Rozdział 30

18.1K 627 99
                                    

To był jak sen na jawie. Nierealny.

Nie umiałam zagłuszyć bólu, który kumulował się w mojej piersi, gdy na niego spoglądałam. Nie wiedziałam już mężczyzny, który się mną opiekował, który o mnie dbał i troszczył.

Widziałam kłamcę, który bawił się moimi uczuciami, który doprowadził do mojego upadku.

— Nawet nie jestem już w stanie na ciebie patrzeć, Samael — odezwałam się, przerywając ciszę. — Spójrz, do czego doprowadziłeś.

— Aurora proszę, daj mi to wyjaśnić. — Z moich ust wydostał się kolejny niekontrolowany szloch. Chciałam, aby to wszystko było tylko snem. Bolesnym i nierealnym snem. — Musisz dać mi szansę to wyjaśnić, maleństwo.

— Nim stąd wyjdziesz i znikniesz z mojego życia wymagam tylko jednego. — Zdołałam z siebie wykrztusić. — Powiedz w końcu prawdę. Nie zniosę kolejnych kłamstw.

Mężczyzna skinął głową. Ściągnął marynarkę i przewiesił na oparciu kanapy. Podwinął rękawy śnieżnobiałej koszuli, odkrywając swoje tatuaże i usiadł.

— Dobrze, ale proszę nie osądzaj mnie — powiedział, z bólem w głosie. Westchnął po raz kolejny, przegryzając wargę. — Nawet nie wiem, od czego zacząć.

— Najlepiej od początku — odpowiedziałam i przysiadłam na fotelu po przeciwległej stronie salonu. Chciałam być od niego jak najdalej.

Cisza nastała cholerna cisza, która jeszcze bardziej potęgowała dziurę, rozrastającą się w mojej piersi. To ona zawsze mówiła więcej niż słowa. Mimo niewypowiedzianych słów niosła za sobą odpowiedzi.

— Mój ojciec umarł na raka, gdy byłem mały. Zostawił mojej mamie tylko ledwo, prosperującą firmę. Musiała dorabiać na dwóch dodatkowych etatach i przy tym wychowywać mnie i moją siostrę. Chciałem jej pomóc więc zaciągnąłem się do pracy u osiedlowego dealera. — Pokręciła głowa i pochylił się do przodu, wspierając przedramiona o uda. — Nie było łatwo, ale z czasem coraz bardziej wspinałem się po szczeblach, dostając coraz poważniejsze zlecenia, aż w końcu zostałem szefem.

— Wiem...— Samael spojrzał na mnie niezrozumiale. — Gdy dowiedziałam się, że coś przede mną ukrywasz, kazałam Rosie się czegoś o tobie dowiedzieć. Bruno jej powiedział prawdę.

Brunet nie odpowiedział. Skanował oczami moją sylwetkę, jakby chciał zapamiętać każdą krzywiznę, każdy detal. Nie odwzajemniłam jego spojrzenia, błądziłam nim po pomieszczeniu, wsłuchując się w swój przyspieszony oddech.

— Wyrządziłem dużo krzywd, więc chcąc odpokutować, zainwestowałem zarobione pieniądze w fundacje, którą teraz zarządza Liam. — Kontynuował, a ja powstrzymywałam się przed kolejnym rozpłakaniem. Mimo zaszklonych oczu i rozmazanego widoku wsłuchiwałam się w jego opowieść. — W tym samym czasie, założyłem firmę i sprzedałem firmę mojego ojca więc, aby nie mieć tyle głowie oddałem Liamowi dowództwo nad fundacją. Nie wnikam w jej prosperowanie, ale musi pomagać każdemu uzależnionemu człowiekowi w ciężkiej sytuacji.

— Zrobiłeś to ze względu na swoją siostrę i matkę? ― Od razu zapytałam.

— Czyli wiesz, więcej niż się spodziewałem... — Urwał, jakby zastanawiał się nad doborem słów. — Przez moją chęć pomocy rodzinie sam doprowadziłem do jej końca, Aurora. W niektórych sytuacjach musiałem zostawiać towar w swoim pokoju, gdy klient nagle przeniósł lub odwołał spotkanie, a nie mogłem wrócić bez pieniędzy do szefa. — Przełknął ślinę i napiął szczękę, aż każdy mięsień był widoczny. — Kiara była młodsza ode mnie. Nawet nie wiem jakim cudem znalazła kokainę, którą jak mi się zdawało, dobrze ukryłem. Brała małe działki, abym się nie zorientował, aż wróciłem do domu i znalazłem ją nieprzytomną na podłodze. Wtedy zaczął się jej pierwszy odwyk. — Przymknął powieki jakby ból nagle się w nim odrodził i otworzył na nowo stare rany.

— A twoja mama?

Ciężko było mi słuchać jego opowieści, widzieć jak cierpi. Chciał jedynie pomóc rodzinie, ale jak widać nawet to potrafił zniszczyć. Sprawia, że wszystko co dotknie staje się jedynie prochem. Wspomnieniem, które ulatuje wraz z powietrzem.

— Była cudowną kobietą i nadal wiem, że by cię pokochałaby cię jak własną córkę. — Zacisnęłam usta w wąską linię, nie chcąc powiedzieć czegoś czego, mogłabym żałować. — Ale nie radziła sobie z obowiązkiem, jaki spoczął na niej po odejściu taty, a gdy Kiara poszła na drugi odwyk zażyła tyle, że nawet nie było sensu jej pomagać. Umarła w domu, w moich ramionach. Wróciłem z pracy i po prostu... Znalazłem ją na podłodze. Miała drgawki, a z ust sączyła się piana.

Nawet nie zauważyłam, gdy z moich oczu wydostała się pojedyncza łza. Szybko ją starłam i zamrugałam powiekami.

— Wtedy moje życie straciło sens — wyszeptał ochryple. — I aby w końcu coś poczuć, poszedłem do klubu. I takim cudem trafiłem na twój prywatny pokaz.

Po raz pierwszy od rozpoczęcia naszej rozmowy spojrzałam mu w oczy. Jaskrawo-niebieskie tęczówki wpatrywały się we mnie z tym typowym błyskiem szczęścia, mimo czających się w nich łez. Chciałabym mu odpowiedzieć tym samym, naprawdę. Tylko że nie mogłam. Z każdym jego słowem czułam, jakby czarna dziura pochłaniała mnie coraz bardziej, a ja nie umiałam tego powstrzymać. Pozwoliłam, aby ból mnie pochłonął.

— Gdy cię zobaczyłem...— Zaśmiał się chrapliwie. — Oniemiałem. Po prostu przepadłem. Od tamtego czasu przychodziłem na twój każdy występ i zamawiałem tyle prywatnych pokazów, ile się dało. Twój ojciec wyczuł, że mi się podobasz i... — Kolejne urwanie wypowiedzi. Samael wziął głębszy wdech nim kontynuował. — Zorganizował licytację, aby mnie wkurwić.

— Wiedziałeś? Wiedziałeś co mi się działo? Jak mój ojciec i brat mnie traktowali? — odezwałam się roztrzęsionym głosem i jeszcze mocniej zacisnęłam dłonie w pięści.

— Tak Aurora, wiedziałem.

Rozpadłam się.

Zostałam pokonana przez miłość do człowieka, który miał być moim największym szczęściem. Okazał się diabłem, który zwiódł mnie na pokuszenie. Zwabił swoim wdziękiem i urokiem, omamiając i zagarniający moje serce dla siebie. A teraz, gdy miał je w garści, tak po prostu je zniszczył wraz z moimi uczuciami.

Wpatrywałam się w niego bez słowa. Pozwoliłam, aby łzy samoistnie spływały po moich polikach, a smutek porwał w swe ramiona.

— Wiedziałeś o tym, że pozwalali, aby mnie gwałcono, że zmuszali mnie do pokazywania ciała mimo mojej woli? — Wyliczałam po kolei, obserwując jak ból, przemknął przez jego twarz. — Jak podawali mi narkotyki i bili, gdy stawiałam opór? I nic z tym nie zrobiłeś? — zapytałam wyprutym z uczuć głosem. Raz za razem ocierałam łzy, modląc się, aby przestało mnie tak palić w piersi, aby wszystko ustąpiło i nastał spokój.

Samael nie odezwał się. Wyglądał jakby spoglądanie na mnie sprawiało mu katusze. Jednak nie odezwał się, nie podszedł, aby mnie pocieszyć. Wiedział, że to jego wina.

— W tamtym momencie byłaś jedyną osobą, która sprawiała, że znów byłem szczęśliwy. Nie chciałem tego psuć, maleństwo.

— Nie nazywaj mnie tak — wysyczałam przez zęby, akcentując każde słowo. — Straciłeś ten przywilej.

Skinął głową, a ja mocniej zacisnęłam dłonie w pięści.

— Gdy dowiedziałem się, że Rosie pomogła ci uciec, od razu zacząłem cię szukać. — Wypuścił z ust zaległe powietrze i opowiadał monotonnym głosem, który cały czas drżał. — Obserwowałem cię przez lata, wiedziałem o tobie każdą rzecz. Wtedy także zacząłem uczyć się jak być dominującym. Wiedziałem, że to jedyny sposób, aby się do siebie dostać. Wydawało się, że BDSM jest dla ciebie ważny, a ja pragnąłem jak najbliżej się do siebie dostać i uzyskać zaufanie. Za odpowiednią sumę twój ojciec wkręcił mnie do klubu, a resztę już znasz.

— Dlaczego dopiero po roku po mnie przyszedłeś? Nie rozumiem... — Schowałam twarz w dłoniach, czując jak ilość informacji, zaczynała mnie przytłaczać.

— Chciałem, abyś nie nabrała podejrzeń. Wszystko miało się wydawać zbiegiem okoliczności...

— Wszystko, co z tobą przeżyłam było jednym wielkim kłamstwem — wydusiłam z siebie, gdy skończył mówić.

Samael poderwał głowę do góry i zerwał się z sofy. Zwarzmy krokiem podszedł do mnie i uklęknął, biorąc moje ręce w swoje. Od razu chciałam je wyrwać z uścisku, gdy nieprzyjemny chłód przeszedł przez moją skórę, ale jego chwyt był silniejszy.

Dotykanie go sprawiało, że się brzydziłam. Sobą, jak i nim. Brzydziłam się tym, że tak łatwo mu zaufałam i oddałam swoją duszę oraz ciało. Czułam jakby na moim ciele zostało wypalone piętno, które miało mnie prześladować do końca moich dni.

— Nie Aurora — wymamrotał, kładąc głowę na moich kolanach. — Nie wszystko. Moje uczucia do ciebie nie są kłamstwem. Kocham cię, pokochałem od pierwszego wejrzenia.

Odrzuciłam głowę do tyłu i zapłakałam, przymykając powieki. Kochałam go. Boże, tak mocno, że mogłabym żyć tylko i wyłącznie dla niego, ale nie wierzyłam w żadne jego słowo.

— Jak możesz tak mówić po wszystkim co mi powiedziałeś? Jak śmiesz...— Udało mi się z siebie wykrztusić, zaraz po tym, jak zdołałam zdjąć jego ręce z mojego ciała. Wstałam na równe nogi i cofnęłam o kilka kroków. — Potraktowałeś mnie jak zabawkę, jak coś, co możesz kupić, bo ci się spodobało.

Krzyknęłam, czując rozstastającą się bezradność. Nie mogłam oddychać. Każdy kolejny wdech czy wydech sprawiał mi fizyczny ból. Czułam jakbym upadła. Jakbym wpadła do niekończącej się dziury, pełnej bólu.

— Jak mogłeś! Jak mog... — Upadłam na kolana. Nawet nie wiedziałam, w którym momencie. Po prostu moje ciało odmówiło posłuszeństwa.

Mężczyzna zagarnął mnie w swoje ramiona i pozwolił, abym płakała w jego koszulę. Głaskał mnie w głowie i całował w skroń, ale moje krzyk były coraz głośniejsze tak samo, jak lament. Rozpadałam się na milion małych kawałeczków.

— Ciii maleństwo, naprawimy to — wyszeptał, bujając mnie w ramionach. Widziałam jak samotna łza spływała po jego policzku. — Obiecuję, że to naprawię i wszystko ci wynagrodzę.

Uniosłam zapłakaną twarz i spojrzałam w oczy, dla których przepadłam.

— Czy wyniki na gali też były sfałszowane? — Ledwo słowa przedostały się przez moje gardło.

Samael przymknął powieki, a kilka następnych łez wydostało się spod nich.

— Tak, chciałem abyś była szczęśliwa, skarbie. — Zadrżałam, przykładając przegub ręki do ust.

Wpatrywałam się w niego, chcąc zapamiętać każdy detal jego twarzy. Był przepiękną istotą, lecz miał brzydkie wnętrze. Diabeł w końcu pokazał swoją prawdziwą twarz.

— Czy to wszystko było tego warte? — zapytałam ciekawa, ścierająca kciukiem jego łzy.

— Każda pieprzona minuta — odpowiedział pewnie.

— Przez tyle lat obserwowałeś mnie, widziałeś ile wycierpiałam. Po wydostaniu się od ojca i także potem, ale zapewniam cię, że to ty sprawiłeś mi największą krzywdę. — Ponownie się do niego przytuliłam, nie mogąc patrzeć na jego twarz. — Odebrałeś mi wszystko. Sprawiłeś, że znów w siebie zwątpiłam, że znów stałam się bezradna.

Samael nic więcej nie powiedział. Wiedziałam, że nie umiał znaleźć odpowiednich słów. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie i szeptał raz za razem, jak bardzo było mu przykro.

Aż w końcu zadał pytanie, którego najbardziej się obawiałam. Od którego miało wszystko zależeć.

— Maleństwo — wyszeptał w moje włosy. — Czy kiedykolwiek mi wybaczysz?


Przed nami już tylko epilog i pożegnanie z historią Aurory i Samaela.

Komentujcie i gwiazdkujcie! Chce znać wasze wrażenia!

Do następnego xx

Samael / BDSM [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz