10.

21 4 1
                                    

Drugiego dnia wszyscy wydawali się jacyś nerwowi. Nikt się nie uśmiechał, bo wiedzieli, że już za dwadzieścia cztery godziny zaatakuje ich część wojska jednej z większych nacji na świecie. Wszystko było gotowe. Bronie naostrzone, kołczany napełnione strzałami, na wieżach stały również kosze pełne tych łatwopalnych. Tommy i Tubbo pilnowani przez George'a z łukiem wycelowanym w prawdopodobne zagrożenie rozsypali dookoła muru stosy suchej, łatwopalnej trawy, tak by w razie czego łucznik mógł zapalić ziemię by chronić mury. Wszyscy byli rozbiegani. I znów jednak prawie wszyscy, i znów Allen był wyjątkiem. Siedział spokojnie w swoim pokoju, ostrząc topór, polerując zbroję i cerując pelerynę. Naprawiał lotki swoich strzał, ostrzył groty i woskował cięciwę łuku. W ciszy przygotowywał się na wojnę. Gdy skończył z bronią i ochronnym metalem na czarnych rzemieniach, na dobre zajął się swoją czarną jak noc peleryną. Miał jeszcze jedną zapasową, lecz jej używał tylko kiedy musiał kogoś podejść z zaskoczenia. Wziął igłę i nić, o które poprosił wcześniej Aimsey i zaczął zszywać rozdarcia. Rozdarcia znajdowały się głównie u spodu materiału, a spowodowane były najprawdopodobniej faktem, że rośliny jakie rosły w lesie często miały kolce lub wystające gałązki. Nie wiadomo skąd jedno było na kapturze, a następne na wysokości łopatki, lecz wszystkie je blondyn w milczeniu zszywał. Już kończył złączać ze sobą rozdarte brzegi jednego z nacięć gdy przez przypadek końcówka igły wbiła mu się w opuszek palca. Prędko ją wyjął i zaczął ssać ranę z której wypływało odrobinkę krwi.

- Kurwa - szepnął, lecz już po chwili krwawienie ustało, a on wrócił do naprawy swojego ulubionego ubrania. Gotową pelerynę ułożył na krześle stojącym przy biurku. W gruncie rzeczy każdy pokój w Snowchester był taki sam, lecz to właściciel zmieniał go tak by był inny. Pokoje Aimsey i Tubbo na przykład z początku były identyczne, lecz dziewczyna zapełniła swój książkami i roślinami, podczas gdy chłopak w swoim książek nie miał, z roślin tylko jeden złoty kwiat oraz kilka kaktusów, lecz w całym pokoju widać było jak wielką miłością brązowowłosy darzył małe pasiaste zwierzątka tworzące miód. Pszczoły były wszędzie. Figurki zrobione z masy solnej, rysunki, obrazy i wiele innych. A w pokoju Allen'a zbyt wiele rzeczy nie było. Oczywiście, któregoś dnia zmontował sobie stojak na zbroję, łuk, kołczan i topór, po czym ustawił go obok okna, położył na półce dwie książki, które miał ze sobą, a także ułożył wszystkie swoje ubrania w szafie oraz przybory piśmiennicze na biurku, lecz w porównaniu do pokoi innych, którzy w tym samym czasie co on uciekli z L'Manburg chłopak żył wręcz po spartańsku. Pokój Dream'a wypełniony duperelami, takimi jak książki, pudełeczka lub obrazki był bardzo przytulny, u Techno wszędzie były plany, mapy i książki, głównie historyczne, a pokój który Sapnap dzielił z Karl'em był pełen uroczych ozdóbek, które zgromadził tam srebrnooki szatyn. W momencie gdy Alquette składał naprawioną pelerynę, do pomieszczenia wszedł spokojnie Dream.

- Młody zebranie robią. Będziemy omawiać plan - powiedział i rozejrzał się po pokoju. - Będę mógł pożyczyć krzesiwo?

- Mam dwa więc mogę ci nawet oddać - odpowiedział blondyn wyrównując materiał. - Za minutkę będę.

Rzucił swojemu kuzynowi jedno z dwóch krzesiw i zaczął wiązać buty. Nie lubił ich nosić, lecz wolał nie narażać swoich stóp na rany lub zakażenia. Zszedł po schodach, w masce na twarzy i z nieobecnym wzrokiem. Usiadł na swoim klasycznym miejscu przy stole cichutko witając się z siedzącym obok Ranboo.

- Dobra - zaczął Philza - plan jest dość prosty.

I tak rozpoczął się ponad godzinny wykład o taktykach i innym świństwie jakie wymyślił mężczyzna z Blade'em. Tommy zaczął przysypiać, Tubbo rozdrapywał strupa na wierzchu swojej dłoni, a inni albo słuchali albo mieli wszystko głęboko gdzieś. Alquette należał do tej pierwszej grupy. Chciał pozbyć się Schlatt'a i jego wojaków. Dostarczali mu tylko stresu i strachu. Uważnie słuchał jak Techno szczegółowo opowiada gdzie, każdy ma być i jak zamierzają sprowokować Schlatt'a tak by stanął na odpowiednią pozycję by łatwo było go zabić. Jeśli uda się go wywabić na pole bitwy będą mieli go podanego jak na tacy.

- I wtedy, ktoś kto będzie strzelał z łuku na murach będzie miał idealną sposobność by trafić go najpierw w łydkę, a później gdy schyli się z bólu w plecy po lewej stronie - skończył swój monolog różowowłosy.

- A ja mam pytanie - powiedział Tommy.

- Jakie tym razem? Znowu o romantyczne relacje pomiędzy kimś z naszych przyjaciół? - zapytał Techno.

- Tym razem nie. Dlaczego najpierw mamy postrzelić Schlatta w łydkę? Nie można od razu w głowę?

- Zbroje L'Manburgu są skonstruowane w dziwny sposób - zaczął cicho Wilbur. - Metal jest tylko na przedniej części ciała bo tylną osłania czerwona peleryna. Zostały one wprowadzone dwa lata po rewolucji przez nowego przywódcę, który rozumem nie grzeszył i myślał, że takie będą chronić przeciwnika.

- A Schlatt jako przywódca nosi taki sam mundur jak jego wojsko lecz w innej kolorystyce. A skoro został wybrany niedawno nie zdążył zmienić mundurów, a co za tym idzie przód ciała ma broniony lecz tył jest cały do dyspozycji naszych strzał - dokończył Blade. Blondyn pokiwał głową w zamyśleniu.

- Rozejść się. Dzisiaj kolację zjemy wcześniej i wcześniej też pójdziemy spać. Jutro musimy być w pełni sił - powiedział Philza. Wszyscy zaczęli wstawać. Wszyscy poza Dream'em i jego kuzynem. Zarówno on jak i siedzący obok Allen byli obserwatorami, a co za tym idzie wychwytywali mnóstwo szczegółów. Wyższy widział Manbergczyków z okna swojego pokoju, a niższy gdy wyjrzał na chwilę przez okno gdy podsłuchiwali z Ranboo. Chłopak w białej masce, krył pod nią zmarszczone brwi i zamyślony wzrok.

- Czekajcie - powiedział głośno. Wszyscy zatrzymali się w miejscu. On natomiast wstał i podszedł do tablicy na której Blade i Phil rozwiesili plany. Zerwał jeden z nich i położył na stole, po czym sięgnął po pióro i zaczął coś szybko pisać. Od tyłu podszedł do niego Technoblade z Allen'em i przyglądali się co robił.

- Mam jeszcze do dyspozycji wnękę, która jest tutaj. Można by tam ulokować tą katapultę co strzela rakietami - wskazał odpowiednia miejsce niższy blondyn gdy jego kuzyn skończył poprawiać plan.

- Musimy tu jeszcze siedzieć? - zapytał znudzony Billzo, stojący obok schodów.

- Tak. Bo Schlatt pod swoją peleryną ma zbroję - powiedział Dream.

- Co? Myślałam, że będzie nosił klasyczny mundur - zdziwiła się Puffy.

- Schlatt niestety ma pod nią napierśnik podobny do tego co nosi Allen - odpowiedział blondyn. - Blaszki z tyłu i z przodu, połączone skórzanymi paskami. A co za tym idzie plan o postrzeleniu go pod żebra jest bezużyteczny. Strzała odbiłaby się od metalu ledwo go rysując. Więc nie ma sensu ustawiać kilku osób tak by miały idealny widok na celowanie w tego chuja, podczas gdy mogłyby walczyć - zielonooki podniósł poprawiony plan i przyczepił do tablicy. Wszyscy wrócili na swoje miejsca, tym razem jednak słuchając uważnie.

- Plan tym razem jest prostszy - zaczął znów Dream. - Będziemy wykorzystywali głównie maszyny i spryt. Kto umie strzelać z balist będzie z nich strzelał. Łucznicy - popatrzył na George'a, Allen'a, i Tommy'ego, których umiejętności łucznicze przewyższały poziom na jakim strzelali inni - będą pilnować tych co będą walczyć wręcz. Waszym zadaniem będzie zestrzelić każde z niespodziewanych zagrożeń z którymi ktoś sobie nie radzi jednocześnie nie narażając siebie. Walczyć wręcz będą ci, którzy nie będą mieli kusz, balist lub wyrzutni do obsługi.

- Z balisty umie strzelać Tubbo, Karl oraz Kristin, więc oni będą obsługiwać wszystkie trzy - wtrącił się Techno. - Z kuszą najlepiej radzi sobie Sapnap z Aimsey, więc patrząc na fakt, że mamy jeszcze łuczników to chyba wystarczy. Wyrzutnią rakiet zajmie się Billzo, reszta walczy wręcz z żołnierzami.

- Czy przypadkiem fakt, że Dream walczy wręcz nie jest trochę, no wiecie. Przychylny dla Schlatt'a? - zaczął Tommy. - Jeśli go pojmą to będziemy w dupie.

- Przewidziałem tą możliwość dzieciaku i mogę ci zagwarantować, że żywcem mnie nie wezmą - odpowiedział mu blondyn. - Co do reszty planu polega on głównie na tym by przetrzymać ich przy Snowchester jak najdłużej. Najbliższy strumień jest w górach wiele kilometrów stąd więc woda pitna kiedyś im się skończy. Będą musieli odpuścić. A teraz idźcie już. Jutro czeka nas długi dzień.

Tym razem wszyscy się rozeszli i nikt ich nie zatrzymał.

Manhunt // Ranboo x Male OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz