Jesteś gejem?

13K 1.2K 79
                                    

Z zamachem odkręciłam ciepłą wodę, chcąc jak najszybciej zapomnieć o tym co przed chwilą widziałam. To było jednak zbyt trudne, zwłaszcza, że musiałam wymienić kabinę, którą zwykle używałam, na tę obok, do której zdecydowanie nie byłam przyzwyczajona. Niby niewielka różnica, ale jednak okno osadzone w ścianie obok nieco mnie krępowało, nawet jeśli znajdowałam się na 3 piętrze, a szybę przykrywało coś matującego. Ale czy miałam inne wyjście? Lepsze to, niż kontakt z tamtym czymś.

Ugh, nie, to zły pomysł myśleć co ktoś tam robił.

Wzdrygając się z niesmaku, skupiłam się na tym, na czym powinnam pod prysznicem. Już po chwili całkowicie skupiłam się na oczyszczaniu twarzy, nucąc w głowie jakąś bliżej nieznaną melodię. Może właśnie dlatego nie usłyszałam, że ktoś wchodzi do łazienki.

– Zajęłaś moją kabinę, Tygrysku – dopiero po głosie zorientowałam się, że na prysznic wpadł jeszcze Harry. Co dziwnym trafem lekko mnie ucieszyło. Szybko wytłumaczyłam to sobie tym, że znowu nie widzieliśmy się kilka dni.

– Nie chciałam popaść w rutynę – rzuciłam niezobowiązująco, jakoś nie mając ochoty tłumaczyć mu tej zmiany. Zwłaszcza kiedy usłyszałam jak otwiera drzwi tej mojej kabiny, dzięki czemu sam mógł się przekonać co do mojej decyzji.

– Akurat, coś... – Urwał, po czym z jego ust wyszło pełne obrzydzenia westchnięcie. - Fuuuu, co za bydlę tu było – jęknął, trzaskając drzwiami. I chociaż sama przed chwilą zareagowałam podobnie na widok tych białych plam na zasłonce, których pochodzenia nietrudno się było domyślić, jego reakcje wydała mi się zabawna i mimowolnie parsknęłam śmiechem.

– Jak chcesz to sam się tam kąp – stwierdziłam wyniośle.

– Nie mam zamiaru – prychnął, po czym usłyszałam jego kroki zbliżające się do mojej kabiny. – Poczekam aż skończysz – sądząc po odgłosach, zatrzymał się tuż przed drzwiami i oparł o ścianę.

W tym momencie moja radość z jego obecności wyparowała. Kiedy zniesmaczona tym, co zobaczyłam w prysznicu obok, wleciałam do tej kabiny, przypadkowo ramieniem trąciłam kran, przez co doszczętnie zamoczyłam swoje ubrania. Jedynie ręcznik ostał się jako-tako suchy, ale przecież nie mogłam przy nim tak po prostu wyjść okręcona skąpym skrawkiem materiału.

– Jak będziesz tam stał to w życiu nie wyjdę – rzuciłam całkowicie poważnie.

– Nie dość, że ruda, to pewnie i jedynaczka, co? – Harry jednak uznał to za żart i zaśmiał się melodyjnie. – Dzielić się nie umiesz.

– Dla twojej informacji mam starszego brata – prychnęłam. – A teraz po prostu czuję się tak, jakbyś na mnie dybał.

– Nie dybam – zaprzeczył natychmiast. Nie to, że mu nie wierzyłam, ale ten jego wesoły ton nie zabrzmiał zbyt przekonująco. – Czekam jak człowiek na prysznic.

– A nie możesz w swoim pokoju? – Pisnęłam, lekko zdesperowana. Naprawdę nie uśmiechało mi się paradowanie przed nim w samym ręczniku. W ogóle nie miałam zamiaru mu się pokazywać. Zdecydowanie wolałam, kiedy nasza znajomość, o ile to coś można było znajomością nazwać, pozostawała na etapie rozmowy. Zwłaszcza po ostatnim spotkaniu.

– Mam wrażenie, że chcesz mnie stąd wykurzyć – Harry tymczasem mruknął z lekką pretensją, co lekko wytłumił szum wody. Ale zdołałam usłyszeć.

– To nie jest wrażenie.

– Mówiłem ci już, że jestem niegroźny – stwierdził. Tego potwierdzić nie mogłam. Jedyne bezpieczeństwo, które mogłabym czuć w takiej sytuacji to wtedy, kiedy okazałoby się, że.

– Jesteś gejem? – Wyrwało mi się. W odpowiedzi natychmiast dostałam prychnięcie.

– Nie. Skąd w ogóle ten pomysł?

– Czyli jesteś groźny – rzuciłam tylko, całkowicie ignorując jego pytanie, co spotkało się z jego niecierpliwym westchnięciem.

– A ty okropnie uparta. I tak stąd nie pójdę.

– To ja stąd nie wyjdę – zadeklarowałam, z zamachem odstawiając szampon na półkę, jakby dla zaakcentowania swoich słów.

– Zapomniałaś piżamy... – Harry powiedział niespodziewanie. Chyba zorientował się, że na drzwiach nie ma moich ubrań, które aktualnie leżały w kupce na podłodze, żeby przypadkiem nie zamoczyć małego korytarzyka między kabinami. – Możesz przecież wyjść w czym przyszłaś – zaproponował. No geniusz, nie ma co.

– Zachlapałam – mruknęłam cichutko, zażenowana własną głupotą. I słusznie, bo głupek od razu mnie wyśmiał.

– Typowy pechowiec z ciebie – przewróciłam oczami na jego słowa. – Rozumiem, że boisz się wyjść w ręczniku?

– No wyobraź sobie, że to trochę krępujące – prychnąłem z irytacją. Byłam nawet gotowa na batalię słowną, dlatego jego odpowiedź z lekka mnie zdziwiła.

– Okej, pójdę sobie. Znaj moje dobre serce – rzucił, niezwykle przyjaznym tonem. – I zostawiam to, tylko nie utop – marszcząc brwi w zaskoczeniu, odwróciłam się w kierunku drzwi, idealnie by dostrzec jak dłoń z tatuażem zarzuca na nie czarną, wielgachną koszulkę. – Jest czyściutka, świeżo z prania.

– Nie musisz – chrząknęłam, lekko zdekoncentrowana. Nie wiem dlaczego, ale nagle poczułam dziwne gorąco na policzkach. I to wcale nie od wody.

– Mnie się wstydzisz, a co pomyśleć o tych, których możesz spotkać na korytarzu – stwierdził sympatycznie. Trudno się z nim było nie zgodzić. Tak więc podziękowałam mu donośnie, czego chyba nie usłyszał, bowiem już po chwili trzasnął drzwiami i chyba oddalił się w stronę swojego pokoju. Za co w tym momencie byłam mu naprawdę wdzięczna.

Tygrysku? || HSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz