Sympatycznie kolorowych snów.

12.3K 1.1K 82
                                    

Wchodząc do łazienki usłyszałem jakąś krótką modlitwę, a potem donośny rechot dochodzący z ulubionej kabiny Lizzy. Zresztą sam głos należał do niej, co w zasadzie lekko mnie ucieszyło, bo znowu mijaliśmy się przez kilka dni. Człowiek szybko przyzwyczaja się nawet do najdziwniejszych sytuacji i szczerze mówiąc samotne prysznice wydawały mi się teraz jakieś takie bez wyrazu. Z drugiej strony nieustanne pomruki dziewczyny też wydawały się nie na miejscu.

– Co ty tam robisz, Tygrysku? – Zawołałem więc, donośniej niż zazwyczaj, żeby mieć pewność, że mnie usłyszy.

– Harry! – Pisnęła entuzjastycznie. Mimo że wchodziłem akurat do swojej kabiny i po łazience rozległ się głuchy trzask, byłem pewny, że klasnęła też w ręce. Czego jak czego, ale takiej reakcji zupełnie się nie spodziewałem. – Boże, jak ja za tobą tęskniłam! Gdzie się ukrywałeś przede mną, hmm?

– Tygrysku, czy ty jesteś pijana? – Zmarszczyłem brwi, coraz bardziej zaniepokojony. Miałem ją wprawdzie za małą wariatkę, w końcu nie każdy odważyłby się zagadać do kogoś pod prysznicem, ale mimo wszystko Lizzy zawsze zachowywała dystans. Po naszym ostatnim godzinnym biadoleniu może troszeczkę się do mnie zbliżyła, ale na pewno nie aż do tego stopnia. Byłem na 90% pewny, że zabalowała.

– Ja? Skąd! – Wrzasnęła, chyba znowu uderzając o ścianę, czym upewniła mnie w moich przypuszczeniach. – To podłoga faluje.

– Kto cię wypuścił w tym stanie pod prysznic? – Zapytałem, w duszy zastanawiając się kim jest jej opiekuńcza współlokatorka. – Przecież ty się tam utopisz.

– Dobrze mi idzie.

– No właśnie słyszę.

– Harry... – Szepnęła niespodziewanie, co mogłem usłyszeć tylko dzięki temu, że zakręciła wodę u siebie, a moja ledwo leciała ze słuchawki. – Czy ty się o mnie martwisz?

– Jak znajdą martwe ciało i moje DNA w kabinie obok, to jak myślisz, kogo posadzą? – prychnąłem, siląc się na żart. Łomotanie o ściany ustało, uznałem więc, że nic poważnego jej nie grozi i wziąłem się w końcu za prysznic.

– To już mnie nie lubisz? – Jęknęła smutno. Wyobrażałem sobie nawet jak wydyma usta, co wywołało uśmiech rozbawienia na moich ustach.

– Zdecydowanie wolę cię trzeźwą - zaśmiałem się cicho, w czym mi zawtórowała. Lubiłem jej śmiech. Wprawdzie brzmiała jak duszona koza, ale jak już się zaśmiała, byłem pewny, że szczerze. Szybko jednak całe rozbawienie uciekło, kiedy znowu usłyszałem podejrzany huk. – Lizzy, serio, ty się tam zaraz utopisz. Wyłaź, odprowadzę cię do pokoju – z zamachem zakręciłem wodę, sięgając po ręcznik. Naprawdę bałem się, że całkowicie straci równowagę i walnie gdzieś głową.

– Już kończę – odpowiedziała radośnie. – Poradzę sobie.

– Li... – urwałem, kiedy zobaczyłem nad swoją kabiną jej szczupłą dłoń, machającą mi na pożegnanie.

– Dobranoc, Harry – zaśmiała się, po czym usłyszałem trzask drzwi. – Sympatycznie kolorowych snów.

W totalnym przyspieszeniu dokończyłem wycieranie i zarzuciłem na siebie cokolwiek, by po chwili móc wyjść z kabiny. Kiedy jednak wyleciałem biegiem na korytarz, już niczego nie zauważyłem. Nie licząc jedynie zielonego biustonosza tuż obok drzwi łazienki.


Tygrysku? || HSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz