Gdy w tym tygodniu Louis ze swoim przyjacielem Zaynem i jego chlopakiem chciał odwiedzić kawiarnie, w której pracuję Harry bo ci nie dawali mu spokoju gdy usłyszeli o "pewnym właścicielu kawiarni o cudownych zielonych oczach", był dosyć zaskoczony widokiem, który tam zastał.
Mężczyzna z burzą loków na glowie kłócił się z jego bylym narzeczonym - ojcem jego dziecka. Nie wiedział co tu się wyprawia, na początku chcial wyjść ale nie chciał pokazac tego, że widok mężczyzny, którego kiedyś tak bardzo kochał nadal go boli, mimo, że w jakims stopniu byla to prawda. Nie spodziewał się go tu spotkać, nie byl na to przygotowany ale chyba bardziej zaskoczyło go to, że ta dwójka najwidoczniej się znala.
- Usiądźmy - spojrzał na nieco zmartwionych przyjaciół, którzy zdążyli się zorientować o co chodzi i wskazał głową najbliższe miejsce, które było wolne.
- Lou jesteś... - zaczął Zayn ale farbowana blondyna mu przerwała.
- Jest pewien! Nie będzie się przejmował jakimś bucem lub pokazywał mu moze, że go to boli - pociągnął ich za ręce w kierunku pustego stolika - przyszliśmy tu wypić herbate i zjesc pyszne ciasto a jesli ten frajer odważy się tu podejść to dostanie ode mnie kopa w ryj i widelec pomiędzy oczy - popchnął ich na krzesla i wyrzucil ręce w powietrze na co szatyn się zaśmiał.
Za to właśnie Tomlinson uwielbiał Nialla, może wygląda na niepozorną ciepłą kluske ale gdy ta irlandzka farbowana blondyna barbie się odpali to lepiej bez kija nie podchodzić, szczególnie gdy chodzilo o jego najbliższych, zrobilby dla nich wszystko, byli dla niego tak ważni jak jego ukochane jedzenie a uwierzcie, że jak ktoś jest dla Nialla ważny tak jak jedzenie to lepiej nawet nie próbować ranić tej osoby.
Cieszył się, że jego przyjaciel znalazł sobie kogoś takiego. Znał Zayna zanim w jego zyciu pojawił się Niall i mógł stwierdzić, że teraz jest zdecydowanie szczęśliwszy. Przedtem Zee cały czas chodził przygnębiony, byl zimny dla wszystkich ze względu na sytuację rodzinne i inne problemy, z ktorymi nie mógł sobie poradzić mimo, że jego przyjaciele próbowali mu pomóc jak tylko się dalo. Był zimny dla wszystkich oprocz Liama i Louisa ale nawet ich czasem potrafił opierdolić z byle powodu ale gdy Nialler wkroczył do jego zycia w jego oczach było widać te iskierki i coraz częściej się uśmiechał. To bylo coś pięknego i Louis był naprawdę wdzięczny tej blondynie, że dzięki niemu jego przyjaciel był najzwyczajniej na swiecie szczęśliwy.
- Niall ma racje Zayn, mam w dupie to czy Nick tu jest czy nie. To przeszłość - wzruszył ramionami starając się byc obojętnym, nie chciał pokazywac, że rusza go to w jakimkolwiek stopniu. Cieszył się, że przyszedł tu dzisiaj z Zaynem i Niallem a nie z Nathanem, który byl wlasnie w żłobku. Nie chciałby, żeby nawet przypadkowo spotkal swojego ojca, nie wiadomo co by zrobił gdyby go zauważył a szczególnie co by zrobił gdyby zauważył go z "ich" synem.
Spojrzał w stronę dwójki, która niedawno się kłóciła, chyba bylo to coś poważnego bo właśnie Harry wyrzucał Nicka z kawiarni a gdy to robił ich spojrzenia się spotkały, wtedy cos uderzylo w Louisa. Myślał, że da rade ale spojrzenie w oczy osobie, którą się kiedyś kochalo a zraniła cię w taki sposób, w oczy, które kiedyś byly dla ciebie najpiękniejsze i mógłbyś patrzec w nie godzinami, było czymś co go zlamalo w tym momencie, odwrócił jak najszybciej wzrok. Musiał ochłonąć.
- Louis uważasz, ze...
- Przepraszam, muszę iść do toalety - zerwal się z krzesła, które przewróciło się przez gwałtowny ruch szatyna i zwrócił na siebie uwage kilku osob w tym Harrego.
Ruszył do łazienki i trzasnął za sobą drzwiami opierając się dlońmi o umywalkę - ogarnij się Louis - mruknął do siebie zagrazajac wargę - Nie bądź taką ciotą - podniósł głowę chcąc spojrzeć w lustro ale gdy w odbiciu za sobą zobaczył jakąś sylwetke pisnął jak jakaś mała przestraszona dziewczynka na co po chwili usłyszał cichy chichot - Boże Harry nie rob tak więcej! Mogłem tu na zawał zejść!
- Ale za to moglem usłyszałec jakie ładne wysokie dźwięki z siebie wydajesz - poruszył subiektywnie brwami przez co dostał kuksańca w bok i groźne spojrzenie Louisa.
- Zboczeniec - skrzyżował ręce chcąc udawać obrażonego ale po chwili cicho się zaśmiał.
- Ja przecież nic nie mowilem. To ty musisz miec jakies brudne mysli Lou - pstryknął go w nos z lekki usmiechem - a teraz do rzeczy... Cos się stalo? Zmartwiłem się troche gdy zerwałes się tak nagle z krzesła, nie wyglądałeś za dobrze.
- Ah to... Nie, nic się nie stało po prostu zrobiło mi się duszno i musiałem przepłukać twarz i no - skłamał przegryzając policzek od srodka, ktoś kto go dobrze zna złapałby go na tym. Zawsze gdy kłamał zagryzał policzek i to go zdradzało.
- W porządku, skoro tak uważasz - poklepał go po ramieniu, ominął fakt, że usłyszał to co Louis mówił do siebie jak wszedł za nim do łazienki, skoro nie chciał mówić nie ma co go zmuszać gdyby chciał to powiedziałby mu od razu prawdę. Już chciał wychodzić gdy zatrzymał go głos mlodszego.
- Harry! Tak w zasadzie jestem tu bo... - zawahał się przez chwile ale w końcu się przełamał - Moi przyjaciele chcieliby cię poznać, trochę im o tobie opowiadalem i się uparli, na ogół są strasznie uparci - podrapał się po karku zmieszany - masz moze chwile? Przedstawie was tylko sobie. Oczywiście nie zmuszam i...
- Spokojnie Lou - zaśmiał się czochrając go po włosach - z przyjemnością poznam twoich przyjaciół. - powiedział na co młodszy odetchnął z ulgą i posłał mu jeden ze swoich najładniejszych uśmiechów co rozczuliło starszego.
~~~~~~~
CZYTASZ
~Despite Everything~
FanfictionLouis Tomlinson jest dwudziestodwu latkiem wychowującym samemu dwu letniego Nathana. Harry Styles jest właścicielem małej ale bardzo przytulnej kawiarni niedaleko mieszkania Louisa i wlasnie tutaj zaczęła się ich znajomość. Albo: Mały Nathan zażyczy...