Rozdział 7

178 7 0
                                    

Angel

Teraźniejszość

– Widzę twoją minę, powiedz mi co cię trapi – spogląda na mnie Sofia, która jednak dostrzega mój zły humor. W swoim pokoju wyćwiczyłam do perfekcji sztuczny uśmiech.

Jej oczy wrzynają się w moją czaszkę. Nigdy jej nie okłamałam, nigdy nawet nie chciałam tego zrobić. Teraz też nie pozostanę dłużna.

– Sofia, widziałaś jak się na mnie patrzył? – Czuję na całym ciele gęsią skórkę, a na karku włosy stają mi dęba. – Chce mi się wymiotować.

Wstaję z kanapy, na której razem z przyjaciółką usiadłam po przyjściu ze spotkania. Dochodziła północ, a ja zamierzałam się napić i znieczulić. Nadal czuję na sobie wzrok ojca, który patrzył na mnie niczym jak na zwierzynę. Wchodzę do przestronnej łazienki, podobnej do tej w której przepłakałam pierwszą noc po ucieczce. Moim ciałem wstrząsa chęć ucieczki.

Kolejny raz.

Zamykam oczy, wyobrażam sobie gołębie wzbijające się w niebo. Mój oddech spowalnia, a w brzuchu kotłują się emocje. Nachylam się nad muszlą klozetową wkładając dwa palce do gardła. Muszę się pozbyć tego uczucia. Drażnię język oraz gardło i już po chwili czuję odruch wymiotny. Wszystko to co zjadłam dzisiejszego dnia ląduje w toalecie, a mi robi się całkiem przyjemnie. Uczucie strachu zniknęło. Przemywam twarz wodą, spoglądając na siebie w lustrze.

Patrzy na mnie skorupa kobiety, którą zostawiłam dawno temu wyjeżdżając z tego okropnego miasta. Widzę siebie sprzed paru lat, tą wystraszoną dziewczynę. Duże ciemne oczy wpatrują się we mnie ze strachem, teraz już czarne włosy związane są niedbale w koczek na czubku głowy. Piegi, które jako pierwsze wytatuowałam sobie dodają mi dziewczęcego wyrazu. Jednak zmieniają cały mój wygląd. Zapadnięte policzki oraz rumieniec odznaczają się na mojej bladej twarzy. Sama siebie nie poznaję.

Hej ty! Jesteś silna, uciekłaś z domu. Z przemocy, znęcania się i gwałtu. Jesteś najlepsza, nikt tego nie zmieni.

Podnoszę podbródek,a moje oczy nabierają blasku. Wiem, że jestem dla siebie surowa. Martwię się wszystkim.

Michaelem i jego chorobą.

Sofią i jej rodziną.

Słyszę ciche pukanie do drzwi.

– Proszę – mówię z chrypką w głosie.

Uważne oczy Sofii lustrują całe pomieszczenie, napotykając moje spojrzenie. Lekko się do niej uśmiecham nakładając pastę na szczoteczkę do zębów.

– Mam pomysł – uśmiecha się zadziornie. Widząc to już wiem, że w jej głowie kiełkuje się jakiś szatański plan. – Spodoba ci się to.

Przewracam oczami płucząc twarz.

– Przestań przewracać oczami i skup się – wchodzi do łazienki siadając na zamkniętej toalecie, odwracam się do niej. – To będzie cudowne.

– Dobra...

– Okej, zgodziłaś się to przejdzmy dalej – usmiecha sie klaszcząc w dłonie. Przechylam głowę, bo wyglądem przypomina cieszącą się foczkę. Zaczynam się śmiać na co ona marszczy brwi. – Z czego się śmiejesz?

– Bo wyglądasz tak słodko, jak się cieszysz – wycieram twarz ręcznikiem.

– Dobra cicho siedź i słuchaj – zakłada nogę na nogę. Spoglądam na jej długie opalone nogi. Ma na sobie krótkie spodenki, które zmieniła od razu po przyjściu ze spotkania. Do tego stroju dobrała jakże zaskakujący top, który jedynie trochę zasłania jej sutki. Zapewne ma jakiś plan na to jak go ściągnąc.

PAETAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz