17

60 8 2
                                    

Wyszedłem ze szkoły i skierowałem się powoli w lewo. Czeka mnie dzień pełen niesamowitej nudy, czyli nic nowego. Wtedy też coś nagle skoczyło mi na ramiona. Niespodziewany ciężar niemal powalił mnie na ziemię.

- Jakieś plany na dziś? - spytał obejmujący mnie ramieniem Jimin.

Od początku korków, czyli od jakichś dwóch tygodni nie boi się ze mną pokazywać publicznie. On praktycznie nie odstępuje mnie na krok. Nigdy nie widziałem, aby ktoś był aż tak przerażony wizją własnej rodzicielki. Chociaż gdyby babcia też ćwiczyła kung fu z myślą o obijaniu moich biednych pośladków to bym nawet wzroku z podręcznika nie podnosił.

- Praca domowa i nuda - odpowiedziałem kontynuując drogę.

- To teraz korki, praca domowa i nie nuda - spojrzałem ze zdziwieniem na radosnego Parka, który nagle zsunął swoje okulary i rozszerzył przestraszone oczy - Matka zaczęła się wkurzać że nigdy nie widzi mojego korepetytora. Ojciec podobnie. Słowa Hisae już im nie starczają. - Ponownie wsunął okulary radośnie się uśmiechając. Pieprzony aktor.

- W porządku - zgodziłem się pisząc po kryjomu wiadomość babci o moim późniejszym powrocie.

Opóźnionym autobusem dojechaliśmy na ulicę landryny i przespacerowaliśmy się do jego ogromnej posiadłości. Nie jestem tu pierwszy raz, a to miejsce wciąż wywiera na mnie potężne wrażenie. Za wysokim płotem z białego betonu i czarnych desek krył się ogród, drobna altana i wyłożona kamieniami ścieżka do przeogromnego szaro-czarnego budynku z basenem.
Ledwo zdjęliśmy buty, gdy doskoczyła nas Hisae - prywatna gosposia z Japonii. Starszawa kobieta o drobnej budowie, dużych żywych oczach i krótkiej kitce, w której miejscami kryły się siwe kosmyki.

- Oh, widzę że dziś wracacie razem - uśmiechnęła się i zaczęła szorować moje ramię - ubrudziłeś się drogi... Już czyste. Zjecie teraz, później?

- Niedawno jedliśmy na mieście - uśmiechnąłem się na wspomnienie chłopaka o zatrzymaniu połowy biedronki, gdyż jego bagietka czosnkowa nie chciała się wczytać na kasie.

- W takim razie przygotuję wam trochę przekąsek. Udanej nauki, dzieci - dała nam po buziaku w policzek i wróciła do swojej roboty.

W automatycznie jeszcze lepszym humorze weszliśmy na piętro. Na ogół nie przepadam za klejącymi się kobietami, ale Hisae ma w sobie coś, co ogrzewa serce i ciągnie do siebie. Nie da się jej nie lubić.

Pokój Jimina wyraźnie odznaczał się od całego domu utrzymanego w czerni i bieli. Tutaj ściany miały kolor delikatnego brązu. Mógłbym nawet rzec, że były karmelowe. Panele w równie ciepłym odcieniu. W kącie było duże łóżko z milionem poduszek, szafka nocna, dwie szafki z książkami, komoda, makieta starego radia, prosty lecz klimatyczny żyrandol, pożółkłe firany, biurko pełne elektroniki, dziergany dywanik przy łóżku. Wszystko utrzymane w brązowych barwach urozmaicone roślinami, cynamonowymi świeczkami i dwoma koszami wiklinowymi pełnymi orzechów, gruszek i śliwek z jabłkami na czele. Sam to wszystko urządzał z własnych pieniędzy. Wcześniej nawet bym nie pomyślał, że taka osoba może mieć taki pokój. Przecież własny kąt pokazuje czyjąś osobowość.

Tak jak już zwykłem, plecak rzuciłem oparty o komodę, opatuliłem się leżącym na niej beżowym kocem i usiadłem na lewym krześle zrzucając wszystko ze środka biurka na łóżko. Z szufladki wyciągnąłem błękitny duży zeszyt. Jimin wyjął podręcznik z matematyki i przybory do pisania po czym zajął miejsce przy mnie okryty ciemniejszym kocem.

- Pomyliliśmy koce - zauważyłem - mówi się trudno. Co dziś przerabiamy?

- Funkcja kwadratowa.

- Znów?

- Mało rozumiem to gówno.

W gorących przyjemnych kokonach przerabialiśmy materiał z klasy wstecz. W międzyczasie Hisae przyniosła nam mnóstwo różnych rzeczy do jedzenia i picia. Dwie godziny łopatologicznego tłumaczenia, kilkukrotnego rozwiązywania każdego jednego podpunktu w zadaniu i szarpania nerwów. Gdyby nie rozbolała mi głowa, a mu ręka dalej bym go męczył.

- Czuję się jak caryca Katarzyna II po spotkaniu z Augustem Poniatowskim - zawył rozmasowując nadgarstek.

- Co kurwa? - spytałem nie rozumiejąc ani trochę z tego co powiedział .

- Teraz to ja cię trochę pouczę - cwaniacko się uśmiechnął włączając komputer.

Pochłonięty w myślach skali podobieństwa Augusta do Agusta i to jak mógłbym odnieść do siebie ten tekst nie zauważyłem, jak ten przeglądał odcinki bardzo interesującego kanału.

- Historia bez cenzury? - zapytałem latając wzrokiem od monitora do podnieconego Jimina - To coś w rodzaju porno dla humanów?

- Rozum to jak chcesz. Gość jest zajebisty - kliknął w coś myszką - A oto i nasz odcinek. Ciota na tronie. Udanego seansu.

Słuchałem, oglądałem i niedowierzałem. Takie złoto było na wyciągnięcie ręki. I już nawet nie mówię o tym różowowłosym bananowym dzieciaku, a o Stanisławie Auguście Poniatowskim.

- I jak się podobało? - odwrócił się z moją stronę z uśmieszkiem.

- Po ile bilety do Polski? - na to pytanie parsknął śmiechem, a ja się oburzyłem - Ten koleś to mój nowy idol! Mamy podobne ksywki, lubimy kutasy i jesteśmy ciotami. Z tą różnicą, że ja jestem na górze. Miał zajebiste życie i jest dowodem, że baby psują ten świat. Chyba, że to Hisae. Ona jest wspaniała.

Jimin już zwijał się ze śmiechu zapowietrzając się niczym foka zaplątana w plastik. Przyglądałem się temu zjawisku próbując przeanalizować co się właśnie dzieje z tym człowiekiem. Park w końcu padł z krzesła i zaczął się tarzać po podłodze przybierając coraz to czerwieńszą barwę.

- Lekarzem to ja nie zostanę - powiedziałem w końcu sam do siebie i postanowiłem przystąpić do działania.

Podwinąłem rękawy swojej bluzy. Czekałem na odpowiedni moment. Gdy nadszedł usiadłem na nim tak, aby był równo plecami do ziemi. Wciąż się śmiał. Złapałem jego nadgarstki i mocno przycisnąłem do ziemi pochylając się nad nim. Jimin zaczął się powoli uspokajać zastąpując swoje dotychczasowe niezidentyfikowane dźwięki ciężkim dyszeniem. Wpatrywaliśmy się w siebie dłuższy czas, a gdy mój wzrok mimo woli zjechał ku jego ustom usłyszeliśmy powolne kroki na schodach. Landrynka zdążyła powiedzieć tylko ledwo słyszalnie ,,matka". Szybko doprowadziliśmy się do porządku. Zarzucilismy na siebie ponownie koce, a chłopak włączył losowy film z Historii bez cenzury i przewinął gdzieś pod koniec. W tym momencie do środka ktoś wszedł. Spokojnie odwróciliśmy się w stronę gościa.

W drzwiach stała niska kobieta niczym nie wyróżniająca się z tłumu koreanek. Może poza małymi oczami.

- Cześć mamo - przywitał się Jimin zatrzymując film - To mój korepetytor.

- Min Yoongi. Miło mi - wstałem i się ukłoniłem. Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem.

- A tak na poważnie? Sprzedajesz narkotyki? - spytała z jadem.

- Chodzę z Jiminem do jednej klasy. Kumplujemy się. Poprosił mnie o pomoc z nauką, więc mu tłumaczę głównie matematykę - wytłumaczyłem na spokojnie.

- Nie ufam ci. Wyglądasz jak źródło patologii. Zapewne po szkole upijasz się i wciągasz różne substancje. Nie chcę cię więcej widzieć w tym domu - zagestykulowała, abym się wynosił.

- Mamo. Mam specjalny zeszyt do nauki matmy z Yoongim. Spójrz - dał jej otwarty zeszyt - Ja niebieskim próbuję rozwiązywać zadania. On pomarańczowym mi tłumaczy. Popatrz ile tego jest

- Chcę zobaczyć prawdziwego korepetytora, co ci to wytłumaczył. Wysokiego mężczyznę w garniturze po studiach. - rzuciła zeszytem o podłogę - w dodatku teraz byś się uczył, a nie oglądał brednie w internecie.

- A-ale to...

- Wyłączaj. A ty opuścisz teraz ten dom.

Spojrzałem ze zrezygnowaniem na smutnego Jimina. Już sięgał do plecaka po portfel, jednak oświadczyłem mu, że za dziś nie wezmę od niego ani grosza. Pożegnałem się i posłusznie wyszedłem z domu. Ta baba to prawdziwa flądra. Trochę niepoprawnie tak oceniać ludzi po wyglądzie.

Kujon | YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz