-Pospiesz się!Richard już przyjechał!-krzyknęła z dołu moja mama.
-Już idę!-odpowiedziałam.
Szybko złapałam moją czarna kopertówkę i stanęłam jeszcze ostatni raz przed lustrem. Wyglądałam...ładnie?
Sukienka prezentowała się przepięknie i bardzo elegancko. Włosy zakręciłam w delikatne fale i upiełam wsuwkami nisko w kok. Pozwoliłam by kilka kasztanowych fal okalało moją buzię. Musiałam mieć włosy przy twarzy bo inaczej czułabym się łysa.
Makijaż również wyglądał nienagannie. I dobrze. Spędziłam nad nim dwie godziny,mimo,że nie nakładałam nawet tak dużo. Najwięcej czasu zajęły mi oczy,bo nie mam zdolności do takich rzeczy ale dzisiaj byłam z siebie naprawdę dumna. Chciałam poprostu by prezentował się idealnie i pasował do całokształtu. Wygładziłam palcami tiul sukienki,chwyciłam w rękę Conversy i ruszyłam w stronę schodów.
Ostrożnie zeszłam po schodach,mocno trzymając barierki,tak by nie wyrżnąć orła w tych butach. Musiałam wyglądać jak jakaś pokraka.Wyszłam na korytarz z którego słyszałam głosy mojej mamy i Richarda.
-Wygladasz olśniewająco Elizabeth. Rany,ale ja mam szczęście.- Obrócił ją delikatnie by lepiej się jej przyjrzeć. Zrobiło mi się ciepło na sercu widząc jak moja mama się rumieni. Wyglądała na naprawdę szczęśliwą.
I w jednym musiałam przyznać mu rację. Wyglądała przepięknie. Miała na sobie gładką,granatowa sukienkę na jedno ramię,sięgającą aż do ziemi z falbanka na ramieniu i rozcięciem do kolana. Zrobiłam kilka kroków w ich stronę. Słysząc stukot moich szpilek oboje odwrócili wzrok w moją stronę. Spojrzałam na mamę,której momentalnie stanęły łzy w oczach. Widziałam, że wstrzymuje powietrze.Podeszłam więc do niej by mocno ją przytulić.
-No już mamo.Możesz oddychać.-powiedziałam wtulając się w nią.- Dziękuję- szepnęłam przy jej uchu i poczułam jak mocniej zaciska wokół mnie swoje ramiona.
-Sara,słońce.-odsunęła się po chwili i spojrzała na mnie składając ręce.- Jesteś taka piękna.-powiedziała wycierając szybkim ruchem łzę,która niekontrolowanie wydostała się spod jej powieki.
-Oj mamo,bo i ja się zaraz popłaczę.-spojrzałam na Richarda,który miał na sobie elegancki czarny garnitur i krawat pod kolor sukienki mojej mamy.-Cześć Ricki.-powiedziałam.
-Witaj Saro.Twoja mama ma rację,wyglądasz bardzo ładnie.Mam nadzieję, że będziemy się wszyscy dzisiaj świetnie bawić. Oj tak,na pewno.
No już już-zaczęłam ich poganiać bo zrobiło się delikatnie niezręcznie-przed chwilą tak się spieszyłaś mamo.-popchnęłam ich oboje w stronę wyjścia.
°°°
Po około 40 minutach niezręcznej jazdy samochodem i pytaniami Richarda skierowanymi w moją stronę o szkołę, znajomych i moje dalsze plany na życie po skończeniu liceum, dojechaliśmy w końcu na miejsce. Wysiadłam z auta dziękując Bogu,że to koniec tego przesłuchania.Momentalnie wytrzeszczyłam oczy gdy tylko zobaczyłam biały budynek przed nami. Co ja gadam,jaki budynek?To był jebany pałac.
Miał piękne zdobienia na ścianach i wielki taras, które podtrzymywały dwie ogromne kolumny. Był też wielki zielony ogród na którym środku stała biała fontanna z aniołkiem na szczycie. Był już wieczór,a światło dawały tylko wysokie czarne latarnie.-Richard jak tutaj jest pięknie -odezwała się moja mama składając ręce z zachwytu.
-To jeszcze nic, zobaczysz jak to wygląda w środku.- uśmiechnął się do niej,po czym podał jej ramię i ruszyli w stronę schodów na których rozciągał się bardzo długi czerwony dywan a ja ruszyłam zaraz za nimi.
CZYTASZ
Do Końca
Teen FictionPoznanie tego chłopaka było najlepszym i najgorszym co mnie w życiu spotkało. Jak jeden bankiet może zmienic tak wiele...na lepsze-ale i na gorsze. Jak wyjść z tego bagna w które zostałam wplątana i znów żyć tak jak wcześniej? Kłamstwa i tajemnice...