01. 10

211 19 1
                                    





ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Gorzki smak zwycięstwa


ROZDZIAŁ DZIESIĄTYGorzki smak zwycięstwa

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

CHŁÓD.

Przez długi czas właściwie miała tylko świadomość jakiegoś niezrozumiałego zimna. Z trudem otworzyła oczy, ale nawet gdy to zrobiła, wszystkie zmysłowe odczucia prócz chłodu, zdawały się całkiem obce.

Sięgnęła ręką do boku, z którego wciąż strumieniami płynęła krew. Nie czuła jednak bólu, ani żadnego otumaniania. Była w jakimś dziwnym miejscu. Ciemnym i prawie kompletnie pustym. Podniosła się z ziemi, rozglądając się w poszukiwaniu... czegokolwiek.

Przerażenie powoli ogarniało jej umysł, ale w momencie, gdy była gotowa wpaść w panikę w oddali zobaczyła kilka jasnych punktów. Zbliżały się do niej i zbliżały, aż wreszcie dostrzegła, że nie są to żadne małe światełka, a raczej okna, których przejścia pilnuje cienka tafla błyszczącej wody.

Wyciągnęła przed siebie dłoń, a palce dotknęły wirujących kropel. Od miejsca, które naruszyła popłynęła kolista fala, a gdy dotarła do brzegów, cały obraz znów się uspokoił. Teraz spoglądania przez szybę na jakąś scenę.

Po drugiej stronie lustra mała dziewczynka w dwóch warkoczach biegała po łące z dziecięcym mieczem. Śmiała się i potykała o własne nogi, a jej twarz nie nosiła najmniejszej skazy zranienia. Zála ze zdziwieniem odkryła w tej obcej na początku twarzy, swoją własną.

Wspomnienie.

Z tym że wcale go nie pamietała.

Wkrótce potem pojawił się ktoś jeszcze. Dwie postaci: jej ojciec Qui-Gon i matka. Najpierw doje rodziców dołączyło do zabawy, ale radość nie trwała długo. Mała Zála żartobliwie przepychając się z matką, nagle uniosła dłoń i z ogromną siłą odrzuciła jej ciało w tył. Kobieta upadła, a jej głowa gwałtownie uderzyła o twardą ziemię. Usłyszała przerażony krzyk Qui-Gona i swój własny, dziecięcy głos wołający „mamo! mamo!". Odsunęła się, a łzy zatańczyły w jej oczach.

Cokolwiek to było, nie było wcale wspomnieniem. Na pewno nie...

— Nie zmyśliłaś sobie tego, Zálo — powiedział ktoś obok. Wzdrygnęła się i odwróciła gwałtownie w stronę dźwięku, ale postaci, które zobaczyła, wcale nie były jej wrogie.

Qui Gon Kenobi w towarzystwie swoich rodziców: Obi-Wana i Nairé, a za nimi cienie innych mistrzów Jedi, wszystkie otoczone niebieskim światłem. Poznała jeszcze kilka twarzy w oddali. Mistrza Luke'a, Mistrza Yodę, Mistrzynię Leię. Wszyscy patrzyli na nią ciepłym wzrokiem, a ona miała w głowie tylko jedną myśl. Że wcale na to nie zasługuje.

— A-ale ja... ja tego nie pamietam — wymamrotała wreszcie drżącym głosem.

— Byłaś bardzo mała. Nie rozumiałaś wtedy nawet, co zrobiłaś, ani jak ci się to udało. Nie miałaś pojęcia, że zrobiłaś matce krzywdę.

NIE GWIAZD NASZYCH WINA.       poe dameronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz