Uwielbiam poranki. Przedtem ich nie lubiłem bo przez godzinę chodziłem ledwo żywy, ale od kiedy mieszkam z Beth kocham się budzić.
-pobudka!!!-krzyknęła dziewczyna i zaczęła skakać po moim łóżku.
-czy ja chociaż raz mogę wstać jak człowiek?
-i naprawdę myślsz że ja ci na to pozwolę?
-okay skoro mnie już tak wyrafinowanie przywruciłaś do życia to może coś zjemy?
Po śniadaniu oboje udaliśmy się w stronę szkoły. Żecz jasna że ona już otoczyła się genialną paczką.
-siema! O cześć rudy!-odezwał się na wejściu Luke przybijając piątkę dziewczynie i mnie. Z nie chęcią podałem mu rękę. Nienawidzę kiedy ktoś żartuje z moich włosów. Czemu ludzie ufają takim głupim przekonaniom to równie dobrze ja mógłbym powiedzieć że dziewczyny są nudne bo bekanie ich nie śmieszy. Weszliśmy do szkoły i rozeszliśmy się do swoich klas. Na wejściu nauczycielka matmy wyraziła swoją niezależność i tym razem postanowiła w jak najbardziej przepisowy sposób doprowadzić Beth do szału.
-mam nadzieję że ta wczorajsza historia da wam trochę do myślenia i następnym razem nie będziecie latać do dyrektora z byle powodu.
Beth tupie nerwowo nogą.
-pozostawcie nauczanie mnie.
Czułem że jeszcze kilka słów , a wulkan się uaktywni.
-spokojnie - szepnąłem i złapałem ją za rękę
Beth się uśmiechnęła. Kryzys zażegnany. przynajmniej na razie.
---------------------
Dawno nie było , ale mało czasu...
Komentujcie i jeszcze raz zapraszam na rose teatr