rozdział *12*

148 4 18
                                    

Wstałam czując głaskanie po głowie. Otworzyłam oczy od razu je przymknełam przez to jak jasno było na dworzu tak spałam na hamaku na zewnątrz najwyraźniej z kimś. Podniosłam głowe do góry od razu spotykając oczy blondwłosego uśmiechniętego chłopaka.

- Gdzie reszta - spytałam. Każdy z nas spał na zewnątrz więc trochę się zdziwiłam jak nie było ich.

- Pojechali do Kiary na chwilę miałem jechać z nimi ale pewna brunetka nie chciała mnie puścić - zaśmiał się.

Skłamałabym mówiąc że nie poczułam się głupio. Bo poczułam.

- Przepraszam - spuściłam głowę do dołu. - Prze ze mnie nie pojechałeś z nimi - podrapałam się po karku. Zawsze tak robie gdy czuję sie glupio czy niezręcznie.

- E tam przecież nic się nie stało. - nie przekonują mnie jego słowa. Dalej czuję się głupio pewnie gdy chciał wstać ja musiałam automatycznie się bardziej przytulić by podświadomość miała pewność że ten ktoś mnie nie zostawi.

-  A więc mamy dwie rzeczy do zrobienia. - uśmiechnął się. - pierwsza musisz nazwać swoją deske aaaa - przyciągnął literke. - druga rzecz to pójść wyprubować jej na falach. -

Wstałam z hamaka poprawiając przy tym swoje ubranie ze wczoraj najwidoczniej musiałam być śpiąca że się nie przebrałam nawet. Pobiegłam do domu Johna B będąc w środku analizowałam pomieszczenie wzrokiem a gdy w końcu znalazłam rzecz którą szukałam wziełam ją w ręcę i pobiegłam do blond chłopaka. Po drodze się wywróciłam wstałam otrzepując z ziemi kolana ze śmiechem.

Usiadłam obok JJ na hamaku a na naszych kolanach spoczywała moja deska.

- I jak my teraz ją nazwiemy - spytałam. Ja nie miałam na go żadnego pomysłu.

- My? - odparł trochę zdziwiony. - wiesz no to twoja deska -

- No moja ale - przerwałam na chwilę myśląc co dodać. - Może być naszą wspólną...co ty na to hm? - spytałam dźgając go łokciem w bok.

Blondyn pokręcił głową na boki odpowiadając mi takim samym gestem przy tym się godząc na moją propozycję.

Siedzieliśmy próbując dojść do porozumienia jak ją nazwiemy padło wiele już nazw ale jak jednemu się podobało to drugiemu coś nie pasowało. Ja dalej sądze że Codi by pasowało za to JJ sądzi że lepiej będzie nazwać ją Yummi.

-  Weźmy co innego - powiedział. - Tylko nic z tych dwóch -

- JH - powiedziałam bez namysłu.

- Ciekawie brzmi..a co to oznaczać będzie niby - no tak jak już nadajesz imię to nzaczenie musi posiadać.

- Jak to co blondi - wywróciłam oczami. - JH czyli JJ Hayley - wytłumaczyłam.

Wiem może i banalne ale mi się podoba takie banalne ale nasze.

- Jeśli chcesz bo możemy też zmienić jeśli ci nie pasuje -

Nie odpowiadał dość długo więc się zmieszałam i stwierdziłam że może mu się nie podoba więc się nie odzywa. Już miałam mówić że był to głupi pomysł ale przerwał mi blondyn wcinając się.

- Podoba mi się jest banalne ale jednak będzie nasze - uśmiechnełam się na słowa chłopaka.

Poczekaliśmy na reszte płotek gdy wrócili od Kiary z jedzeniem pierw zjedliśmy a następnie poprzebieraliśmy się w stroje i piszliśmy na plaże z naszymi deskami. Powiem szczerze tęskniłam za tym wszystkim.

Pływaliśmy i serfowaliśmy przez długi czas wygłupiając się przy tym cxy popisując. Kilka razy powpadaliśmy do wody bo ktoś wpadł na inną osobę lub się po prostu spychaliśmy. Wyszliśmy z wody cali mokrzy ale roześmiani niosąc swoje deski postawiliśmy je koło siebie przed wejściem na werande domku Johna B. Weszliśmy do środka by wysuszyć sobie włosy ręcznikami a następnie rozczesać ubraliśmy się w swoje ubrania wychodząc z domku.

Co to jest miłość? - JJ MaybankOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz