Rozdział 10

813 67 26
                                    

I jak tam koniec wakacji? Ja mam jeszcze miesiąc, dlatego spodziewajcie się czterech kolejnych rozdziałów i epilogu :)

Teraz dopiero zrozumiał, że układanie włosów przez godzinę nie miało najmniejszego sensu, skoro wystarczyło kilka sekund po tym, jak wsiadł do samochodu, by wiatr całkowicie rozwiał mu fryzurę. Czekając na Draco, który rano wyszedł z pokoju szybciej, by pojechać do wypożyczalni, z której miał wziąć samochód, nie spodziewał się, że ten podjedzie najnowszym mercedesem klasy E z opuszczanym dachem. Draco, albo nie miał czego robić z pieniędzmi, albo sądził, że skoro był na wakacjach, to mógł wydać wszystkie odzczędności jakie tylko miał. Harry'ego aż przeszły dreszcze na widok lśniącego nowością auta, i kątem oka widział, że inni, którzy właśnie wychodzili z hotelu, również nie mogli powstrzymać się przed spojrzeniem w kierunku samochodu. Albo mężczyzny w nim, siedzącego. Bo Harry musiał przyznać, że Draco prezentował się naprawdę atrakcyjnie, będąc za kierownicą tak luksusowego auta.

Bo mimo że, Harry nigdy nie zwracał większej uwagi na samochody, tak teraz, czuł się naprawdę dobrze, kiedy ciekawskie spojrzenia odprowadziły go aż pod same jego drzwi. Malfoy zerknął na niego przelotnie, uśmiechając się pod nosem, i Harry już wiedział, że dał się złapać na najbardziej banalną i oczywistą rzecz, jaką był samochód. Było mu nieco wstyd przed samym sobą, bo zawsze z Hermioną śmiali się z dziewczyn, które leciały na facetów, jedynie z drogimi autami. A teraz on sam, mógł nazwać się typową blacharą lub, o zgrozo, blacharzem.

Mimo to, zapamiętał sobie, by później przy okazji zrobić sobie zdjęcie z samochodem i po powrocie pokazać przyjaciółce, jak dobrze bawił się na sprezentowanym wyjeździe.

— Nie mów, że jeszcze mam ci otworzyć drzwi — parsknął Draco, wyrywając go z chwilowego otępienia. Harry złapał się na tym, że trzymał już rękę na klamce drzwi, cały czas wgapiając się bezmyślnie w samochód.

— Oh — westchnął speszony i pospiesznie wsiadł do auta, zatapiając się w wygodnym fotelu. Spojrzał do tylu, by rzucić swoją nerkę, w której trzymał portfel i kartę dostępu do pokoju, po czym odwrócił się w stronę Malfoya, który wydawał się być z siebie, naprawdę zadowolony. — Samochód musiał dorównać jachtowi, prawda? — spytał z przekąsem, choć na samą myśl, że siedział właśnie w tak luksusowym aucie, przechodziły go ciarki. — Wypożyczenie go, musiało kosztować krocie — westchnął, w ostatniej chwili powstrzymując się przed przejechaniem palcami, po desce rozdzielczej.

— Nie przesadzaj. Mówiłem ci, że dla mnie zawsze znajdą dobrą ofertę — mruknął, ruszając z podjazdu i sprawnie włączając się do ruchu. Harry odchylił się w fotelu i czując wiatr we włosach, odetchnął głęboko. Jego lniana koszula idealnie sprawdzała się na przy takiej pogodzie. Czuł się tak, jak gdyby życie, które zostawił w Leicester nigdy nie istniało, choć spędził na Sycylii dopiero cztery dni. Licząc z dzisiejszym, już pięć. Czas tutaj, biegł zdecydowanie wolniej, a Harry miał poczucie prawdziwej wolności i błogości chwili, kiedy razem z Draco przemierzał ulice miasta, siedząc w samochodzie, o którym nigdy nawet nie przyszło mu śnić.

Oparł się wygodnie o zagłówek i ponownie zwrócił w kierunku mężczyzny.

— Co chcesz mi pokazać? — spytał, ale widząc lekko zdumiony wyraz twarzy Draco, ugryzł się w język, uświadamiając sobie jak dwuznacznie musiały zabrzmieć, jego słowa.

— Wszystko na co masz ochotę, choć nie wiem, jak mogliby zareagować na to inni. — Uśmiechnął się szeroko, a Harry nie był w stanie powstrzymać się od odwzajemnienia uśmiechu.

— Jesteś cholernie zepsuty, Malfoy — burknął, udając oburzonego, choć nie do końca mu się to udało. Nie miał pojęcia, jak teraz musiałby się zachować Draco, by naprawdę go rozzłościć. Wakacje chyba sprzyjały pozytywnym emocjom, bo jak na razie Harry czuł się naprawdę lekko i po prostu dobrze. Nie czuł potrzeby, by wypytywać Hermionę jak radzi sobie księgowy, który zastępował go przez czas jego nieobecności, ani nie miał kiedy martwić się, czy firma jeszcze nie upadła. Jak na razie liczył się dla niego fakt, że właśnie czuł się tak, jakby mógł brać garściami wszystko, co dawał mu świat. I to u boku Malfoya. Przy nim, wszystko stawało się możliwe, rejsy jachtem we dwójkę, wypożyczanie drogich samochodów. Jeżdżenie po ogromnym Palermo tak, jak gdyby mieli jeszcze przed sobą conajmniej miesiąc, na zwiedzanie Sycylii. — Pokaż mi coś pięknego.

Last minute • DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz