez bramę cmentarzu i idę w stronę grobu matki gdy znajduje się po chwili przy odpowiednim nagrobku na którym widnieje "Andrea Adams" tak moja matka tak miała na imię. Jestem Hayley Andrea Adams

Klękam przed grobem w moich oczach pojawiają się łzy a w mojej głowie pojawiają się wspomnienia wspólne z nią gdy jeszcze żyła. Była kochana, cierpliwa zawsze to ona była oponawona kiedy ja i Theo coś odwaliliśmy była odważna jak i strasznie troskliwa jak większość matek można było jej zaufać była moją matką jak i przyjaciółką mówiłam jej wszytsko a teraz jej nie ma znami

W mojej głowie pojawiło się wspomnienie z wesołego miasteczka gdzie byliśmy na rodzinny wypad

*wspomnienie*

- mamo mamo - zawołała 11 letnia Hayley

- co jest kochanie - odparła jej matka ciepłym tonem głosu, ton głosu matki zawsze uspokajał małą dziewczynkę

- ja chce tego misia...wygraj go dla mnie- dziewczynka wskazała na dużego białego misia z czarnymi oczkami i kremową kokardką na szyji

Dziewczynka chodziła z mamą po wesołym miasteczku bo tata z bratem poszli po picie i jakieś jedzenie

Matka nie potrafiła odmówić swojej córce więc podeszły do stanowiska. Matka zapłaciła za grę i wskazała jakiego misia chce wygrać

Musiała ona woreczkami zbić puszki miała tylko 5 rzutów

Po chwili napięcia mama Hayley zbiła wszytsko i wygrała dużego misia dla córki. Odebrała go i podała córce która od razu zaczeła go przytulać z całych sił i się cieszyć że go ma

- nazwę go śnieżka bo jest calutki biały - powiedziała ucieszona dziewczynka - dziękuję mamusiu-

*koniec wspomnienia*

Łzy spływały po policzkach Hayley nie próbowała nawet ukrywać że płacze nie obchodziło jej to czy ktoś zobaczy że płacze. Ludzie zazwyczaj sądzę że jak córka gangstera to od razu że jest silna i nie ma uczuć Hayley stosuje się do tego nie pokazuje słabości bo uczoną ją że potem osobą może wykorzystać to przeciwko niej ale teraz miała to gdzieś chciała tylko wypłakać się chciała tylko opłakać pierwszy rok bez matki

Dziewczyna straciła poczucie czasu wspominała swoją matkę nawet nie zauważyła że tata do niej dzwonił tak samo brat

Dziewczynę ze wspominania matki wyrwał dotyk ktoś ją przytulił spojrzała w bok i zobaczyła swojego brata przytuliła się do niego i wypłakiwała się mocząc mu koszule a Theo tylko głaskał ją po głowie i przytulał wiedział że teraz tego potrzebuje jego siostra ciszy i przytulenia

Theo podnosił siostrę na ręce zabrał jej telefon z ziemi i poszedł do auta posadził siostrę na przednim miejscu a on usiadł na miejscu kierowcy i pojechał do domu. Pod domem wysiedli z auta Hayley poszła do swojego pokoju spojrzała w jeden z kątów pokoju gdzie znajdował się pluszak śnieżka podeszła do niego i przytuliła się codziennie psikała go perfumami matki by jej zapach dalej na nim został.

*perspektywa Theo*

Było mi szkoda siostry ona była bardziej zżyta z mamą niż ja

Wszedłem do jej pokoju leżała ona przytulona do Śnieżki raz ją przyłapałem jak psika tego miśka perfumami mamy nie rozumiałem tego dopóki ojciec mi tego nie wytłumaczył że chce ona czuć dalej jej zapach i chce się czuć jak by ona z nią była

Podeszłem do niej usiadłem obok i zaczęłam ja głaskać po głowie podniosła głowe i spojrzała na mnie przyciągnęłem ja do siebie a ja się oparłam o misia gdzie ona mi leżała między nogami i się we mnie wtulała

- czemu akurat to ona musiała odejść - powiedziała zachrypniętym głosem przez płacz

- taka kolej rzeczy mała...kazdy kiedyś umrze - odparłam - sam wolał bym bo ona jeszcze żyła by była z nami ale najwidoczniej nie było to jej pisane....nikt nie mógł wpłynąć na to że zachoruje na raka -

- czemu ona czemu ten Bóg aż tak nas nie lubi że tak nas krzywdzi - powiedziała cicho

- popatrz na to inaczej -

- niby jak mam patrzeć na to że umarła mi matka - warkneła

- pomyśl o tym że teraz jest w lepszym miejscu o tym że patrzy na ciebie z góry i jest z ciebie dumna z tego jak silna jesteś jest dumna z tego jak mi i tacie pomagasz codziennie pozbierać się z jej śmierci...teraz moja kolej pomóc się tobie pozbierać - powiedziałem i pocałowałem ją w głowe

- obiecasz mi że mnie nie zostawisz - spytała - nie chce też ciebie stracić tak samo taty -

- obiecuje że mnie jak i taty nie stracisz kochanie -

Wiem że ta obietnica jest bez sensu przecież w każdej chwili może coś się stać przez co ktoś z nas będzie mógł umrzeć ale jeśli takie coś ma uszczęśliwić i uspokoić moją siostrę to jestem nawet skłonny zmienić nam los pisany tylko po to byśmy żyli jak najdłużej szczęśliwi

Popatrzyłem na siostrę..zasneła wygląda tak spokojnie gdy śpi wziełem ją na ręce położyłem na łóżku zgarnełem jej piżamę i ją przebrałem by potem przykryć ją kołdrą i pocałować w czoło na dobranoc

Otworzyłem drzwi gdy miałem wychodzić od wróciłem się do niej

- obiecuje ci że nawet sam Bóg czy Lucyfer nie powstrzyma mnie przed zmiana tego co jest nam pisane tylko po to byś my zostali ze sobą jak najdłużej..zrobie wszytsko byś była szczęśliwa promyczku

##################
Koniec rozdziału wiem mało rozmów ale no cóż

Co to jest miłość? - JJ MaybankOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz