Przy stole siedział jedynie George przysypiający nad kawą. Dzisiaj wyjątkowo nie spał do obiadu, bo Puffy miała serdecznie dość faktu, że więcej śpi niż przebywa poza swoim pokojem i obudziła go o ósmej. Gdy Allen zbiegł po schodach, złapał bułeczkę i pobiegł do drzwi nawet nie niego nie spojrzał. Dalej pusto patrzył zaspanym wzrokiem w stygnącą kawę. Dopiero gdy poczuł na swoim policzku delikatny pocałunek jakby wytrzeźwiał i zaczął zachowywać się normalnie, od razu się rumieniąc. Na ten widok Dream, sprawca czerwieni na twarzy chłopaka, Sapnap i Foolish zaśmiali się.
- Dobrze, że się ocknąłeś. Myśleliśmy, że umarłeś - zachichotał blodnyn siadając obok bruneta i sięgając po bułeczkę, które rano upiekła Puffy.
- Spieprzaj - powiedział zdenerwowany chłopak z grzybkami we włosach. Dopił kawę i odszedł na wyższe piętra.
- Tylko znowu nie zaśnij - krzyknął za nim blondyn i wrócił do swojego śniadania. Tymczasem w pokoju Ranboo działy się... ciekawe rzeczy. Zarumieniony enderman siedział na łóżku już normalnie ubrany, chowając twarz w dłoniach, a obok niego Billzo i Aimsey zachowywali się dość niecodziennie. Piszczeli skacząc w miejscu i trzęsąc rękami jak opętani.
- Wiedziałam! - wykrzyknęła brunetka - wiedziałam, że ci się podoba od momentu kiedy pierwszy raz na siebie popatrzyliście!
- Daj spokój. Pewnie i tak nic z tego nie wyjdzie - mruknął kolorowooki.
- Oj wierz mi kochany kiedy do akcji wkraczamy my zawsze wychodzi - powiedział dumnie Bill na co Ranboo uniósł jedną brew.
- A co z- przerwała mu dłoń czarnowłosego.
- Nie przypominaj rzeczy, które nie powinny się wydarzyć, a teraz chodź - złapał go za rękę i pociągnął do drzwi - znajdźmy twojego kochanka.
Enderman tylko jęknął z frustracji. Znając Billza i jego pomysły skończy zamknięty z Allen'em w jednym pokoju dopóki się nie pocałują. Jednak jego pomysł nie był nawet blisko tego co wymyślił jego przyjaciel. Zaciągnął go na podwórze gdzie ostatni raz widziano blondyna i począł go wołać z całej siły.
- ALLEN TY PSYCHOPATYCZNY KASZTANIE CHODŹ TUTAJ - wrzasnął i podparł się rękami na biodrach. Za nim pojawił się chłopak w fioletowej kurtce pokazujący Ranboo i Aimee aby byli cicho. Tak też uczynili. Alquette cicho podchodził do Bill'a od tyłu i gdy był dostatecznie blisko zakrył mu oczy i usta rękami i przyciągnął do siebie tak by nie mógł się wyrwać. W sercu enderman'a zakiełkowało ziarenko zazdrości którego natychmiast się wyzbył. Nie może być przecież zazdrosny o swojego przyjaciela! Czarnowłosy mimo tego, że wiedział że nie ma szans dalej próbował się wyrwać jednak po kilku marnych próbach poddał się. Wówczas blondyn puścił go i z głupim uśmiechem patrzył na niego rozbawiony.
- Jesteś chujem - powiedział pretensjonalnie Billzo.
- Oh mój drogi ja doskonale o tym wiem - zaśmiał się Allen. Wówczas twarze całej czwórki przykryło rozbawienie.
- Ale wracając. Przyjacielu kochany mam małą prośbę. Mam jutro czy tam pojutrze wartę na murach. Twoja jest wpisana dzień później. A tak się składa, że w dzień w który ja mam wartę akurat zaplanowałem już coś z Aimee więc prosiłbym cię o zamianę. Będziesz tam siedział z Ranboo więc nudno nie będzie - przysłowiowy lenny face przyozdobił twarz czarnowłosego - i byłoby to bardzo miłe z twojej strony.
- W sumie czemu nie - serce enderman'a podskoczyło z radości - ciesz się, że to Ran pełni wartę bo inaczej musiałbym się zastanowić.
- Już mówicie do siebie skrótami? Jeez mi ze trzy miesiące zajęło zmuszenie go żeby mówił na mnie Bill i zgodził się żebym nazywał go Ran - wypowiedział się Billzo podczas gdy serce Ranboo biło coraz szybciej. Allen chciał spędzić z nim czas! Wówczas pozostało mu tylko czekać na następny dzień bo to wówczas miał wartę i będzie wspaniale.
CZYTASZ
Manhunt // Ranboo x Male OC
FanfictionTwierdza Snowchester. Najbezpieczniejsze miejsce na świecie w którym schronienie znajdują ludzi o nadprzyrodzonych mocach. Nikt nigdy jej nie zdobył, a wielu próbowało. W murach tej fortecy zapisała się pewna historia. Historia o dwóch zakochanych c...