Rozdział 11

31.8K 707 96
                                    

— To są chyba jakieś żarty — wymamrotałam pod nosem, widząc jak Rosie sprzątała kuchnię.

Zeszłam po schodach i skierowałam się w jej stronę, słysząc jak nuciła pod nosem piosenkę, która leciała w radiu. Przystanęłam przed nią i zgromiłam wzrokiem, podczas gdy udawała, że mnie nie widziała.

— Pisałam ci, że masz nie przychodzić. — Kobieta uniosła głowę i przestała ścierać kurzę z blatu.

— Czy my musimy zawsze wałkować to samo? — Przewróciła oczami. — Nie mam nic do roboty u siebie w domu to przynajmniej twoim się zajmę. Za to mi płacisz.

— Daję ci środku na życie bo mnie wychowałaś i zapewniłaś bezpieczeństwo, gdy najbardziej tego potrzebowałam. Sama uparłaś się z tym jebanym sprzątaniem w ramach jakiegoś odwdzięczenia się. To ja, przez całe życie się nie wypłacę za to ile dla mnie poświęciłaś.

Rosi nie odpowiedziała. Wpatrywała się we mnie jak w obraz, a po chwili w jej tęczówkach dostrzegłam zbierające się łzy. Podeszłam jeszcze bliżej niej i zamknęłam w szczelnym uścisku, cały czas mając z tyłu głowy, że na górze mam gościa, którego nie może spotkać.

— Jeszcze się przez ciebie popłakałam. — Szturchnęła mnie w rękę na co się zaśmiałam. Rosie nie lubiła okazywać słabości tak samo jak ja. Łatwo ją było wykorzystać przeciw nam. — Dziękuję. — Odsunęła się ode mnie i posłała uśmiech jaki rzadki było można u niej dostrzec. Wyrażał samo szczęście.

— Dobra, dość tego bo i ja zaraz się popłacze. — Ucałowałam Rosie w policzek i podeszłam do szafki, aby wyjąć sobie kubek. Nie chciałam, abyśmy obydwie się rozpłakały, przez wspomnienia z dawnych lat, więc szybko zmieniłam temat. — Nie marnuj czasu tutaj tylko idź się gdzieś umów z Malcolmem. Z tego co wiem, ma dziś wolne.

— Właśnie kończyłam sprzątać i miałam do niego iść ― skwitowała, chowając przybory do specjalnej szafki. — Idziemy dziś do jakiejś restauracji. Mówiłam, że mogę coś zrobić, ale się uparł.

— To dobrze — powiedziałam, gdy umieściłam kapsułkę w ekspresie. Podstawiłam kubek i po chwili obserwowałam jak naczynie wypełniało się kawą. — Daj się rozpieszczać, nie możesz zawsze wszystkiego robić.

Błagam, aby Samael mył się jak najdłużej...

— Nienawidzę jak ktoś za mnie decyduje. Malcolm jeszcze się nie nauczył, że trzeba mnie informować o takich rzeczach. — Marudziła, zbierając swoje rzeczy. Wzięła w dłoń torebkę i skierowała się ku wyjściu. Odetchnęłam z ulgą jednak gdy po chwili usłyszałam charakterystyczne skrzypienie schodów, zamarłam. Kurwa.

Spojrzałam na Rosie, która znacząco na mnie spoglądała. Wsparła rękę na biodrze i czekała, aż Samael zejdzie ze schodów.

— Aurora powiesiłem...— urwał, dostrzegając, że nie jesteśmy sami. Na szczęście ubrał spodnie i koszulę z wczoraj. — Nie wiedziałem, że będziesz mieć gościa.

— Ja też nie wiedziałam — mruknęłam pod nosem tak żeby nikt nie usłyszał.

Aby uniknąć niezręczności posłałam Samuelowi powalający uśmiech, a Rosie złowrogie spojrzenie, dając jej znać, aby się zachowywała.

— A pan to? — Dociekała kobieta, z uśmieszkiem na twarzy.

— Przepraszam za tą nieuprzejmość, już się przedstawiam. — Mężczyzna zerknął na mnie kątem oka, gdy podszedł do Rosi i uniósł jej rękę ku ustom. — Samael Santos. — Złożył lekki pocałunek na wierzchu dłoni i odsunął się na bezpieczną odległość.

— Rosie Harris. — Odwzajemniła jego uśmiech. — Matka Aurory.

Gdy Samael cofnął się, aby do mnie podejść i dać buziaka w czoło, Rosie poruszyła dwuznacznie brwiami za jego plecami.

Samael / BDSM [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz