Słaby, słaby, słaby!
Syriusz złapał się za głowę, kiedy ostry głos jego matki przeciął ciszę. Jej wściekłe oczy jaśniała tuż przed nim. I ten błysk zielonego światła.
Zaalarmowany Severus zeskoczył z ławki i pospieszył do jego boku.
– Co to? Co się dzieje?
Jak mogłeś?
Syriusz próbował coś powiedzieć, ale nie mógł. Nie waż się, Syriuszu. Nie waż się podejść bliżej. I Remus odpychał go, z różdżką przy jego gardle.
– Nie, otrząśnij się z tego – Severus złapał go za kołnierz i lekko nim potrząsnął. Syriusz sapnął, jego oczy wreszcie rejestrowały otoczenie.
– Ja... ja nie wiem, co się stało – potrząsnął głową. Severus zmarszczył brwi.
– Miałeś jakiś rodzaj halucynacji?
Syriusz przecząco pokręcił głową.
– Bardziej jak... wspomnienia – powiedział. Severus jeszcze bardziej zmarszczył brwi.
– Czy uczucie było podobne?
I nagle, Syriusz znowu był na ziemi, czarna spódnica jego matki muskała mu twarz.
Słaby, słaby, słaby! Merlinie, jak on nienawidził jej śmiechu.
– Przestań, proszę – Syriusz zacisnął oczy.
– Co ty mu robisz? – James. Syriusz zmusił się do otworzenia oczu. James złapał Severusa za kołnierz i z podniesioną różdżką trzasnął nim o ścianę. Remus ruszył, by ich rozdzielić.
– Przestań, James! – Syriusz wstał. – Przestań. Przestań, on nie... on mnie nie krzywdzi - Syriusz prosił. Remusowi udało się odciągnąć Jamesa, który natychmiast wciągnął swojego najlepszego przyjaciela w swoje ramiona.
– Wszystko dobrze? Co on ci zrobił? – zapytał, gdy tylko się od siebie oderwali, z rękami ciagle na ramionach Syriusza.
– On nie...
– Ktoś używa legilimencji, żeby wejść do jego umysłu – Severus odezwał się, odpychając od ściany. Wycelował różdżką w drzwi, których James i Remus zapomnieli zamknąć. Zamknęły się z trzaskiem.
– Ale legilimencja nie boli w ten sposób, prawda? – zapytał Remus. Te sny, którymi Syriusz był nękany...
– To nie legilimencja go boli, Lupin. To wspomnienia.
James spojrzał na twarz Syriusza, która okazywała więcej dezorientacji niż bólu.
– Ale kto...? – zapytał James.
– Ktoś wystarczająco potężny, by nie musieć go wiedzieć, by ją wykorzystać – Severus zmarszczył brwi.
– To wydaje się dziać tylko wtedy, kiedy jest w szkole. To się nie działo w Chacie, prawda? – James zmarszczył brwi.
– A wiec tam cię ukryli. Mądrze – Severus postukał się w brodę. Remus spojrzał gniewnie na Jamesa. To miał być sekret... mniej więcej.
– Ale kto to może być? – zapytał Remus. Severus wzruszył ramionami.
Ucichli ponownie.
– A więc, po co mnie tu zawołałeś, Syriuszu? I jak się tu dostałeś? Gdzie jest Peter? – James rozsiadł się ma biurku nauczyciela. Remus prawie się wzdrygnął widząc, jak Syriusz ponownie blednie. To było straszne, jak kolor szybko mógł odpłynąć z jego twarzy. Nie żeby kiedykolwiek miał go dużo.
Syriusz opowiedział im wszystko, powoli, żeby znowu nie wpaść w panikę. James był wściekły.
– On pozwolił ci iść? Pozwolił?
– Poprosiłem go o to – Syriusz powiedział cicho. Nie chciał wpędzić biednego Petera w kłopoty. Nie zrobił nic złego.
– Od teraz, ty albo ja będziemy musieli z nim być - James powiedział do Remusa. Remus w ciszy skinął głową. Nie mogli ryzykować skrzywdzenia Syriusza.
– Ale gdzie jest Regulus? – Remus zapytał.
– Mogli przenieść go do Świetego Munga. Albo Blackowie go zabrali – Severus ostrożnie zamieszał w kociołku i dodał do niego fiolkę przezroczystego płynu.
– Zobaczymy jutro – powiedział Syriusz. Remus pogładził jego plecy.
– Musimy przetransportować cię z powrotem do Chaty...
James wstał.
– Wasza dwójka tu zostaje – powiedział, patrząc na Severusa i Remusa. – Odeślę rano Petera. I tak jutro jest moja kolej na pilnowanie Syriusza.
– Pilnowanie mnie? A kim ja jestem? Dzieckiem?
– Gorzej, Łapo. O wiele gorzej. A teraz chodź.
***
Syriusz zasnął zwinięty w kłębek z książką Remusa. James odbył długą rozmowę z Peterem, podczas gdy on spał, co tylko skończyło się zalaniem łzami przez Petera. James westchnął i pogładził delikatnie jego plecy.
– Nie, nie, Pete. Nie smuć się, wszystko dobrze. Z Syriuszem jest wszystko w porządku. Po prostu... musimy się nim opiekować, dobrze? On nas potrzebuje.
Peter wyszedł wcześnie rano. Hagrid przyniósł im trochę ciepłych tostów i herbaty na śniadanie, a Jamesowi udało się przekonać go do kupna garści słodyczy z Miodowego Królestwa.
James i Syriusz spędzili wczesne godziny poranka leżąc w łóżku, rozmawiając.
– Jak tam Lily?
– Dobrze. Martwi się o ciebie.
– Wie?
– Nie. Powiedzieliśmy jej, że pojechałeś do domu w pilnej sprawie. Pyta mnie codziennie, czy mam od ciebie jakieś wieści – James uśmiechnął się.
– Powiedz jej, że masz. I przekaż jej, że powiedziałem, że ją kocham.
James przewrócił oczami i walnął go w ramię.
– On jest moją dziewczyną, Łapo!
– Nie obchodzi mnie to, stary. Jestem gejem – Syriusz zaśmiał się. James uśmiechnął się do niego.
Usłyszeli trzask klatki schodowej i James pobiegł do drzwi.
– Profesorze, to pan – westchnął z ulgą, wpuszczając Dumbledore'a. Syriusz natychmiastowe wstał z łóżka i poprawił swoją koszulę. Podsunął dyrektorowi krzesło.
– Herbaty, profesorze? – zaoferował.
Dumbledore potrząsnął głową, wyglądają poważnie.
– Usiądźcie, chłopcy – westchnął. Syriusz zerknął na Jamesa przegryzając wargę. Usiedli na kanapie.
– Obawiam się, że przynoszę złe wieści – Dumbledore westchnął ponownie. Syriusz poczuł zaciskający się węzeł w żołądku. – Regulus zaginął.
Syriusza zatkało, poczuł się chory. James pogładził go po plecach. Profesor patrzył na nich smutno.
– Poinformowaliśmy aurorów, Syriuszu. Twoich rodziców także. Cała szkoła jest przeszukiwana.
Syriusz ledwie był w stanie kiwnąć głową. Jak on mógł... po prostu zaginąć?
Kiedy tylko Dumbledore wyszedł, pobiegł do łazienki i wymiotował tak długo, aż jego żołądek był tak samo pusty, jak jego serce.
[847 słów]
CZYTASZ
Some Day | Wolfstar (TŁUMACZENIE)
FanficMoże gdyby Syriusz Black wystarczająco mocno tego pragnął, Remus Lupin byłby jego. Gdyby tylko jego rodzina nie była uwikłana w odradzającą się starą rywalizację... (Hogwart ery Huncwotów wyobrażony na nowo, bez Volddemorta bo... nikt nie chce, żeby...