𝗙𝗜𝗙𝗧𝗘𝗘𝗡;

57 9 0
                                    

POV. Jake (Adaś) 」

Siedziałem w swojej sali zestresowany. Co ja mam niby teraz zrobić? Zostało mi w chuj mało czasu, a ja nie jestem przygotowany, aby kogoś zabić!

Na początku wydawało się to bardzo proste. Wybieram ofiarę, zabijam i wracam do żywych. Nigdy bym nie pomyślał, że będę miał z tym aż taki kłopot!

Powoli wstałem z łóżka i od razu poczułem, że nie powinienem tego robić. Przed moimi oczami pojawiały się mroczki, które bardzo przeszkadzały mi w widzeniu, ale postanowiłem je olać.

Podszedłem do drzwi, po czym je otworzyłem. Po drodze jebnąłem się też kilka razy, ale to przez te mroczki, czy coś...

Wyszedłem na korytarz. Oparłem się o ścianę, abym mógł chociaż trochę odzyskać wzrok.

- Co Pan tutaj robi? - usłyszałem głos jednego z lekarzy.

- Stoje - spojrzałem na niego.

Mroczki na szczęście zniknęły, więc widziałem wszystko, co się dzieje dookoła.

- Powinien Pan leżeć w swojej sali - powiedział poważnie, ale ja to zignorowałem.

Odsunąłem się od ściany, ruszając w stronę wyjścia.

- Proszę Pana! - usłyszałem za mną jego krzyk.

Odwróciłem się do niego przodem, nie chcąc wdawać się w jakąś długą rozmowę.

- Słuchaj no, nie mam czasu! Muszę coś załatwić, rozumiesz?

Odwróciłem się do niego plecami i prawie zszedłem na zawał.

Przede mną stał Michael razem z Melanie.

- Uciekasz? - spytała dziewczyna - To nie mądre. Powinieneś leżeć w sali i odpoczywać - skrzyżowała ręce.

- Jak już pewnie słyszeliście, muszę coś zrobić. Nie mam za dużo czasu - warknąłem trochę zły.

Wiem, że oni chcą dla mnie dobrze, ale w tym momencie naprawę nie miałem czasu na jakieś leżenie w sali.

Chciałem ich wyminąć, ale Michael zagrodził mi drogę.

- Gdzie idziesz? - spytał podejrzliwie.

- Nie Wasz interes.

- Jake, co się stało? Wcześniej się tak nie zachowywałeś... - powiedziała smutno dziewczyna.

- Jak mówię, że nie mam czasu to nie mam czasu!

- Jake... Mam nadzieję, że nie wplątałeś się w żadne kłopoty... - odezwał się poważnie Michael.

Gdy nic mu nie odpowiedziałem, po prostu westchnął.

- My naprawdę chcemy dla Ciebie dobrze. Jeśli masz jakiś problem to po prostu z nim do nas przyjdź.

- Tutaj nie da się pomóc - odpowiedziałem mu poważnie.

- Zawsze da się pomóc - wtrąciła dziewczyna.

- Nie. Nie tym razem - powiedziałem, w końcu ich wymijając.

Musze ogarnąć broń... Cholera. Wychodzi na to, że będę musiał porozmawiać dzisiaj z Michael'em jeszcze raz...

.⋆。⋆☂˚。⋆。˚☽˚。⋆.

Nie mogę już dłużej czekać. Wyciągnąłem swój telefon i zadzwoniłem pod numer Michael'a.

- Jake? Coś się dzieje? - spytał od razu.

- Możemy się spotkać? Najlepiej teraz.

- Oczywiście. Gdzie? - spytał.

- U Ciebie? - spytałem z nadzieją.

- Mhm, może być.

- Dzięki, już jadę.

Rozłączyłem się zanim ten zdążył coś jeszcze powiedzieć. Szybko wyszedłem z domu. Wsiadłem do samochodu i odjechałem w stronę domu Michael'a. Dobrze, że mieszkamy teraz w miarę blisko siebie.

Gdy byłem już przy jego domu, szybko wysiadłem z samochodu. Podszedłem do drzwi, po czym w nie zapukałem.

- Wchodź - powiedział, przepuszczając mnie w drzwiach.

Wszedłem, zdjąłem buty i poszedłem do salonu.

- Proszę, siadaj - powiedział, wskazując na kanapę.

- Miałem nadzieję, że to będzie szybkie spotkanie - odparłem.

- Ah, tak... To o co chodzi? - spytał, patrząc na mnie.

- Masz do pożyczenia broń? - spytałem, a ten widocznie się spiął.

- Broń?

- Tak, broń - powiedziałem poważnie.

- Po co Ci ona? - spytał.

- Po coś.

- Nie dam Ci jej, dopóki nie powiesz o co chodzi - jego głos przybrał bardziej zimny ton.

- Muszę coś załatwić.

- Chodzi o to samo, o czym mówiłeś na szpitalu? - spytał dla upewnienia.

- Tak - odparłem szczerze.

Przed nim nic się nie ukryje...

- Jake... Czy Ty chcesz kogoś zabić? - spytał, a ja zamarłem.

Gdybym był w swojej normalnej skórze, powiedziałbym, że tak. Ale nie wiem jak on zareaguje, gdy powiem to jako... Jake.

- Jake... - odezwał się nagle.

Podszedł do mnie z poważną miną, obserwując każdy mój ruch.

- Czy Ty chcesz kogoś zabić? - spytał ponownie i ponownie odpowiedziała mu cisza - Odbiorę to jako tak... - zrobił chwilę przerwy - Dlaczego?

- Michael, nie ma czasu na wyjaśnienia. Kończy mi się czas - powiedziałem, a w moich oczach pojawiły się łzy.

Wiem, że gdy tego nie zrobię, już nigdy nie będę miał okazji w pełni wrócić na ziemię.

Michael westchnął.

- Dobrze... Ale zrobię to tylko ze względu na to, że czuję od Ciebie dobre zamiary.

Tak, tak. Dobre zamiary. Idę zajebać Ci przyjaciela, ale spoko...

𝐖𝐑𝐎́𝐂𝐄 𝐃𝐎 𝐂𝐈𝐄𝐁𝐈𝐄... ;; 𝗺𝗲𝗹𝗮𝗻𝗶𝗲 𝗯𝗹𝗶𝗻Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz