4 - We're running through the garden

988 69 96
                                    

Zapraszam na dzisiejszy rozdział. Dużo będzie się działo!

Każdy tydzień był coraz trudniejszy. Z jednej strony fizycznie, a z drugiej psychicznie.

Znalazł nową pracę, a nawet dwie. Poza wykładami i opieką nad Morgan, w tygodniu był kelnerem w restauracji, do późnego wieczora. W weekendy natomiast pracował w barze. Noce zarywał, żeby się uczyć, bo studia tego od niego wymagały. Fizycznie był wykończony i nie miał już siły.

Dodatkowo sytuacja między nim a Tomlinsonem nie dawała mu spać. Niby od ich "rozstania" tylko się mijali. Na zajęciach, na korytarzu i kiedy Harry kończył pracę. Louis wracał do domu, do Morgs, a on wychodził.

I cholernie tęsknił za tą dwójką. Tęsknił za ich wspólnymi momentami na kanapie, za tą miłością, którą czuł.

Jakby jeszcze było mu mało, z jego zdrowiem również nie było najlepiej. Od kilku tygodni nieustannie wymiotował, miał zawroty i bóle głowy, a także brzucha. Wiedział, że się przemęczał i jego ciało mu o tym przypominało, ale nie miał nawet czasu i pieniędzy, żeby udać się do lekarza.

Tego dnia czuł się jeszcze gorzej niż zazwyczaj. Był poniedziałek, a on w niedzielę pracował ponad szesnaście godzin i wrócił do domu dopiero po północy.

Teraz musiał się jednak zebrać w sobie i wstać, aby nie spóźnić się na zajęcia. Wyjątkowo mu się teraz nie chciało, ale nie mógł od tak opuszczać wykładów.

Miał już mało czasu, więc szybko się ubrał i postanowił odpuścić śniadanie, gdyż wiedział, że nie da rady niczego przełknąć. Może, jeśli po południu mu się poprawi, to kupi sobie coś w sklepie, jednak na razie nie miał na to siły.

Najchętniej przeleżałby cały dzień w łóżku, nie miał również ochoty na ubieranie się w marynarki czy obcisłe spodnie, dlatego wciągnął zwykłe, szare dresy i zieloną bluzę adidasa, którą – oczywiście – zabrał kiedyś Louisowi.

Gdy zakładał buty, dokładniej jego ulubione conversy, zadzwonił telefon.

— Halo? — odebrał, bez sprawdzania, kto się do niego dobijał. W międzyczasie szybko złapał portfel, torbę z tabletem i klucze. Przez wiele lat słyszał, że na studiach o wiele lepiej sprawdzają się notatki właśnie na komputerze lub tablecie, niż te papierowe, a on sam wolał mieć wszystko w jednym miejscu, zamiast nosić mnóstwo zeszytów. Sprzęt kupił jeszcze w wakacje, gdy miał pieniądze nie tylko na potrzeby, ale również przyjemności. Teraz powoli bał się, że niedługo zabraknie mu nawet na jedzenie.

— Cześć — usłyszał po drugiej stronie. Na pewno nie spodziewał się tego głosu. — Harry? Jesteś?

— Co? — zdziwił się. — Jestem, tak. O co chodzi, Louis? — spytał.

— Słuchaj, właśnie okazało się, że Morgan idzie dzisiaj na ósmą czterdzieści pięć i nie zdążę jej zaprowadzić. Dasz radę? — poprosił z nadzieją.

— Ja... Tak. Daj mi dziesięć minut i będę. Właśnie wychodziłem na uczelnię.

— Masz zajęcia już od rana? Nie możesz opuszczać wykładów, Harry — upomniał go.

— Dopiero o dziewiątej. Mam historię, z tobą — przypomniał mu.

— Dobrze, to pospiesz się proszę, bo muszę już wychodzić.

***

Brunet był już pod mieszkaniem starszego i przez chwilę się wahał, jednak ostatecznie zapukał do drzwi. Dziwnie się z tym czuł, ponieważ kiedyś czuł się tu jak w domu. Bezpiecznie, ciepło.

Two hearts in one HOME II Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz