4. "Kto by pomyślał"

3.6K 246 5
                                    

- Co ty tu robisz? - spytał zdezorientowany Kuba i właśnie teraz, patrząc w ciemne oczy matki, uświadomił sobie, jaka staje się dla niego obca. Miał przypuszczenia, że kobieta w ogóle nie wraca do domu na noc. Owszem, na stole w salonie pojawiały się pieniądze, za które Kuba miał kupować sobie potrzebne produkty czy rzeczy, ale nic po za tym.

- Udało mi się wyskoczyć z pracy - oznajmiła tamta, a chłopak uniósł do góry brwi i patrzył jak matka kończy wiązać swoje brązowe włosy w warkocz. Wyglądała inaczej.

Kuba podniósł klucze i wyminął szatynkę. Jedyną rzeczą na którą miał teraz ochotę, to zaszycie się pod kołdrą w swoim pokoju z jakąś dobrą książką. Nadal męczyła go sprawa z Adrianem.

- Wszystko w porządku, synku? - jego matka zdawała się nie zauważać wielkiej, deszczowej chmury rosnącej we wnętrzu domu - Przyniosłam nam obiad.

Kuba, który właśnie miał pokonać pierwszy schodek schodów i zastygł nagle w miejscu.

- Czuję się wspaniale - posłał matce fałszywy uśmiech.

Kłamca.

- Zaraz zejdę.

Obiadem okazało się zwyczajne mięso, ziemniaki i surówka. Matka Kuby właśnie miała nałożyć pierwszą porcję, gdy chłopak, który właśnie wszedł do kuchni i odchrząknął.

- Nie jestem głodny.

Zdziwił się z jaką łatwością przychodziło mu kłamanie. Zerknął na jedzenie w plastikowym pudełku i chociaż czuł, jakby zaraz miało mu rozsadzić żołądek z głodu, odwrócił głowę w inną stronę.

- Nie marudź, Kuba - skomentowała jego matka i podała mu pełen talerz - Siadaj przy stole i jedz.

Cisza. Przez chwilę dało się słyszeć dźwięk widelca odbijanego od talerza. Kuba grzebał sztućcem w swoim jedzeniu, próbując wymyślić sposób na uniknięcie posiłku, ale w końcu głód wygrał.

Chłopak pochłaniał swoją porcję, chociaż każde połknięcie sprawiało mu ból. I to było najgorsze. Zanim pojawiła się u niego ta obsesja na punkcie swojego ciała, kochał jedzenie. Lubił patrzeć na kolorowe potrawy, uwielbiał obserwować jak mama robi dla niego ciastka i wprost przepadał za chodzeniem do restauracji czy kawiarnii. Teraz to się skończyło, a on przeklinał siebie za nadmierny apetyt.

- Dostałam wiadomość z twojej szkoły.

Jego rozmyślania przerwał głos matki. Zakrztusił się wodą, którą właśnie pił, a jego twarz w sekundzie zrobiła się czerwona.

Przyłożył chusteczkę do ust i próbował nie zwymiotować, czekając przy tym na dalsze słowa matki, która widocznie nie widziała dziwnego zachowania syna.

- Skontaktowała się ze mną pielęgniarka. Mamy wybrać się do niej na rozmowę... Masz mi coś do powiedzenia?

- Nie mam pojęcia o co chodzi - Kuba odlożył na bok sztućce i spojrzał kątem oka w stronę wyjścia. Tak bardzo chciałbym teraz wyjść i zapomnieć o wszystkich problemach.

- Brzmiało to poważnie. W każdym razie przyjdę w poniedziałek do szkoły i zobaczymy o co chodzi.

- Naprawdę nie musisz - Kuba zmusił się do uśmiechu.

- Będę koło 12:00, jaką będziesz miał wtedy lekcję?

- Mamo...

- Zapytałam o coś!

- Język polski - burknął chłopak, zaciskając pod stołem pięści - Idę do siebie.

Wstał, odsuwając ze zgrzytem krzesło od stołu i wyszedł,  pozostawiając prawie pusty talerz.

Na schodach usłyszał już tylko westchnięcie.

- Nastolatki...

Parę sekund później zakluczył się w łazience i spoglądał tępo w lustro. Na myśl o tym, że czeka go jeszcze mnóstwo pracy domowej na weekend, miał ochotę walnąć pięścią w ścianę albo lepiej w lustro, bo czuł cholerne wyrzuty sumienia.

Wszystko przez jeden posiłek.

W poniedziałek Kuba myślał o wyprawie na wagary, ale wtedy przypomniał sobie o wizycie jego matki w szkole.

Lekcje ciągnęły się w nieskończoność, a w dodatku znowu czuł na sobie wzrok Adriana, którego ciężko było uniknąć. Na piątej lekcji ktoś zapukał do drzwi.

- Dzień dobry, czy Kuba mógłby wyjść z tej lekcji? Mamy sprawę do załatwienia

- Oh, w porządku, słyszałam o tym, że ma pani przyjść - powiedziała polonistka.

Świetnie, wszyscy już wiedzą...

- Zapiszę tylko Kubie pracę domową na tablicy, więc proszę poczekać przed salą.

Mama Kuby wyszła, a nauczycielka zaczęła pisać na tablicy.

- Ojej, mamusia musiała przyjść do szkoły - Ksawery, który siedział w czwartej ławce pociągnął Kubę za kaptur - Ciekawe co takiego mogło się stać? Może jej syneczek pociął się cyrklem?

Rozległo się parę chichotów.

Kuba tylko westchnął i chowając książki do plecaka naciągnął bardziej rękawy bluzy. Po klasie rozniosły się szepty, ale to nie była żadna nowość.

Opuścił salę i podszedł do matki. W mileczeniu poszli do pokoju pielęgniarki. Kuba skrzywił się, ponownie czując zapach leków i gumowych rękawiczek.

- To naprawdę jest konieczne? - powiedział cicho.

- Kuba - upomniała go mama - Proszę Cię, nie marudź. Musimy dowiedzieć się o co chodzi.

Po czym zapukała i otworzyła drzwi.

- Dzień dobry. Przyszłam w sprawie Kuby...

-  O, dzień dobry. Cieszy mnie, że się pani pojawiła. Już od jakiegoś czasu chciałam z panią porozmawiać... Proszę usiąść.

Tak zrobili. Pielęgniarka zaczęła coś mówić o badaniach w szkole, a potem niespodziewanie oznajmiła;

- Kuba nie przychodzi na badania, w dodatku ostatnio zasłabł na boisku. Próbował wmówić mi, że w dniu ważenia nie było go w szkole. Niepokoi mnie to, dlatego chciałam z panią porozmawiać.

- Jak to zasłabł? Co mi pani opowiada?

Nastąpiła chwila ciszy. Tik tak, tik tak.

- Może mogłabym zbadać Kubę przy pani.

Nie, Kuba zaczął panikować i wbił wzrok w trampki. Już widział jak będzie musiał się rozbierać i wchodzić na tą przeklętą wagę.

- W porządku - odparła mama Kuby, bedąc w lekkim szoku po tym co usłyszała. Jej zawsze grzeczne dziecko miałoby unikać pielęgniarki i w dodatku kłamać?

- Kuba, proszę zdejmij ubrania.

Chłopak nie ruszył się z miejsca.

- Kuba, nie utrudniaj.

Powoli wstał i ściągnął bluzę. Potem buty, a na końcu zsunął spodnie z bioder, tępo wpatrywając się swoje skarpetki. Został w samej bieliźnie i koszulce na długi rękaw.

- Jeszcze koszula - upomniała go pielęgniarka.

- Nie - nastolatek rzadko się komuś stawiał, ale teraz nie miał wyboru - Nie chcę.

- Kuba - jego matka pokręciła głową - Przestań robić kło...

- W porządku, może zostać w koszulce, jeśli chce - przerwała pani Kosecka ze zrezygnowaną miną - Kuba, proszę, wejdź na wagę.

Chłopak skulił się w sobie. Znowu poczuł się gruby i beznadziejny. Spojrzał wyzywająco na wagę. To wszystko było bez sensu.

Zawsze będzie tym przegranym.

Z notatnika Kuby:
" Mój pierwszy, pełny posiłek od miesiąca był w ten piątek.
Kto by pomyślał"

"Chłopak z Anoreksją"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz