Nieznany numer

41 1 0
                                    

Podałam Nathanowi rękę i ruszyliśmy na parkiet.

They say before you start a war
You better know what you're fighting for-nuciłam pod nosem.

Znaleźliśmy wolne miejsce wśród tłumu tańczących ludzi.
Chłopak przybliżył się do mnie i ułożył jedną rękę na mojej talii. Drugą złapał za mija dłoń.Zaczeliśmy kołysać się w rytm muzyki.

- Obrót- ostrzegł mnie,po czym delikatnie mną zakręcił przejeżdżając ręką po moich plecach

Well baby, you are all that I adore
If love is what you need, a soldier I will be.

Jak się okazało Nathan był niesamowicie dobrym tancerzem.Trudno było mi dotrzymywać mu kroku. Czułam,na sobie wzrok jego jak i innych ludzi wokół co trochę wybijało mnie z rytmu.

Don't you know you're everything I have?
And I, wanna live, not just survive, tonight.

Na koniec piosenki znowu delikatnie mnie zakręcił, spojrzałam mu w oczy i właśnie wtedy stwierdziłam, że to jest dobry moment.

-Sara.-powiedziałam zakładając za ucho zagubiony kosmyk włosów przy mojej twarzy.

-Co?-zapytał zdezorientowany marszcząc swoje gęste brwi.

-Mam na imię Sara.-powiedziałam,

-W takim razie miło mi Cię poznać,Saro.

Dziwne.Zachowuje się zupełnie inaczej niż na imprezie sylwestrowej.Albo ma brata bliźniaka i to nie on? Może na wszelki wypadek to sprawdzę?

-A ty?-spytałam by się upewnić.

-A ja co?- Boże co za idiota. Spojrzałam na niego zastanawiając się czy on naprawdę tak słabo rozumie.

-Dobra dobra, żartowałem.- uniósł ręce w geście poddania.- Nathan Scott.-podał mi rękę.- Może uznasz mnie za idiotę,ale wydajesz mi się znajoma.Nie spotkaliśmy się wcześniej?-Kurwa.Czyli był na tyle pijany, że nie pamięta naszej rozmowy? W sumie... może to nie tak źle. Nawet powiedziałabym, że to wręcz fantastycznie. Mój problem tak jakby rozwiązał się sam. Nawet nie musiałam nic robić.

-Nie wydaje mi się,przynajmniej ja nigdy Cię nie widziałam.-uśmiechnęłam się delikatnie by zatuszować mój stres.Moje umiejętności aktorskie zawsze były słabe. Każdy zawsze wie,gdy kłamie.

-No tak- skołował sie -musiałem cię z kimś pomylić.-Spojrzał nad moje ramie-W każdym razie.Muszę już iść. Dziękuję za taniec.- Złapał mnie za rękę i uniósł moja dłoń,po chwili cmokając jej grzbiet,zaraz potem podniósł wzrok na mnie-Saro.- Postawił nacisk na moje imię,po czym ominął mnie i odszedł. Nie miałam zamiaru obracać się by zobaczyć gdzie poszedł.Zamiast tego stałam tak chwilę nieruchoma na środku parkietu.

No nie jest to zupełnie ten egoistyczny gnojek, którego poznałam na imprezie. Czemu dzisiaj zachowywał się inaczej?O co tu chodzi?

Może ma dwubiegunówke.Albo nie równo pod czapeczką. Kto wie?Po co nad tym rozmyślać,nie zamierzam spotkać go nigdy więcej.

Skierowałam się w stronę swojego stolika przy którym siedziała moja rodzicielka z miną,która oznaczała, że chce wiedzieć wszystko.

-Kto to był?-pisnęła w moją stronę zanim jeszcze zdążyłam usiąść na swoim krześle.

-Nikt taki.

-To Nathan Scott.-odezwał się Richard.

-Nie wiesz, że nie ładnie jest podsłuchiwać?-wychyliłam się na krześle w jego stronę.

-Wiem. Wiem też, że zadawanie się z ludźmi jego pokroju nie prowadzi do niczego dobrego.-upił dużego łyka Szkockiej ze swojej szklanki.

Już sama nie wiem,poznałam go na imprezie jako idiotę,którego nie interesują inni ludzie,który chce tylko podrywać i zaliczać kolejne panienki,a najważniejszymi isotami na ziemi jest on sam i odbicie w jego lusterku.

Dzisiaj z kolei był zupełnie inny. Miły, szarmancki,nie rzucił żadnym obrzydliwym żartem w moją stronę,ani ja nie byłam zmuszana,by takiego użyć w jego stronę.Tak czy siak.To nie ważne.

-Nie mam zamiaru się z nim zadawać.Tylko raz zatańczyliśmy.To tyle.Nawet go nie znam-spojrzalam w stronę swojej matki.

-Jeśli Richard ma rację,to w takim razie cieszę się, że to nikt taki.- kiwnęła głową.

Czas strasznie mi się dłużył.Wróciliśmy do domu około 3 w nocy. Przez cały wieczór już więcej nie widziałam Nathana. Również nie zatańczyłam potem ani razu. Resztę bankietu spędziłam przy stole licząc ilość płatków w różach i składając origami z serwetek dlatego cieszyłam się gdy o 2 mama i Ricki zaczęli żegnać się z jego znajomymi dziękując im za cudowny bankiet.

Odrazu zrzuciłam z siebie sukienkę i buty i skierowałam się w stronę łazienki by wziąć szybki prysznic.Przebrałam się w wielki,sprany ale wygodny t-shirt z nadrukiem Sticha i wskoczyłam do łóżka.
Wzięłam telefon do ręki, chcąc sprawdzić czy nie mam żadnej wiadomości od moich przyjaciół.

Przesunęłam palcem po ekranie.
Jedna wiadomość. Nieznany numer.

Skrzywiłam się klikając w ikonkę.

03:08

Mówiłem,że jeszcze się spotkamy,Saro.

Wytrzeszczyłam oczy i odrzuciłam telefon obok siebie,jak by miał poparzyć mi ręce.Opadłam na poduszkę i położyłam dłoń na czole. Kurwa.
Skąd on ma mój numer?I po co do mnie pisze? On ma chyba jakąś pierdolona dwubiegunowość.-pomyślałam. Raz jest opryskliwy,sarkastyczny i jest największym bucem jakiego znam,potem zmienia się w jakiegoś jebanego czarusia,a potem pisze mi to.Ja przez niego oszaleje.Totalnie nie rozumiem o co mu chodzi.Ale nie,nie ze mną te numery. Mowiłam poważnie.Naprawdę nie mam ochoty mieć z nim nic do czynienia.

Wzięłam telefon do ręki i weszłam w SMS-y.

Zablokuj numer.

Hej!Mam nadzieję, że ktoś jeszcze tu jest i to czyta,bo długo nic nie publikowałam,matura i te sprawy. Ale w tym czasie wpadło mi kilka mam wrażenie naprawdę fajnych pomysłów do głowy na dalszą treść książki.Mam nadzieję, że jeszcze was zaskoczę:)) <3333











Do KońcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz