Miał całą długą noc, aby rozmyślać nad wszystkim, co do tej pory zrobił i co jeszcze go czekało. Te myśli nie napawały go optymizmem. Musiał przed sobą przyznać, że się bał. Jeszcze nigdy nie znalazł się w takim niebezpieczeństwie. Zawsze ze wszystkiego wychodził obronną ręką. W końcu jednak musiał się sparzyć. Igranie z ogniem tym właśnie się kończyło, był tego świadomy, wcześniej tylko nie przyjmował tego do wiadomości. Wypierał to. Wydawało mu się, że jest w tym lepszy, w końcu tyle razy wymigiwał się z każdych kłopotów, okazało się jednak, że to Cezary wyszedł na prowadzenie. Wszystko przez tę pieprzoną Alicję...
Gdyby nie ona mógłby tę pierwszą noc nowego roku spędzić z Jerzym. Siedziałby w jego żółtym fotelu, rozkoszując się gorącą herbatą i rozmawiałby z nim godzinami. Uwielbiał z nim żartować i droczyć się. Kiedy go poznawał nigdy nie pomyślałby, że mógłby poczuć do niego chociaż nić sympatii. Teraz ta nić przypominała gruby sznur, który pękł i strzelił boleśnie w nich obu. Chociaż Janek podejrzewał, że w Gosa uderzył mocniej.
Miał wyrzuty sumienia, jakich nigdy nie doświadczył. W głowie rozważał inne opcje, jak mogłaby się potoczyć cała ta sytuacja, gdyby nie kłamał. Może gdyby powiedział Jurkowi prawdę, ten nie tylko by mu wybaczył, ale nawet pomógł?
Teraz wszystko było stracone. Nie miał możliwości tego naprawić, zresztą nigdy nie był w tym dobry. Psucie za to szło mu perfekcyjnie. Tyczyło się to zwłaszcza cudzych żyć.
Pociągnął uwięzioną rękę. Próbował tego już kilka razy, jednak nie zadziałało za żadnym. Na co liczył? Że zamek łaskawie się dla niego otworzy? Jego urok nie sięgał tak daleko, żeby oczarować martwe przedmioty. Jedyne co tym zyskał, to zdartą skórę na nadgarstku, która robiła się coraz bardziej sina i poobdzierana z każdą godziną.
Wciąż myślał o Jerzym. Wolał skupiać się na dobrych chwilach z nim, niż na tym, co czekało go za ścianą. Wspominał ich wspólne spacery i długie wieczory. Żałował, że w ogóle wciągnął go z jego bezpiecznego świata. Dlaczego uznał, że zaprowadzenie go na nielegalne wyścigi było dobrym pomysłem? Musiał wtedy całkiem postradać rozum. Gdyby nie to, wszystko nie spieprzyłoby się tak sakramencko. Dalej mogliby... być przyjaciółmi?
To było dla Janka nowe. Kiedy zauważył, że Jerzy niczego od niego nie chciał, jedynie jego czasu i zaangażowania, pierwszy raz w życiu poczuł, że znalazł się w odpowiednim miejscu z odpowiednią osobą. To on był tym, który bliski był to zniszczyć. Przypomniał sobie, jak chciał go uwieść, tylko po to, by ten nie jechał z Dębskim, bo mężczyzna mógłby zbyt wiele mu powiedzieć. Ciarki wstydu przeszły mu przez plecy. Jerzy nie zasługiwał na takie zachowanie.
Janek miał nadzieję, że cokolwiek teraz robił, trzymał się dobrze. I pozbiera się szybko, po tym co on mu zgotował. I... że mu wybaczy. Pragnął jego wybaczenia.
Zaschło mu w gardle. Gdy tylko się stąd wyrwie pierwsze co zrobi, to wróci do Jurka. Przeprosi go. I będzie przepraszał tak długo, aż ten mu w końcu nie wybaczy. Albo przynajmniej nie wysłucha.
Wyobrażał sobie milion scenariuszy, jak mogłoby wyglądać ich spotkanie. Być może wpadłby na niego w kawiarni, gdy ten piłby swoją czarną kawę albo zaskoczyłby go w drodze do sklepu. Nie wiedział, czy miałby śmiałość nachodzić go w jego kamienicy albo w pracy, chociaż gdy o tym myślał, miał nadzieję, że Gos przyjąłby go z otwartymi ramionami. Przecież wcale nie chciał go tak wyrzucić, na pewno będzie mu ciężko z myślą, że nie dał mu się nawet wytłumaczyć...
Takie myśli pozwoliły przeżyć mu tę noc względnie spokojnie. Cisza w mieszkaniu koiła. Czułby się gorzej, gdyby słyszał jakieś odgłosy z sypialni Sobonia albo, co gorsze, kroki w korytarzu. Wtedy czekałby w napięciu aż w końcu jego drzwi zaskrzypią i otworzą się, ukazując mu zacienioną sylwetkę. Kiedy niczego nie słyszał, wiedział, że był bezpieczny przez kolejne minuty.
CZYTASZ
Lis w owczej skórze
RomanceJanek nie był jak wszyscy inni chłopcy w jego wieku, chociaż pozornie wiele się od nich nie różnił. Wygadany i śmiały, miał w sobie urok, który przyciągał uwagę. Poza tym był przyjacielski i kochany, niemal do rany przyłóż! Na tym oczywiście jego li...