Rozdział 14

829 71 2
                                    

Harry wiedział, że Hermiona nie nabierze się na wymówkę chorobą, z powodu której, nie byłby w stanie przyjść do pracy dwa dni po swoim przylocie do Leicester. Mimo że chciała wpaść do niego, zaraz po jego telefonie, by sprawdzić czy czegoś nie potrzebował, albo po prostu po to, żeby sprawdzić czy aby na pewno nie symulował choroby, tak naprawdę zatapiając smutki po złamanym przez Malfoya, sercu, jakimś cudem udało mu się ją zatrzymać.  Ostrzegł ją, że perspektywa ujrzenia go, wiszącego nad toaletą i zwracania najmniejszej zawartości żołądka, ją samą może przyprawić o mdłości. Więc Hermiona postanowiła zaczekać na kolejny telefon, z informacją, kiedy będzie mógł najszybciej wrócić do pracy, nie oszczędzając mu rzewnych skarg na jego tymczasowego zastępcę, z którym nie mogła już wytrzymać.

Dlatego po dwóch dniach swojej rzekomej choroby i nieodzywania się do przyjaciółki oraz własnej szefowej, musiał w końcu dać znać, że nie będzie go w pracy jeszcze przynajmniej przez kilka dni.

Wsparł się na łokciach i podniósł do pozycji siedzącej, od razu zsuwając sobie z czoła na nos, okulary przeciwsłoneczne. Od samego rana, słońce grzało niemiłosiernie, i mimo że udał się na plażę już nowczesnego godzinie, po chwili leżenia w słońcu, czuł się jak skwarek. Draco nie dał się zaciągnąć na koc obok niego, tylko usadowił się wygodnie w leżaku, pod dużą parasolką, która rzucała na niego cień z każdej strony.

Obrócił głowę, by rzucić okiem, czy może Draco nie zmienił pozycji, od czasu kiedy patrzył na niego ostatni raz. Jednak wciąż trwał z książką w dłoniach, leżąc wygodnie i starając się nie zwracać uwagi na otaczających ich, ludzi. Pójście na główną plażę w mieście, było pomysłem Harry'ego. Skoro już podjął decyzję i przystał na propozycje Draco, by zostać w Palermo kilka dni dłużej, to chciał by pobyt ten odbył się na jego zasadach. Mimo nalegań Malfoya, żeby spędzili dzień na jachcie, z dała od zatłoczonych plaż, uparł się, by właśnie tutaj się udali. Uważał, że zrobi to całkiem dobrze Malfoyowi, który raczej starał się unikać takich miejsc, korzystając ze swojego majątku i mogąc dzięki pieniądzom, uciec w odosobnienie.

— Znajdziesz chociaż chwilę, żeby oderwać się od tej książki? Przypuszczam, że bardzo ciekawej — powiedział na tyle głośno, by Draco go usłyszał. Jednym ruchem przewrócił się na brzuch, krzyżując ręce pod brodą, żeby się na nich oprzeć. Miał teraz idealny widok na wylegującego się w cieniu, Malfoya.

— Żadna siła, nie zmusi mnie bym wysunął choć skrawek swojego ciała, na to palące słońce — odburknął, widocznie niezadowolony. Tyle, że Harry nie miał pojęcia, czy z powodu przebywania na publicznej plaży, czy z faktu, że faktycznie, z nieba lał się żar. Postanowił więc sięgnąć, po niezbyt czyste zagranie, takie którym z pewnością, mógłby pochwalić się Draco.

— Jesteś tego pewien? — spytał, unosząc lekko biodra do góry, przez co jego pośladki z perspektywy Draco, który siedział naprzeciw niego, musiały wyglądać niezwykle kusząco. Mężczyzna spojrzał na niego badawczo, unosząc jedną brew do góry.

— Zachowuj się, wokół są ludzie — mruknął, jednak nie odrywając od niego wzroku.

— Więc mnie powstrzymaj — odpowiedział, unosząc się powoli na kolanach. Osiągnął zamierzony efekt, ale szybciej niż się spodziewał. Draco zerwał się z leżaka, odrzucając książkę na bok, i szybko dopadł do niego, siadając mu na plecach, przez co opadł z głębokim westchnieniem, z powrotem na koc.

— Nie denerwuj mnie. Wszędzie są ludzie, poza tym dziennikarze mogą się jeszcze kręcić po okolicy, z powodu Friderica. Pamiętaj, że odlatuje dopiero jutro — warknął, ale w jego głosie nie było słychać prawdziwej złości. Przyjemny ciężar drugiego ciała, zniknął z jego pleców prawie tak szybko, jak się pojawił. Jednak ku zadowoleniu Harry'ego, Draco nie wrócił na swój leżak, tylko przysiadł na kocu, tuż obok niego. — Dziesięć razy bardziej, wolałbym być właśnie pośrodku morza, leżąc na jachcie i nie przejmując się tymi wszystkimi, wścibskimi spojrzeniami. Widziałeś czasem, jak ludzie na ciebie patrzą? Niektórzy wcale nie kryją się z tym, że chętnie zjedliby cię żywcem.

Last minute • DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz