Idiota.

12.4K 1.1K 46
                                    

Guzdrałam się pod prysznicem jak nigdy, a jedną z głównych przyczyn był obezwładniający kac. Głowa dosłownie mi pękała, mózg prawie wyciekał uszami, dlatego tak przyjemnie było czuć ciepłą wodę rozluźniającą ciało. Z drugiej strony jej szum trochę mnie drażnił, ale to zdecydowanie nie był powód, żebym zrezygnowała z tej małej przyjemności. Poza tym miałam też inny, mniejszy plan, którego ważna część od godziny się tu nie pojawiała.

Owszem, miałam na myśli Harry'ego. Gdzieś w moich mglistych wspomnieniach pojawiła się wycieczka pod prysznic i wielka radość spowodowana przybyciem chłopaka. Nie kojarzyłam jednak co więcej robiłam. To było mocno niepokojące. Po alkoholu zawsze mi odwalało, a wczoraj naprawdę puściły mi hamulce. Po ludzku bałam się z czym mogłam do niego wyskoczyć. I chociaż byłam tego piekielnie ciekawa, w momencie kiedy drzwi od łazienki trzasnęły, a do moich uszu doszło znajome pomrukiwanie, sparaliżowała mnie nieśmiałość. Chyba wcale nie chciałam wiedzieć co wczoraj robiłam. Przełykając jednak ślinę i próbując ignorować ból w czaszce, zdobyłam się na odwagę, by się odezwać.

– Cokolwiek wczoraj mówiłam, to nie była prawda – zapiszczałam. Głos dziwnym trafem odmówił mi posłuszeństwa.

– Serio? – Tymaczem głos Harry'ego spływał rozbawieniem. – Czyli cofasz wyznanie miłości, to, że śnisz o mnie po nocach, masz fantazje erotyczne ze mną w roli głównej i bardzo chętnie wbijesz mi do kabiny?

Wybałuszyłam oczy na ścianę przede mną. A kiedy zechciałam coś powiedzieć, gula w gardle zablokowała mi połowę zdania.

– O czym ty...

– Żartowałem, tylko się wywracałaś. – Harry rzucił szybko, śmiejąc się w głos. No naprawdę, bardzo zabawne.

– Idiota – warknęłam, jednocześnie wzdychając z ulgą. Czyli ostatecznie nie było tak źle.

– Przynajmniej uczciwy – stwierdził poważnie. Wraz z tymi słowami zauważyłam mały ruch nad moją kabiną, a gdy przypatrzyłam się uważniej, dostrzegłam dłoń Harry'ego, zawieszającą na ściance biustonosz. Mój biustonosz. – Wczoraj zostawiłaś – rzucił rozbawionym tonem. – Słodkie te żabki.

– O Boże... – jęknęłam, szybko zgarniając swoją własność. Nawet nie martwiło mnie to, że mogę go zmoczyć. Bo czy to miało to teraz jakiekolwiek znaczenie? I może to głupio zabrzmi po tych naszych sesjach pogawędkowych pod prysznicem, ale nigdy w życiu nie czułam się tak zażenowana. Co jednocześnie wyjątkowo bawiło Harry'ego.

– Wystarczy dziękuję – zarechotał, już po chwili poważniejąc. –Tak w ogóle to jutro proponuję umówić się wcześniej. Wychodzę na koncert.

– Umówić gdzie? – Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc tego, co do mnie mówił. Czy mój wczorajszy odlot spowodował, że zgodziłam się z nim gdzieś wyjść? Nie, tak zdecydowanie nie mogło być. Myśl spotkania gdzieś w innym miejscu napawała mnie zbyt dużym przerażeniem, bym, nawet po pijaku, mogła się na to zgodzić. Przecież poznaliśmy się pod prysznicem! Owszem, gadaliśmy parę razy o pierdołach, zdążyłam poczuć do niego pewną nić sympatii, ale zdecydowanie nie chciałam rozwijać tej nici poza prysznice. No bo jakie by to było krępujące, gdybym w końcu stanęła z nim w twarzą w twarz? Z chłopakiem, który przypomnę, miał mnie za wariatkę napastującą nagich facetów w łazience?

Na szczęście, odpowiedź nie była tak straszna jak przewidywałam.

– No na prysznic.

– Oszalałeś, nie będziemy się nigdzie umawiać – rzuciłam zdecydowanie, jednocześnie czując niesamowitą ulgę, że nie obiecałam mu czegoś, z czego teraz chciałam się wykręcać. – Zresztą jutro zjeżdżam do domu na weekend.

– Oh, czyli znowu będę sam? – Jęknął z teatralnym smutkiem. Nawet pomimo przejmującego bólu, niezwykle mnie to rozbawiło i na mojej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech. O czym wcale nie zamierzałam mu jednak wspominać.

– Proponuję poszukać jakichś przyjaciół – mruknęłam zamiast tego.

– Oszalałaś? – Harry sparodiował mój poprzedni ton. – Kto by chciał ze mną biadolić pod prysznicem? Tylko ty jesteś taka szalona.

– To nie był komplement, wiesz? – Prychnęłam. Miałam ochotę się z nim trochę podroczyć, ale w życiu nie spodziewałam się takiej odpowiedzi, jaką otrzymałam.

– Z całą miłością, był. Ten szalony pierwiastek uwielbiam w tobie najbardziej.

– Nie słyszę co mówisz. Woda okropnie tu szumi – wrzasnęłam, ku nasileniu się bólu w mojej głowie. Ale zdecydowanie było warto. Ból dziwnym trafem przyjmowałam lepiej niż poczucie zażenowania, które wykwitło we mnie po jego słowach wraz z rumieńcami na moich polikach. Nie mam pojęcia co go opętało, ale takich rzeczy wolałam nie słuchać.

Tygrysku? || HSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz