rozdział *10*

166 3 4
                                    

POV HAYLEY 

Wybiegłam z samochodu ojca do szpitala mijałam pielęgniarki próbujące mnie zatrzymać w końcu byłam pod salą brata przez chwilę miałam zawahanie które szybko minęło otworzyłam drzwi od sali od razu zauważyłam Theo siedzącego na łóżku bez namysłu podbiegłam do niego przytulając się do niego z płaczem. Poczułam jak jego ręce oplątały mnie w talii wciągając na łóżko bym po chwili siedziała okrakiem na jego kolanach wtulona w niego z głową w zagłębieniu jego szyi a jedna z jego rąk głaskała mnie po głowie. W końcu usłyszeliśmy otwieranie ponownie drzwi to pewnie tata. Podszedł do łóżka i przytulił nas do siebie. Po raz pierwszy od rok czuje jak by nasza rodzina miała od tego momentu powrócić do rutyny do wspólnego spędzania czasu.

********************************

Mija czwarty dzień odkąd Theo wrócił do domu ze szpitala. Razem z tatą i przyjaciółmi nie naciskamy na niego czemu to zrobił stwierdziliśmy że jak nie chce to nie musi mówić ale w razie jak coś by się działo może na nas liczyć. 

Jest aktualnie druga w nocy a ja nadal nie mogę zasnąć bo gdy zamknę oczy nadal widzę jego blade ciało. Wstałam z łóżka poszłam do pokoju Theo to moja codzienność odkąd wrócił do domu w nocy czekam aż zaśnie by następnie pójść do niego położyć się obok i się przytulić czuć jego obecność obok mnie wiedzieć że on tu jest. Gdy śpię w jego ramionach czy obok obraz jego w wannie automatycznie znika bo podświadomie wiem że Theo tu jest ze mną i nic mu już nie jest. 

*********************************

Obudziły mnie głosy z dołu nie wiem która była godzina ale Theo już nie spał. Przetarłam oczy usiadłam na łóżku ziewając i szukając wzrokiem zegara który wskazywał godzinę trzynastą czterdzieści pięć. Z nie chęcią wstałam i poszłam do swojego pokoju wzięłam ubrania i skierowałam się do łazienki po prysznicu wysuszyłam włosy ubrałam krótkie ale trochę szerokie spodenki do tego zwykła szara koszulka na ramiączka zasłaniająca mi brzuch a do tego koszula czarna z długim rękawem oraz czarne skarpetki. Nie wstydzę się swoich blizn na ciele ale nie lubię gdy ludzie patrząc na to oceniają mnie na postawie ich zazwyczaj staram się je zakrywać na nogach nie widać tak bardzo gorzej na brzuchu i rękach tutaj to się rzucają w oczy.   

Zeszłam na dół w kuchni zastałam mojego brata z Rafe robiących jedzenie. Byli zbyt zajęci próbą zrobienia jedzenia że mnie nie zauważyli stałam w wejściu do kuchni obserwując ich poczynania wyjęłam telefon i zrobiłam im zdjęcie ustawiając na nową tapetę. Sceneria tych dwóch debili w kuchni nad miskami i mąką wszędzie na blacie którą również oni byli ubrudzeni była piękna ja nie wiem kto to potem sprzątać będzie bo na pewno nie ja.

- Mam nadzieję że potem to posprzątacie - odezwałam się zwracając na siebie uwagę przez co jedna miska poleciała z hukiem na podłogę wylewając resztki zawartości. Ups.

- HAYLEY - Krzyknęli razem oskarżycielsko patrząc na mnie z urazą. 

- No już już urażone księżniczki co wy tutaj robicie - podeszłam do nich tam..i szczerze chyba wolałam nie widzieć podłogi. Na tej podłodze znajdowało się tyle rozwalonych rzeczy czy po prostu coś rozlanego po prostu gdy weszłam w to a moja skarpetka stała się mokra obrzydziłam się a ciarki mnie przeszły. 

- Śniadanie dla ciebie - odparł brat. - Ja się odwdzięczam za cały rok a Rafe za opiekę nim po kacu - 

Boże chroń mnie oni chcą mi to dać do zjedzenia umrę otrują mnie zapewne kanalie jedne.

- To jest jadalne? - spytałam.- Nie że mam wątpliwości....Aleeee ja chce jednak żyć - ja wcale nie wątpię w ich zdolności kulinarne...znaczy no może trochę jednak tak.

Co to jest miłość? - JJ MaybankOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz