BPOV
- Mieszkam w Avalon Park
- No to jedziemy...-uśmiechnął się, po czym ruszyliśmy do mojego domu
Hmm...Podejrzany był ten uśmiech....
- Co?-spytałam z uśmiechem
-Nic... Powinnaś wiedzieć ze tylko nieliczni maja przyjemność siedzieć w moim maleństwie-zaśmiał się lekko
-Pomyśl, że będziesz musiał gościć tu kota- Pomyślałam o Nahuelu drapiącym tapicerkę...
- Jakoś to przeżyje... O ile nic mi tu nie narobi
Mieszkam na 87 ulicy -Zachichotałam podając mu adres, na co skinął głową-Dosłownie na samiutkim jej końcu-spojrzałam na Edwarda- Jak twoja kondycja?-Od razu spojrzał na mnie podejrzliwie
-Dobrze
-To się powinieneś cieszyć mieszkam na 12 piętrze a windy od roku nie mogą naprawić.
-Raczej damy rade... Najwyżej będziesz musiała mnie nieść- wyszczerzył się do mnie, na co prychnęłam, z kolei, na co on zaczął się śmiać.
W końcu znaleźliśmy się na mojej ulicy...
-O to ten dom!- wskazałam na dość już obskurny blok, pamiętałam jednak, jaki był, gdy się tu wprowadzałam....Odnowiony
Edward zaparkował i obszedł samochód by otworzyć mi drzwi. Wysiadając spojrzałam na niego patrzył na blok. Ciekawa byłam, co sobie pomyślał o moim domu. Podeszliśmy do drzwi domu, poszukałam kluczy w torebce i w końcu je otworzyłam. Właśnie w tej chwili zobaczyłam 30 letniego mężczyznę podbiegającego do mnie z okrzykiem: Bella, myślałem, że wyjechałaś!
Edward był chyba skonsternowany, bo odsunął się trochę.
- Dzień dobry Carlise- uśmiechnęłam się się-Co cię do mnie sprowadza?
-Jak zwykle Bello, jak zwykle powinienem zobaczyć jak się mają twoje blizny.-odparł Carlise, na co się skrzywiłam...Nie znosiłam by ktoś poza mną widział moje blizny
Ed zerknął na mnie, po czym doktor go zagadnął:
- Edward Masen prawda?
- Tak
-Jestem Carlise Cullen, ojciec, Rosalie i lekarz Belli-przedstawił się Carlise, na co Edward wyciągnął do niego dłoń mówiąc, że miło mu było go poznać
- Panowie może wejdziemy? Mamy 11 pięter do pokonania-zwróciłam się do nich
Edward uśmiechnął się lekko zgadzając się ze mną. Weszliśmy wszyscy razem do środka. I tradycyjnie usłyszałam narzekania Carlise'a
-Winda nadal nie żyje ?
-Martwa jak trup-odparłam z udawaną powagą
- Charlie nie mógł ci kupić niżej mieszkania?
Zaśmiałam się. Za każdym razem miała miejsce ta wymiana zdań. Ed zareagował na to lekkim uśmiechem
-Nie marudź nie masz setki tylko 42 lata. Na górze dam wam po szklance lemoniady.- Podsumowałam kierując się do schodów.
Obydwaj podążyli za mną. Nie oglądałam się na nich aż do 6 piętra. Wtedy dopiero zainteresowałam się czy jeszcze żyją
- Żyjecie ?
- Na razie tak-odparł z uśmiechem Miedzianowłosy
- Zapytaj mnie na 12-wysapał Carlise
-Dacie radę, połowa za nami
CZYTASZ
Edward Masen i Isabella Swan
FanfictionHistoria opowiadająca jak jedno spotkanie...zmienia wszystko