Jeżynowy placek

66 7 1
                                    

Odpalam papierosa stojąc na czerwonym świetle,posiedziałam jeszcze trochę u Olivii,która oczywiście przez większość czasu nabijała się z mojego nieszczęścia. Mi za to wcale nie było do śmiechu.Zawsze muszę mówić to co mi ślina na język przyniesie i prędzej czy później ponoszę tego konsekwencje.
Jest już późne popołudnie i wracam do domu próbując przestać o tym myśleć ale ta cała sytuacja nie może wyjść mi z głowy.Mam tylko nadzieję,że nie będę miała już nigdy w życiu okazji spotkać pana ,,wyjebane ego,,.

Po 15 miutach wjeżdżam na podjazd przed moim domem. Zabieram swoje rzeczy i idę w stronę drzwi. Gdy tylko je otwieram,do moich nozdrzy odrazu dociera zapach pieczonego ciasta.I odrazu poznaje co to za ciasto.
-O nie -pomyślalam i ruszyłam zrezygnowana w stronę kuchni. A w niej oczywiście stała moja rodzicielka. Elizabeth Evans we własnej osobie, ubrana w kraciasty czerwony fartuch, dekorująca cukrem pudrem mój ukochany placek jeżynowy. Swoje blond włosy upięte miała w wysokiego koka,a na jej wymalowanych przygaszoną różową pomadką ustach krzątał się uśmieszek. Delikatnie kołysała się i podśpiewywała pod nosem piosenkę, która leciała właśnie w radiu.

Placek jeżynowy-to źle wróży- pomyślałam.

-Mamo.-odezwałam się by zwrócić na siebie jej uwagę.

-O Sara!Nie słyszałam jak wróciłaś.Jak ci minął dzień? Zobacz,upiekłam dla ciebie twój ulubiony deser.

-Dobra,no wyrzuć to już z siebie.-powiedziałam. Zawsze gdy piekła mi ten przeklęty-i swoją drogą przepyszny- jeżynowy placek,oznaczało to tylko,że ma do mnie ważna sprawę i nie przyjmuje odmowy. Zawsze stara się mnie przekupić tym cholernym ciastem.I cholera prawie zawsze jej to wychodzi.

-Za dobrze mnie znasz,muszę zmienić taktykę- zmrużyła oczy i wycelowała we mnie sitkiem, które trzymała w dłoni.-No więc,wspominałam ci kiedyś że firma Richarda co roku organizuje bankiet-zrobiła pauzę i zaczęła skanować wzrokiem moją twarz- W tym roku również się on odbywa.Chciałabym i bardzo mi zależy na tym abyś poszła tam razem ze mną i Richardem.-powiedziała na jednym tchu. Zapadła cisza. Moja
moja mama,Richard Grey i JA na jakimś głupim bankiecie dla bogatych ludzi z napompowanym ego mówiących jacy to oni nie są i czego to oni w życiu nie osiągnęli a wraz z nimi ich bananowe dzieci przechwalające się hajsem rodziców.No nie ma szans.

-Przykr...-zaczełam.

-Zanim odpowiesz-przerwala mi Elizabeth.-Prosze przemyśl to jedząc tego pysznego jeżynowego placka,którego upiekłam specjalnie dla ciebie i  pamiętając o tym jak bardzo jest to dla mnie ważne.-podsunęła mi pod nos talerzyk z kawałkiem ciasta.Co za wredna manipulantka.Jak można tak człowieka szantażować. I to mając tak mocne argumenty w postaci mojego ulubionego deseru.

Przewróciłam oczami i zaczęłam wcinać te pyszności,które upiekła,podczas gdy mama kończyła sprzątać kuchnie.

-Dlaczego ci tak na tym zależy? Przecież my tam nawet nie pasujemy.-zapytałam.

-Po pierwsze, najpierw przeżuj i połknij jedzenie,dopiero potem mów-spojrzała w moją stronę -A po drugie,bardzo zależy mi na tym byście z Richardem się jakoś dogadali. Wiesz, że bardzo mi na nim zależy,a i jemu zależy na mnie- spuściłam wzrok.

No tak,była po uszy zauroczona w tym bogatym dupku i nie chciała nigdy słuchać gdy mówiłam że to nie jest partner dla niej.
Wiem, że po odejściu ojca było jej bardzo ciężko spojrzeć nawet na jakiegoś faceta,bo ten tak bardzo ją zranił,a minęło już wystarczająco dużo czasu więc i ona chce jeszcze kochać i czuć się kochana. Ale dlaczego on? Od początku go nie lubiłam,gdy tylko przekroczył próg tego domu i poznaliśmy się po raz pierwszy.Nie pasowali do siebie.Byli z dwóch innych światów. On bogaty,tak,że mógłby se podcierać dupę pieniędzmi,a my dopiero co ledwo wiazałyśmy koniec z końcem bo ojciec zostawił nas bez grosza przy duszy.

-I tak już za późno,kupiłam ci już sukienkę a gdzieś zgubiłam paragon więc niestety nie możemy jej zwrócić.- wytarła szybko nieistniejąca łzę ze swojego policzka i uśmiechnęła się do mnie. Jak widać nie mam wyboru.

-Kiedy ten bankiet?-zapytałam a na ustach mojej matki pojawił się triumfalny uśmieszek.

-Jutro wieczorem.-skierowała się do wyjścia z kuchni,ale zanim to zrobiła,obróciła się jeszcze w moją stronę-kupiłam ci też buty pasujące do sukienki. Lepiej poćwicz chodzenie w szpilkach byś się jutro przypadkiem w nich nie zabiła.- puściła mi oczko i szybko zniknęła za progiem.

-Co ja z nią mam-pomyślałam kręcąc głową i uśmiechnęłam się sama do siebie.

                                     °°°

-O ja pierdole!-wykrzyczala Olivia z którą gadałam na kamerce gdy wyjęłam z pudełka sukienkę kupioną przez moją mamę -Elizabeth Evans to ma gust.

-To prawda-Westchnełam.Nie wierzyłam własnym oczom.

-No już!Przymierzaj!-mowiła zniecierpliwiona przyjaciółka po drugiej stronie ekranu.

Zaczęłam delikatnie wsuwać na siebie sukienkę i chwilę mocowałam się z zamkiem błyskawicznym na plecach,ale w końcu dałam radę i podeszłam do lustra.

-Wow-to jedyne co byłam w stanie w tej chwili z siebie wydusić.

-,,Wow" to mało powiedziane -usłyszałam głos przyjaciółki.

Suknia była czarna,,,długa aż do ziemi,na cienkich ramiączkach z dekoltem w serek. Od talii w dół był puszczony lejący się materiał pokryty cienkim tiulem. A żeby tego było mało,cała suknia błyszczała od brokatu i miała rozcięcie z boku sięgające do połowy uda.

Momentalnie stanęły mi łzy w oczach kiedy pomyślałam ile moja mama musiała wydać na tę sukienkę. Ile musiała wydać na mnie pieniędzy.Jak ja się jej za to odwdzięczę?

-Olśnisz wszystkich na tym bankiecie-powiedziała moja przyjaciółka.

Mimo,że rzadko nosiłam takie rzeczy bo nigdy nie było na to pieniędzy,to w tej sukience niewątpliwie czułam się jak księżniczka.

-Przymierz jeszcze buty!-wypiszczała podekscytowana Newton.

Sięgnęłam do pudełka leżącego na łóżku i delikatnie uniosłam wieczko,a moim oczom ukazały się wysokie klasyczne czarne szpilki w szpic. Przybliżylam je do kamery tak,by przyjaciółka również mogła je zobaczyć.

-Buty są przepiękne ale coś czuję,że stracisz jutro przednie zęby.-powiedziała,na co głośno się zaśmiałam.

-Wezme conversy na przebranie.To tylko na wejście,raczej moje nogi długo w nich nie wytrzymają.

-Idz pokaż się mamie!Na pewno chce cię w niej zobaczyć.

-Wole by zobaczyła mnie w niej jutro. -odpowiedziałam.

-Jak wolisz,ale wyglądasz bosko. Gdybym była facetem to miałabym już namiot w spodniach.- zaśmiała się.

-Boże Newton jesteś obrzydliwa- skrzywiłam się chociaż i ja ostatecznie zaczęłam się śmiać.

-Ale i tak mnie kochasz-powiedziała z chytrym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy.

-To prawda- westchnęłam.Rozłączyłam się i odrazu opadłam na łóżko,bo i ja niestety nie miałam przyjemności odespać sylwestra przez co zasnęłam gdy tylko moja głowa zetknęła się z miękką poduszką.

Do KońcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz