Odpieprz się, zboczeńcu.

14K 1.1K 122
                                    

Ledwo weszłam do łazienki, a już wiedziałam, że spokojnego prysznica mieć nie będę. Znajome nucenie oraz charakterystyczny zapach mięty, pomieszany z czymś, czego określić nie mogłam, wyraźnie wskazywał na to, że w jednej z kabin już kręci się Harry. Najprawdopodobniej w tej, obok której wisiał różowy ręcznik i bokserki z Kubusiem Puchatkiem.

Kręcąc głową nad jego doborem stylizacji, ruszyłam do tej wolnej kabiny. Oczywiście, że mogłam wyjść i przeczekać aż chłopak sobie pójdzie. Byłam jednak zbyt zmęczona, padłabym po minucie bezczynności. Dlatego starając się nie wydać swojej obecności, powoli rozłożyłam swoje kosmetyki na odpowiedniej półce, zdjęłam co miałam do zdjęcia i odkręciłam wodę, starając się ustawić jej odpowiednią temperaturę. O dziwo, obyło się bez zbędnych uwag ze strony chłopaka. Niestety, moje szczęście skończyło się w momencie, kiedy doszłam do etapu mycia włosów.

– Smutno mi było bez ciebie przez te kilka dni, tygrysku. – Harry odezwał się z taką pewnością siebie, że aż zakrawała o bezczelność. – Samotne prysznice to nie to samo. A jak chciałem z kimś pogadać, usłyszałem tylko: Odpieprz się, zboczeńcu.

– Mogę ci powiedzieć to samo – stwierdziłam, lekko rozbawiona. Owszem, przez 3 dni udało mi się go nie spotkać. Nie sądziłam jednak, że ten chłopak byłby aż tak szalony, żeby gadać do innych użytkowników łazienki. A kiedy wyobraziłam sobie taką sytuację, aż parsknęłam śmiechem.

– Coś mi się nie wydaje, żebyś przeklinała – chłopak stwierdził tymczasem.

– Skąd taki wniosek?

– Gdyby tak było, opieprzyłabyś mnie od góry do dołu na samym początku.

– Oh, czyli to tutaj popełniłam błąd - pokiwałam głową. Spodziewałam się jakiegoś rozbawienia z jego strony, albo co najmniej mało błyskotliwej riposty, ale zamiast tego usłyszałam jedynie syk bólu i przeciągłe ała. – Nie mów, że aż tak cię to zabolało – prychnęłam, mimo wszystko z lekką obawą co mu się tam stało. Prysznic był przecież niebezpiecznym miejscem.

– Szampon wszedł mi do oczu – usłyszałam tymczasem jego oburzony głos. Brzmiał zupełnie tak, jakby pięciolatek obraził się, bo zabrano mu samochodzik. Nic więc dziwnego, że natychmiast wybuchnęłam głośnym śmiechem. – Zamiast współczuć czy zaproponować pomoc, śmiejesz się ze mnie? – Harry natychmiast podniósł głos - Ty musisz być ruda. Tylko rude są takie wredne.

– Czy ty mnie gdzieś podglądasz? – Natychmiast zmarszczyłam brwi, rozglądając się wokół siebie z niepewnością, przy okazji zakrywając swoje strategiczne miejsca.

– Serio? – Pisnął, kiedy upewniłam się, że niemożliwym było, żeby mnie widział. – No mówiłem, rude są wredne.

– Nawet nie wiesz jak bardzo – syknęłam, lekko oburzona. Moje włosy były chyba jedyną rzeczą, która mi się we mnie podobała, a więc każda niepochlebna uwaga w och stronę mocno mnie dotykała.

– To groźba czy obietnica? Bo niejasno zabrzmiało. – Zirytowana jego durnowatą uwagą, złapałam pierwszy lepszy przedmiot i rzuciłam przez ściankę, licząc na to, że spadnie na jego durny łeb. Sądząc po syknięciu z jego strony, rzeczywiście mi się udało, co natychmiast wywołało u mnie uśmieszek zwycięstwa. Który zelżał po słowach Harry'ego.

– Bądź pewna, że już tego nie odzyskasz.

Tygrysku? || HSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz