7 - We're both stubborn

992 66 41
                                    

Niespodzianka!

Święta w tym roku były... dziwne. Przynajmniej dla Harrego, ponieważ pierwszy raz spędzał je zupełnie sam. No, może nie całkowicie. W końcu miał swoją Kruszynę, jednak oprócz niej, był samiutki jak palec.

Swoje pierwsze święta spędził z rodzicami. Były to jednocześnie ostatnie, które spędził właśnie z nimi.

Każde kolejne, aż do osiemnastych urodzin, spędzał w sierocińcu. Mimo, że nienawidził tego miejsca, nie był sam, a przynajmniej nie fizycznie.

Ostatnie dwa lata, święta spędzał z rodziną Tomlinsonów oraz Deakinów. I to były najlepsze momenty w jego życiu. Wigilia, każda chwila z tymi ludźmi, była godna zapamiętania na całe życie.

Nigdy nie zapomni radości w oczach dzieci czy nawet dorosłych, gdy ci otwierali prezenty oraz oglądali innych członków rodziny, cieszących się podarunkami, które otrzymali.

To właśnie przy nich stał się największym maniakiem świątecznego okresu. Wcześniej był to czas raczej smutny, gdy rozmyślał o swoich rodzicach, a raczej ich braku czy ogólnie o samotności.

Teraz kochał ten czas najmocniej na świecie. Już w październiku słuchał piosenek, a choinkę ubierał najwcześniej jak mógł. Jednak obecne święta nie były ani trochę tak miłe jak poprzednie.

Święta ponownie stały się... samotne.

Louis i Morgan wyjechali do Doncaster i Styles dostał zaproszenie, jak co roku, jednak odmówił. Wiedział, że szatyn zapewne będzie chciał zabrać ze sobą nową partnerkę czy partnera, nie był pewny co do płci tej osoby. W końcu szminka mogła należeć i do faceta, i kobiety, więc nie chciał wydawać werdyktu w swojej głowie. A nie pojechał z nimi, bo po prostu nie chciał przeszkadzać i robić tego wszystkiego bardziej niezręcznym niż było. Możliwe, że nie chciał również oglądać Lou, który patrzył na kogoś innego tak, jak kiedyś patrzył na niego.

Kendall i Bella ponownie wyjechały, jednak tym razem do rodziny Kardashianów i Jennerów, do Stanów. I mimo, że Kenny proponowała, aby poleciał z nimi – nie mógł. Po pierwsze nie był pewny jak wpłynęłoby to na ciążę, a nie miał pieniędzy, żeby wybrać się do lekarza szybciej, niż miał termin. Po drugie, nawet gdyby chciał, nie miał pieniędzy na bilet i prezenty dla tak wielkiej rodziny, nie mógł przecież lecieć z pustymi rękoma.

I w zasadzie, oprócz Louisa i Kendall, nie miał już nikogo. Oczywiście na uczelni poznał kilka osób, miał kilka koleżanek, jednak nie były one mu tak bliskie, jak ta dwójka, żeby wprosić się do nich na święta.

Więc teraz, wieczorem dwudziestego piątego grudnia, siedział sam na kanapie, oglądając "Kevin sam w Nowym Jorku" i jadł zamówioną przez siebie pizze. Nie była to może pokazowa kolacja bożonarodzeniowa, jednak na co dzień nie mógł sobie pozwolić na tak drogie rzeczy, więc tego dnia postanowił zaszaleć.

Pod małą, prowizoryczną choinką, stały dwa prezenty, a wszędzie było pełno lampek. Na sobie chłopak miał czerwone spodnie w kratę oraz bluzę, która należała do Louisa, a na stopach miał puchate skarpety.

Gdy skończył swój posiłek, sięgnął po dwie paczuszki i położył je sobie na kolanach. Rozpakował obie, oczywiście wiedząc co w nich jest. W pierwszej znalazł bluzę, bardzo podobną do tej, którą miał na sobie. W drugim opakowaniu natomiast znajdowały się białe śpioszki z reniferem, do których dołączone były czerwone spodenki oraz kokardka na głowę, w tym samym kolorze.

— To dla ciebie od mamusi, kochanie — wymamrotał Harry, głaszcząc się po zaokrąglonym brzuchu. — Przepraszam, że tak cię zaniedbuje. Robię wszystko co w mojej mocy, żebyś miała jak najlepsze życie, jednak wiem, że mogę cię zawieść — szepnął ze łzami w oczach. — Damy sobie jakoś radę — postanowił nagle i szczęśliwy wyczuł w tym samym momencie dość mocne kopnięcie. Niestety jego dziewczynka często kopała go w okolicy żeber, co było bardziej bolesne niż przyjemne czy wzruszające, jednak doceniał każdy moment, w którym wyczuwał jej fizyczną obecność. Jego mały cud.

Two hearts in one HOME II Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz