Rozdział 7

1.1K 79 17
                                    

Od dłuższego czasu pracuję nad dość sporym i wymagającym drarry, które możliwe, że będzie już moim ostatnim. Pomysł krążył mi po głowie od conajmniej dwóch miesięcy, także zabieram się do roboty robaczki.

Opuszczanie pokoju Draco, kiedy ten jeszcze spał spokojnie sprawiało, że czuł się bardziej niż nielegalnie, spędzając z nim noc. Wprawdzie bardzo upojną i raczej ubogą w sen, ale jednak. Ostatnim mężczyzną, z którym dzielił łóżko, był Joey, i nie miał pojęcia co w niego wstąpiło, by z taką łatwością zgodzić się na wspólną noc.

Kierowany instynktem i długo tłumionym, pożądaniem, był jak tykająca bomba, która prędzej czy później musiała wybuchnąć.
A fakt, że na jego drodze stanął nie kto inny, jak Draco Malfoy, tylko spotęgowała siłę eksplozji. W pełni ubrany, jednak nieco obolały i niewyspany, opuścił pokój mężczyzny, jak najciszej potrafił. Nie dochodziła nawet siódma, więc ku jego uldze, nikt jeszcze nie kręcił się po korytarzu, bo śniadanie zaczynało się dopiero od siódmej trzydzieści.

Wchodząc do siebie, odblokował telefon, tylko po to, by zasypały go powiadomienia o nieodebranych połączeniach od Hermiony, oraz kilka SMS-ów. Wiedział, że musiał jak najszybciej oddzwonić do przyjaciółki, ale nie był pewien, czy czuł się na siłach by zrobić to w aktualnym momencie. Zamknął za sobą drzwi i wszedł prosto do łazienki, odkładając telefon na półkę.

— Uh — westchnął, widząc swoje odbicie w lustrze. Potargane włosy, opuchnięte usta, i lekko zaczerwienione ślady wzdłuż szyi, składały się na obraz człowieka, który poprzedniej nocy na pewno nie spędził, spokojnie śpiąc w swoim łóżku. Przejechał dłonią po głowie, odgarniając opadające na czoło, kosmyki. Nigdy nie był zwolennikiem wakacyjnych romansów, jednak ten wyjazd od samego początku zaczął się dla niego nie tak, jakby chciał.

Nie czuł zażenowania swoim zachowaniem, ani nawet nie miał wyrzutów sumienia. W zasadzie, w głowie miał jedynie to, że wczoraj zgodził się na rejs jachtem wspólnie z Malfoyem. Zastanawiał się, czy ten o tym w ogóle pamiętał i na ile cała ta rozmowa o wycieczce, była traktowana na poważnie.

Nie mogąc już dłużej znieść swojego zmarnowanego odbicia w lustrze, odwrócił się i zaczął ściągać z siebie ubrania. Szybki, zimny prysznic z pewnością powinien sprawić, że poczuje się nieco lepiej. A może do tego czasu, zdąży ułożyć sobie plan w głowie, odnośnie swojego dalszego pobytu w tym miejscu.

***

Żaden racjonalny pomysł nie przyszedł mu na myśl, dlatego skończył siedząc w restauracji na dole, i grzebiąc widelcem w zimnej już jajecznicy, słuchając monologu swojej przyjaciółki, do której w końcu zdecydował się oddzwonić.

— Nie mogę uwierzyć, że zgodziłeś się wyjść z Malfoyem! I jeszcze się upiłeś! Sugerując ci rozmowę z nim na lotnisku, nie miałam na myśli tego, byś wskakiwał mu od razu do łóżka! — Pretensje w jej głosie wcale nie były pomocne, bo Harry i tak miał prawdziwy mętlik w głowie. Nie rozumiał, dlaczego powinien odczuwać jakieś wyrzuty sumienia względem siebie, skoro czuł się całkiem dobrze z faktem, że przespał się z Draco. Jego jedyną obawą, było chyba to, że Malfoy mógł zachowywać się tak jakby nic się nie stało, albo co gorsze, unikać go już do końca wyjazdu.

— Hermiona! — jęknął przeciągłe, starając się ją uciszyć. Nie zadzwonił do przyjaciółki po to, by teraz słuchać jej morałów, które i tak już dostatecznie obrzydziły mu śniadanie.

— No co?! Czego się spodziewałeś, Harry? Że pochwałę cię za twój brak myślenia? — Powoli zaczynał żałować, że do niej zadzwonił. Ostatnie czego potrzebował, to bycie łajanym jak przez rodzica.

Last minute • DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz