Podjeżdżając autem pod budynek, w którym mieszkałam czułam się dziwnie. Jeszcze kilkanaście minut temu wraz z Avą próbowaliśmy przekonać Samaela, że się przesłyszał. Jednak nie przewidziałam tego, że mi nie uwierzy.
— Wiesz, że wam nie wierzę? — powiedział, gasząc auto.
Wzruszyłam lekko ramionami i posłałam mu uśmiech, który miał zamaskować moje zdenerwowanie.
— Przecież powiedziałam ci jak było! — W moim głosie zabrzmiała nuta oburzenia, którą próbowałam udawać.
— Maleństwo mówiłem ci że nie toleruje kłamstw? — Uniósł brew.
Zacisnęłam usta w wąską linię, nie wiedząc co powiedzieć.
— Skoro nie tolerujesz kłamstw to dlaczego nie możesz mi powiedzieć gdzie byłeś przez ostatni tydzień? — Próbowałam zmienić temat naszej rozmowy i miałam nadzieję, że mi się to udało.
— Bo gdybyś poznała prawdę to nie wiem czy chciałabyś mnie znać.
Chciałabym udawać, że nie usłyszałam tego co powiedział. Chciałabym nie myśleć o jego słowach i nie zastanawiać się co mogło się za nimi kryć. Ale myślałam. Myślałam o nich, gdy wysiadł z auta i poszedł otworzyć mi drzwi po stronie pasażera. Myślałam o nich, gdy zaprosiłam go do siebie i wyjeżdżaliśmy windą do mojego mieszkania. Cały czas miałam te słowa z tyłu głowy. I chciałam odkryć co mogły oznaczać.
— Jadłaś coś dziś? — zapytał znienacka, gdy poszłam do kuchni napić się wody.
Po wejściu do mieszkania zapanowała między nami nieznośna cisza, której nigdy nienawidziłam. Kojarzyła mi się z samotnością i przeszłością. Zawsze było w około mnie cicho, gdy nadchodziło zło.
— Od rana jestem tylko na kawie — mruknęłam pod nosem, mając nadzieję, że tego nie usłyszał. Lecz wnioskując po tym jak mocno westchnął usłyszał każde moje słowo.
— Aurora — powiedział stanowczo. Jego ton głosu, sprawił, że się odwróciłam w jego kierunku. — Dlaczego ty mnie nie słuchasz? Miałaś o siebie dbać. Zamów coś w tej chwili, albo sam coś dla ciebie przeszukuję.
Nie chciałam się nawet kłócić. Mój organizm był na upadku wycieńczenia. Od wczoraj nie zmrużyłam oka, a jedyne co w siebie byłam w stanie wcisnąć to hektolitry kawy. Gdyby o tym wiedział najpewniej zacząłby swój monolog o moim zdrowiu. I mimo tego, że wiedziałam, że ma rację to nienawidziłam się z nim zgadzać. Miał wtedy ten swój uśmieszek zwycięzcy na twarzy.
— Umiesz gotować? — Uniosłam brew i założyłam ramiona pod piersiami.
Samael prychnął w odpowiedzi i ściągnął marynarkę, zostawiając ją na krześle przy wyspie w kuchni. Podwinął rękawy śnieżno białej koszulki, a ja przez ten cały czas obserwowałam jego poczynania. Żyły ukazywały się przy jakimkolwiek ruchu, a mięśnie sprawiały, że ciało mężczyzny wygądało masywniej niż w rzewczystości. Jednak to tatuaże na przedramionach przyciągnęły moją największą uwagę. Wiedziałam, że większość jego skóry zawierała kolorowe malunki, ale to te na ramionach wydawały się najbardziej ciekawe.
— Po wyprowadzce z domu jakoś musiałem sobie dać radę sam — odpowiedział i bez najmniejszego skrępowania podszedł do lodówki, aby zapewne poszukać potrzebnych produktów do przyrządzenia jedzenia. — Moja mama była w połowie włoszką więc postanowiła sobie za cel, aby jej dzieci umiały gotować. Zawsze się śmiała, że jej przyszła synowa jej za to podziękuje.
Usiadłam na pobliskim krześle i obserwowałam jak wyjmował składniki, stawiając je na blacie. Nie zwracał na mnie zbytniej uwagi, więc pozwoliłam sobie na chwilę zapomnienia i obserwowałam jego profil oraz to jak pełne i kuszące usta wypowiadały każde słowo.
CZYTASZ
Samael / BDSM [+18]
Lãng mạn'' Człowiek nie jest istotą, którą tworzy potrzeba, lecz istotą, którą tworzy pragnienie. '' ⚠️ Sceny erotyczne, przekleństwa ⚠️