Tykanie zegara

26 2 1
                                    

Gdy udało mi się odzyskać równowagę,ruszyłam pewnym krokiem w stronę chłopaka.Przyspieszyłam,gdy zobaczyłam,że zaczął iść w stronę pustej uliczki.

-Hej!-krzyknęłam mając nadzieję, że się zatrzyma.-Skoro już tu przyszedłeś to mógłbyś powiedzieć mi w twarz co masz do powiedzenia,a nie uciekać jak tchórz.-zaczęłam iść jeszcze szybciej i w tym momencie żałowałam,że nie założyłam butów i mam na stopach tylko skarpetki.

Chłopak zniknął mi z oczu.I może w tym momencie powinnam zawrócić i pójść do domu,ale ciekawość i alkohol niestety robił swoje.

Szłam przed siebie jeszcze jakieś 3 minuty i kiedy już stwierdziłam,że to nie ma sensu,a on sobie tylko ze mną pogrywa zobaczyłam auto na końcu pustej, niezamieszkanej ulicy,o które Nathan opierał się paląc papierosa.Podeszłam do niego najszybciej jak potrafiłam,wyrwałam mu papierosa z ust i wyrzuciłam na ulicę.Zdeptałabym go,gdyby nie fakt, że nie miałam na sobie butów,a dziura w skarpetce to nie jest coś fajnego.

-Bawi cię to?-zapytałam z furią w oczach gdy zobaczyłam jego cyniczny uśmieszek.-Co ty odpierdalasz?Myślisz, że możesz mnie straszyć?Nachodzić?Pisać jakieś przerażające smsy a ja nic z tym nie zrobię?-wymieniałam po kolei, gestykulując coraz bardziej zawzięcie,a on tylko stał.Stał jak ten ostatni kołek,nic nie mówił,tylko się uśmiechał co doprowadzało mnie do białej gorączki.

Nagle zlapał mnie mocno za moje nadgarstki i szarpnął, zmuszając bym na niego spojrzała.

-Skończyłaś się produkować?-zapytał spokojnym głosem.Tak jak by nic się kurwa nie stało.

-Ty może skończ z tym jebanym teatrzykiem?-wycedziłam przez zęby.

-Hmm,a wydawałaś się taka grzeczna,a tu patrzcie tylko.zaśmiał się krótko-Sara Evans jednak potrafi szczekać.

-Nie jestem psem do jasnej cholery!-próbowałam się wyrwać,ale on przez to jeszcze mocniej ścisnął moje nadgarstki.-Puść!-krzyknęłam.-To boli!

Jak poparzony puścił moje ręce.

-Powiesz mi wreszcie o co ci chodzi?.-powiedziałam odsuwając się od niego.

-Spokojnie,nie denerwuj się, wszystko w swoim czasie.-powiedział wyjmując z kieszeni paczkę fajek i wkładając do ust kolejnego papierosa.

-To po co tu przyjechałeś?-pytam już naprawdę nie mając siły się z nim wykłócać.

-Przyjechałem ci powiedzieć, że to był błąd,że kiedykolwiek rozmawialiśmy.-westchnął.-Trudno to wytłumaczyć,ale mam problemy.

-Można jaśniej?-Skrzywiłam twarz bo co kurwa?

-Mam problemy,w które TY-podkreślił- zostałaś wciągnięta.-westchnął.

-Dlaczego ja jestem wplątana w twoje krzywe akcje?Przecież cię praktycznie nie znam.

-Właśnie o to w tym chodzi!-krzyknął, przeciągając palcami po swoich włosach i pociągnął za końcówki.-My to wiemy,ale oni nie.-Westchnął i zaciągnął się papierosem.Patrzyłam jak chwilę trzyma dym w płucach a potem go wypuszcza.-Myślą,że jesteś dla mnie kimś ważnym.

Zaśmiałam się.

-Po czym tak wnioskują?Bo raczej każdy głupi zauważy,że cię nienawidzę.-wycedziłam przez zęby. Podeszłam do niego bliżej i siegnęłam po papierosa w jego ręku,przez co ją automatycznie cofnął.-Spokojnie,tym razem go odzyskasz.-powiedziałam i zabrałam mu papierosa.Włożyłam go do ust i zaciągnęłam się.

Po pierwszym zaciągnięciu zaczęłam się krztusić,ale się nie poddawałam.Zaciagnęłam się drugi raz,tym razem bez duszenia się.Nawet pomogło.I mogę stwierdzić,że po tym winie smakuje jeszcze lepiej niż się spodziewałam.Podniosłam wzrok i zobaczyłam,że Nathan mi się przygląda. Oddałam mu papierosa i stanęłam obok niego opierając się o jego auto.Byłam wdzięczna,że nie skomentował mojej nieudolnej próby palenia.

Do KońcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz