Minęły trzy miesiące. Wraz z początkiem kwietnia pogoda stała się naprawdę ładna. Kuba z fascynacją wyglądał przez okno i przyglądał się świeżo rozwiniętym kwiatom na drzewach, które rosły w ogrodzie pod jego oknem. Do tej pory nie zwrócił na niego uwagi. Może to dlatego, że kiedy tu trafił, to z gałęzi opadały ostatnie, złote liście, a trawa utraciła swój soczysty kolor? Teraz wszystko narodziło się z powrotem do życia. Kuba zwabiał na parapet okna w swoim pokoju rozśpiewane ptaki, które karmił chlebem z swojego obiadu. Mógł teraz jeść o wiele więcej rzeczy i nie potrzebował nadzoru Igi. Wiele zmieniło się od stycznia. Chłopak powoli nabrał ciała, a rozmowy z psychologiem zdawały się pomagać. Co prawda nadal miewał napady depresji, ale z czasem stawały się one rzadkością. Powrót do normalnej wagi był ciężki, czasami mało efektowny. Zdarzało się, że miał ochotę się poddać i panikował kiedy spoglądał w lustro. Walczył.
Udało mu się przekonać Igę, by nie odcinali mu kontaktu z Oliwią. Mógł ją widywać trzy razy na tydzień. Siadali wtedy w świetlicy i po prostu rozmawiali, często grając przy tym w takie gry jak warcaby, scrabble czy monopol. Byli pod stałym nadzorem, ale oboje starali się tym nie przejmować. Nie wracali do tematu pamiętnego sylwestra i raczej starannie go omijali.
Pewnego słonecznego dnia, gdy Kuba leżał w swoim łożku i czytał książkę, którą przyniosła mu Iga, rozległo się pukanie do drzwi.
- Masz gościa - jakaś pielęgniarka zajrzała do pokoju i patrząc wprost na niego, szeroko się uśmiechnęła.
Kuba zmarszczył brwi i zamknął książkę. Nie wiedział kogo się spodziewać. Jego mama nie mogła dzisiaj przyjechać, a Oliwia nigdy nie przychodziła do jego pokoju. Kto to mógł być?
- Cześć, Kuba - usłyszał znajomy głos.
Nigdy nie spodziewałby się, że osobą, która pojawiła się w progach szpitala był Adrian. Szatyn trzymał w prawej dłoni pęk balonów wypełnionych helem, a w drugiej zapakowane w ozdobne pudełko małe ciasto.
- Mogę wejść? - spytał niepewnie, gdy zobaczył poważną twarz Kuby i jego palce zaciśnięte na prześcieradle.
- Tak, wejdź.
Adrian poczłapał wolnym krokiem do łóżka Kuby, rozglądając się przy tym naokoło. Na oddział zamknięty nie trafiało dużo osób, dlatego chłopak ciągle był w pomieszczeniu sam.
Szatyn przyciągnął do siebie krzesło, które stało najbliżej łoża i usiadł.
- Wszystkiego najlepszego - powiedział i przywiązał do ramy łóżka kolorowe baloniki.
- Słucham? - zdołał wydukać Kuba i z niezrozumieniem popatrzył na sznurki, od teraz dyndające przy jego głowie.
- Dzisiaj są twoje urodziny. Kończysz siedemnaście lat - odparł beztrosko Adrian i cicho się zaśmiał.
- Ale... Który jest dzisiaj?
- Piątek, 4 kwietnia. Zapomniałeś o własnych urodzinach?
- Oh, wybacz, że w szpitalu wszystkie dni się tak zlewają - oboje zamilki i utkwili w sobie wzrok - Skąd wiedziałeś?
- Zapytałem twoją mamę, gdy była w szkole. Uznałem, że warto byłoby cię odwiedzić, bo wiesz, w końcu nie było cię na lekcjach od dłuższego czasu - przyznał Adrian i położył mu ciasto na kolanach - Sory, że tak bez świeczek, ale nie można wnosić "ognia" na teren szpitala. W sumie nie wiedziałem czy tort to dobry pomysł, sam wiesz... - nastolatek odwrócił wzrok od sylwetki Kuby.
- Jest w porządku. Dziękuję.
- Mama pomogła mi go zrobić. Sam nie jestem za dobrym kucharzem - zaśmiał się i atmosfera zrobiła się luźniejsza.
- Fajnie, że przyszedłeś - uśmiechnął się Kuba - Nie spodziewałem się, że...
- Że ktoś do ciebie wpadnie? Słuchaj, Kuba, to co mówiłem w tamtym roku było prawdą. Naprawdę chciałbym, żebyśmy zaczęli tą znajomość od nowa i przepraszam za wszystko, co się wydarzyło. Zachowałem się jak gówniarz.
- To prawda - potwierdził Kuba - Pewnie wcześniej bym ci nie wybaczył, ale sporo się zmieniło. Myślę, że mogę dać ci szansę, o ile to nie głupi żart.
- Przysięgam, że nie. Naprawdę bardzo, ale to bardzo cię przepraszam. Zgoda? - Adrian wyciągnął do niego swoją rękę.
- Zgoda.
- A no właśnie, zapomniałbym - szatyn zdjął z ramion plecak i zaczął przeszukiwać jego zawartość. W końcu wyciągnął z niego płaską paczuszkę w srebrnym papierze - To dla ciebie. Twoja mama zaprosiła mnie jednego dnia i pozwoliła zobaczyć twój pokój. Chciałem trafić w twój gust. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.
Kuba niepewnie roztworzył paczkę i zobaczył przed sobą nowiutki album zespołu Black Veil Brides - IV.
- Łał - wydusił tylko.
- Tej chyba nie masz, a widziałem, że lubisz ten zespół.
- Dzięki, naprawdę - Kuba wpatrywał się w otrzymany prezent i przejechał po nim opuszkami palców, jakby naprawdę nie wierzył, że ma go przed sobą.
Adrian został do czasu, kiedy Kuba musiał iść na sesję z psychologiem. Cała ta sytuacja zdawała się być nie do pomyślenia. Po raz pierwszy ktoś pamiętał o jego urodzinach, a nawet sprawił mu prezent.
Kiedy późnym popołudniem Kuba miał czas wolny, postanowił zająć się otrzymanym ciastem. Mimo tego, że nie powinien spotykać się dzisiaj z Oliwią, to postanowił odwiedzić ją w jej pokoju. Zabrał ze sobą tort, który dostał od Adriana i po cichu wyszedł z męskiego skrzydła.
Po zapukaniu do odpowiednich drzwi na damiskm oddziale, cicho je otworzył.
- O, Kuba - powiedziała zaskoczona Oliwia z końca pomieszczenia. Ona też miała łóżko tuż przy oknie - Co ty tu robisz? Czyżbyś nareszcie odważył się tu przyjść?
Kuba skinął głową do pozostałych dziewczyn, które były w pokoju. Tutaj nie było mowy o ani jednym wolnym posłaniu. Oprócz Oliwii było jeszcze pięć dziewczyn, które obserwowały go z zaciekawieniem i fascynacją w oczach.
- Hej - przywitał się z uśmiechniętą Oliwią - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?
- Skąd! Umieram z nudów, w dodatku muszę tu siedzieć z tymi wariatkami.
- Uważaj na słowa - wtrąciła się nagle jakaś blondynka, która zajmowała łóżko obok.
Oliwia tylko prychnęła i głośno się zaśmiała.
- Nieważne, siadaj - zrobiła mu miejsce na materacu - Co tam masz?
Kuba pokazał jej pięknie ozdobiony, czekoladowy tort z napisem 17, otoczony truskawkami i jagodami.
- Czy to ciasto? - zdziwiła się dziewczyna - A te cyfry... O cholera, masz dzisiaj urodziny!
Oliwia w mgnieniu oka uwiesiła się na jego szyi i mocno go przytuliła.
- Wszystkiego najlepszego!
Kuba szybko poczuł się zdezorientowany, ale odwzajemnił gest brunetki. Jeszcze parę miesięcy temu nie pomyślałby, że ta chodząca maszyna do zabijania jest zdolna do takich rzeczy jak przytulanie.
Nadal czuł na sobie wzrok pozostałych lokatorek Oliwii, ale starał się nie zwracać na nie uwagi.
- Dlaczego wcześniej nie powiedziałeś?
- Sam zapomniałem. Chcesz kawałek?
- Pewnie, dzisiejszy obiad był okropny. Umieram z głodu. Ale skąd to masz, skoro zapomniałeś o własnych urodzinach?
- Powiedzmy, że odwiedził mnie dzisiaj ktoś, kogo zupełnie się nie spodziewałem.
Tym sposobem, Kuba opowiedział Oliwii o Adrianie i o prezencie, który dostał. W końcu postanowili spróbować ciasta, które wręcz kusiło swoim wyglądem.
- Czekaj, ale czym my to pokroimy? Przecież nie dadzą nam noża - zauważyła Oliwia.
- Zgarnąłem dwa widelce ze stołówki. Co prawda są plastikowe, ale powinny wystarczyć - Kuba wyciągnął sztućce z kieszeni bluzy.
Po tych słowach delikatnie odkroili sobie po dużym kawałku i zaczęli jeść. Ciasto okazało się tak dobre, na jakie wyglądało.
- O mój Boże - westchnęła Oliwia - Jestem w niebie. To jest genialne!
- Racja, owoce też są niezłe. Jak na tą porę roku...
- Nawet nie wiesz, jakie to uczucie, kiedy zjesz coś takiego po tak długiej przerwie. Niesamowite.
- Tego nie musisz mi mówić - mruknął chłopak i oblizał czekoladę z koniuszka palca.
W tamtym momencie skierował głowę na prawo i widząc pozostałe osoby, które były w pomieszczeniu, zrobiło mu się głupio, że podzilił się ciastem tylko z Oliwią.
- Może chcecie po kawałku? - zapytał dziewczyny, które zajęte swoimi sprawami, nie za bardzo przejmowały się ich dwójką.
- Żartujesz sobie? - prychnęła jedna z nich - Czy ty wiesz ile to ma kalorii? Ohyda.
- Jedzenie jest złe. To oznaka słabości - dodała inna.
Kuba oblizał swój widelec i przyglądał im się w milczeniu. Wszystkie dziewczyny w tym pomieszczeniu widocznie chorowały na anoreksję (oprócz Oliwii, naturalnie). Czy on wyglądał tak samo jak one?
- Jesteśmy od was lepsze, silniejsze. Jadząc to, tylko się osłabiacie.
- Wyluzujcie. Chciałem być miły - speszył się chłopak.
- Ja pierdolę - zachichotała Oliwia i nabijając na widelec ogromny kawałek ciasta, wsadziła go sobie do buzi. Chciała zrobić im na złość - To są właśnie zwolenniczki pro any - szepnęła do Kuby.
- Co to do cholery jest?
- Później ci wyjaśnię. Chodźmy stąd, bo zaraz nas zabiją.
CZYTASZ
"Chłopak z Anoreksją"
Teen FictionHistoria niezwyke delikatnego i samotnego chłopaka, którego życie zmienia się wraz z pojawieniem groźnej choroby - anoreksji "Nagle znowu, przez krótką chwilę zacząłem mieć nadzieję, że los zgotował dla mnie coś cudownego, coś tak idealnego, że nawe...