Wyjdź za mnie.

14.2K 1.1K 122
                                    

– Jak mogłaś mi to wczoraj zrobić! 

Ledwo weszłam do kabiny, a już usłyszałam pełen pretensji głos Harry'ego. Tak szybko zgapnął się, że to ja? Zaskoczona, rozejrzałam się wokół siebie, ale nic podejrzanego nie zobaczyłam. Wzruszyłam więc ramionami na ten jego szósty zmysł i zaczęłam spokojnie rozpakowywać swoje kosmetyki. 

– Natknąłem się na panią z portierni, wyskoczyła zza rogu, zawału prawie dostałem – dodał po chwili, pobudzając moją wyobraźnię. A widok dorosłego faceta piszczącego ze strachu na widok małej kobietki, wydał mi się przezabawny. Nawet jeśli nie do końca wiedziałam jak ten facet wyglądał. Nic więc dziwnego, że najzwyczajniej w świecie parsknęłam śmiechem. – To nie jest śmieszne – oburzył się od razu.

– Oj jest, nawet bardzo – kiwnęłam głową w odpowiedzi, swobodnie odpinając guziczek w spodniach. Zanim zdążyłam zrobić cokolwiek innego, drzwi od kabiny z toaletą niespodziewanie trzasnęły, a do moich uszu dotarł obcy, męski głos.

– Ludzie, idźcie do pokoju.

Zdusiłam w sobie chęć zaśmiania się. Zmrużyłam nawet oczy, jakby to w jakikolwiek sposób miało mi pomóc w uspokojeniu. Nie poskutkowało, ale dzielnie walcząc, wróciłam do dalszych czynności prysznicowych, gimnastykując się ze zdjęciem spodni. Kiedy odwieszałam dżinsy na drzwi, żeby przypadkiem mi się nie zamoczyły, usłyszałam trzaśnięcie drzwi wyjściowych, co znaczyło, że obcy już sobie poszedł. I nie wiem czemu, to jeszcze bardziej mnie rozbawiło, powodując gromki wybuch śmiechu z mojej strony. Który połączył się z melodyjnym śmiechem Harry'ego.

– Zdeprawowałaś kolesia – stwierdził, pomiędzy głębokimi oddechami. Całkiem zabawnie się śmiał.

– To ty cały czas gadasz – rzuciłam mimo wszystko, nie chcąc zostać z tyłu z tym dogryzaniem.

– A ty mi odpowiadasz, Tygrysku – zaakcentował ostatnie słowo w ten sposób, że aż przewróciłam oczami. W dodatku przypomniałam sobie o tych wszystkich wsuwkach w moich włosach, które miały pomóc mi utrzymać niechlujny koczek w idealnym stanie przez cały dzień. Zaczynając je wyciągać, pokusiłam się nawet o dogadanie temu bezczelowi.

– Czyli zostawienie cię pod prysznicem z duchami nie jest wystarczająco okropne, żebyś się obraził i przestał do mnie odzywać do końca życia? – Wyśmiałam jego wczorajsze zachowanie. Myślałam, że dzięki temu kierunek rozmowy nieco się zmieni, ale niestety.

– Nie, bo wiem, że byś tego nie chciała – zaśmiał się, tym swoim charakterystycznym sposobem.

– Czyżby? – prychnęłam wyniośle.

– Gdyby tak było, już dawno byś mnie olała – rzucił zaczepnie. A ja nie zamierzałam tego zostawiać bez słowa. Chciał olania? 

Nie bacząc na nic, chwyciłam w dłoń słuchawkę prysznica i wystawiłam nad moją kabinę. Musiałam jednak stanąć na palcach, gdyż wysokim wzrostem zdecydowanie nie grzeszyłam. Jednocześnie odkręciłam wodę, oczywiście tą najzimniejszą, kierując strumień w stronę, mając nadzieję, Harry'ego. 

– NIE DOSŁOWNIE! – Wrzasnął od razu, wywołując u mnie uśmieszek zwycięstwa. Uznałam, że na razie mu wystarczy i szybko zakręciłam wodę, odkładając słuchawkę na miejsce. – Czy ty się w dżungli wychowałaś? – Harry pisnął jeszcze, na tyle głośno, że pretensja w jego głosie odbijała się od ścian. – Masakra, jaka zimna... – Usłyszałam jego głębokie westchnięcie. Już nawet miałam je wyśmiać, kiedy poczułam jak coś lodowatego ląduje mi na głowie.

– Nie, Ha...! – Urwałam, kiedy woda uderzyła mnie o plecy. Cholera, naprawdę zimne! Nie zdążyłam jednak nawet pisnąć, kiedy zimno ustało. A ja jedynie mogłam patrzeć na siebie, ociekającą wodą. – Jeszcze się nie rozebrałam! – Pisnęłam z wkurzeniem, przyglądając się swojej czarnej koszulce, teraz lepiącej się do mojego ciała. – Przemokłam przez ciebie!

– Jeszcze nigdy tak szybko nie sprawiłem, że dziewczyna jest mokra. – Zamiast współczucia, doczekałam się jedynie wyśmiania. Które od razu skwitowałam przewróceniem oczu. Wow, wyżyny poczucia humoru.

– To prysznic, zboczeńcu, nie ty. – Prychnęłam. Durna uwaga.

– Czyżby? – Sparodiował mój wcześniejszy ton. Zignorowałam go, a jakże. Zamiast mu odpowiadać, zajęłam się zdejmowaniem koszulki i przyglądaniem się na jej opłakany stan. Nawet strzepnięcie jej nie pomogło.

– No i gdzie ja to wysuszę... – Mruknęłam do siebie, odwieszając ją na najbliższą ściankę. Skąd zniknęła w sekundę.

– Led Zeppelin? – Usłyszałam, zanim zdążyłam zareagować.

– No kretynie, moja koszulka! – Wrzasnęłam, co odbiło się niezłym echem po łazience. Jak widać, moje wkurzenie go nie wzruszyło, bo nadal trzymał moją koszulkę.

– Wiesz kim są Led Zeppelin, Tygrysku? – spytał niespodziewanie.

– No chyba każdy wie! – Westchnęłam niecierpliwie. Zaczęłam się nawet zastanawiać czy nie zajrzeć przez którąś z wyrw co się dzieje z moją własnością, ale bałam się, że cokolwiek tam zobaczę, zryje mi psychikę do końca życia.

– Nikt, z kim miałem okazję rozmawiać nie wie. A koszulki z logami wszyscy noszą. – Usłyszałam tymczasem jego poważny ton. – I naszywka z Nirvaną. Serio, wyjdź za mnie – rzucił niespodziewanie, w końcu oddając mi moją własność. Na którą polowałam z pół roku, więc jej strata bardzo by mnie zdenerwowała.

– Tak bez pierścionka? – Prychnęłam, sięgając po materiał i odwieszając go jak najdalej od niego. – Nie ma mowy.

– No przecież dałem ci pierścionek, już na pierwszej randce – zaśmiał się. Z irytacją musiałam przyznać, że znowu dźwięk jego śmiechu wywołuje u mnie rozbawienie. Wolałam się z tym jednak nie ujawniać za bardzo, więc tylko prychnęłam teatralnie.

– Oddałeś mi mój.

– Pierścionek to pierścionek, nie ma znaczenia czyj - stwierdził. Już miałam mu powiedzieć, że to jednak jest jakaś różnica, kiedy nad ścianką dzielącą nasze prysznice, pojawiła się jego dłoń, na której podawał mi jakiś kawałek metalu. – Może być?

Z ciekawości po niego sięgnęłam. Szczerze mówiąc spodobała mi się obrączka z wygrawerowanym PEACE na boku. Automatycznie wcisnęłam ją na palec, podziwiając jak prezentuje się na mojej dłoni.

– Okropnie duży – mruknęłam, próbując dopasować go do jakiegokolwiek palca. Ale ni w ząb. Harry musiał mieć naprawdę wielkie dłonie. Ostatecznie założyłam pierścionek na ten środkowy, natychmiast podnosząc rękę, by i Harry mógł zobaczyć. – I jak?

– Pomalowałabyś sobie paznokcie jak człowiek – usłyszałam tylko. No nie ma to jak komplement! Prychając pod nosem, od razu ściągnęłam pierścionek, oddając go Harry'emu. Doczekałam się jedynie śmiechu z jego strony. Okej, może i miałam obdrapany lakier, ale to nie znaczyło, że mógł się ze mnie wyśmiewać.

– Odwołuję ślub – rzuciłam z głęboką urazą w głosie.

– Chcesz mnie wystawić? MNIE?! O ty cholero – pisnął, a już po chwili jego dłoń ze słuchawką prysznicową pojawiła się nad ścianką. I kolejny raz miałam okazję spotkać się z lodowatą wodą, która wyrwała z mojego gardła głośny pisk.

– Harry!

Tygrysku? || HSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz