Rano podczas śniadania profesor McGonnagal rozdała im plany zajęć.
- No nie! Spójrzcie, już dziś mamy OPCM! A tak liczyłem, że nie spotkam Snape’a w poniedziałek!
- Ron, nie przesadzaj, w końcu bardzo często mieliśmy w poniedziałki Eliksiry. A tak w ogóle to zastanawiam się czy Snape jest w tym dobry. No wiecie o co mi chodzi... - Hermiona spojrzała na Rona i Harry’ego - ...czy będzie tak dobry jak Lupin, bo mam nadzieję, że pozwoli nam korzystać z różdżek i nie dowali samej teorii...
- Na pewno nie - odparł Harry - Ale wątpię, by Snape był tak dobry jak Lupin. A w każdym razie, będzie na pewno mniej od niego sprawiedliwy...
- Dobra, dość już tych spekulacji, chodźmy, bo jak się spóźnimy to nie chcę być w naszych skórach... - Ron szybko przełknął ostatnie kęsy i podniósł się z krzesła.
Klasa OPCM nie została przeniesiona do lochów, jak dzień wcześniej zapewniał Ron, ale nie wydała się Harry’emu tak przyjazna, jak we wcześniejszych latach, no może za wyjątkiem ostatniego roku. Nie czuł się zbyt pewnie, wchodząc do środa i zajmując miejsce obok Rona i Hermiony.
- Cisza. - zwyczajowe przywitanie Snape’a jak zwykle było niepotrzebne. Cisza panowała jak makiem zasiał, Neville zaś aż prawie zsunął się pod ławkę, aby wydać się mniejszym.
- Niestety moje nadzieje pożegnania się z niektórymi z was okazały się płonne. Do owutemowej klasy OPCM wziąłem tylko te osoby, które dostały W z SUM-ów, ale w dalszym ciągu bardzo się dziwię obecności niektórych z was. - Tu spojrzał na Nevilla, który bardzo się zaczerwienił, oraz na Harry’ego, który wyzywająco odwzajemnił spojrzenie. - Mam nadzieję, że wasze oceny nie okażą się pomyłką, gdyż nie będę tolerował na swoich lekcjach jakichkolwiek opóźnień z programem. Dziś – ciągnął - będziemy zajmować się zaklęciami blokującymi. Powinniście je znać z poprzednich klas, więc zobaczymy co umiecie - dodał z pokrętnym uśmieszkiem.
- Longbottom! - Neville drgnął na swoim krześle - ty pierwszy.
Neville zbliżył się z bardzo niepewną miną. Snape zawsze tak działał na niego. Snape stanął naprzeciw Nevilla z wyciągniętą różdżką i kazał mu wyciągnąć swoją. Cała klasa przypatrywała się temu w napięciu.
- Dasz radę, Neville - szepnął Harry.
- Cisza! - rozkazał Snape.
Napięcie sięgnęło zenitu. Neville sprawiał wrażenie, jakby miał zemdleć.
- Uwaga, na trzy rzucam zaklęcie. - powiedział Snape. – raz, dwa, trzy: Chłoszczyć!
- Protego! - krzyknął Neville. Promień świetlny odbił się od zaklęcia Nevilla i poszybował z powrotem w stronę Snape’a.
- Finite incantato! - powiedział Snape.- Siadaj, Longbottom. Nie było źle, a przynajmniej nie tak bardzo, jak się obawiałem.
Harry mrugnął do Nevilla wracającego do ławki - Dobra robota, Neville!
- Wesley! Teraz ty. - Snape kontynuował sprawdzanie znajomości zaklęć. Ron stanął naprzeciwko Snape’a z wyciągniętą różdżką. Uszy miał czerwone, jak zawsze gdy się denerwował.
- Raz, dwa, trzy: Petrificus Totalus!
- Protego! – Ron szybko odparował zaklęcie, a Snape znów unicestwił je przeciwzaklęciem.
Tak trwało sprawdzanie umiejętności całej klasy. Wszyscy testowani popisali się prawidłowym użyciem zaklęcia Tarczy, a Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu triumfu, gdy zobaczył, że tak dobrze pamiętają to, czego ich nauczył w tamtym roku. Snape przetestował już ponad połowę klasy, gdy wtem jego wzrok padł na Harry’ego. Harry również w tym momencie spojrzał na Snape’a i zobaczył jego wściekły wyraz oczu. W tej chwili uśmiech spełzł mu z twarzy i wiedział co będzie dalej.
- Potter! Twoja kolej. - wyraz twarzy Snape’a nie wróżył nic dobrego. - Zobaczymy, jak nasz sławny Potter poradzi sobie z zaklęciem Tarczy. Stawaj!
Harry wstał i wyszedł na środek klasy. Nie podobało mu się, że Snape jest najwyraźniej rozzłoszczony ich dobrymi wynikami i obawiał się zaklęcia, jakim może go potraktować nauczyciel, ale był dość pewny siebie. W końcu zaklęcie Tarczy było mu naprawdę dobrze znane. Stanął naprzeciw Snape’a i wyciągnął różdżkę.
- Tak, Potter, wiem, że ty potrafisz się obronić przed najprostszymi zaklęciami. Dlatego też teraz spróbujemy czegoś innego. Na dzisiejszej lekcji będziemy się uczyć zaklęcia blokującego uroki. Jest to wyższy poziom zaawansowania obrony przed czarną magią. Oto zaklęcie – ciągnął - Expectus Protegus!
- Wyciągnijcie różdżki – dodał - i powtórzcie.
- Expectus Protegus! - ryknęła cała klasa. Z różdżek posypały się świetliste pomarańczowe promienie.
- Dobrze - powiedział Snape z uśmieszkiem, który nie wróżył nic dobrego. - Teraz wypróbujemy to na panu Potterze.
- Przygotuj się - warknął do Harry’ego – na trzy rzucam zaklęcie.
- Ale... panie profesorze... - głos Hermiony, trochę drżący, przerwał ciszę, jaka zapadła po słowach Snape’a. - Jakim zaklęciem zamierza pan strzelić w Harry’ego? Przecież uroki są naprawdę trudne do zablokowania... trzeba chyba trochę dłużej ćwiczyć, niż Harry...
- Granger, to nie twoja sprawa! - wysyczał Snape - jeżeli jeszcze raz zakwestionujesz moje metody nauczania, dostaniesz szlaban. I dotyczy to wszystkich - dodał, patrząc po milczącej klasie. Nikt nic nie odpowiedział. Harry spojrzał na Hermionę, która miała naprawdę przestraszoną minę. Postanowił, że nie pokaże po sobie strachu, nie da Snape’owi tej satysfakcji. Popatrzył na nauczyciela. Snape wpatrywał się teraz w niego z pokrętnym uśmieszkiem, najwyraźniej delektując się jego niepewnością. Harry postanowił wziąć się w garść i stanął wyprostowany, gotowy do walki.
- Na trzy rzucam urok. Raz, dwa, trzy: Registrato! - Snape machnął różdżką w dość skomplikowany sposób, a z różdżki wyleciał fioletowy promień. Harry skupił się bardzo i krzyknął: Expectus Protegus! - Z jego różdżki wystrzelił pomarańczowy promień i złączył się z fioletowym. Przez chwilę zmagały się ze sobą, a następnie zaklęcie odbiło się i poszybowało w stronę Snape’a. Ten wyglądał na zaskoczonego, ale machnął różdżką i unicestwił urok tak jak poprzednie. Cała klasa zaczęła klaskać. Snape miał kwaśną minę, ale nic nie powiedział. W tej chwili zadzwonił dzwonek i wszyscy wybiegli z klasy.
- Potter, do mnie! - głos Snape’a zawrócił Harry’ego od drzwi.
Harry zatrzymał się wpół kroku a Ron i Hermiona popatrzyli na niego z troską.
- Poczekamy na ciebie – szepnęła Hermiona.
- W porządku, idźcie. – Harry starał się, by jego głos brzmiał pewnie.
Zamknął drzwi klasy i zwrócił się w stronę Snape’a. Poczuł się jak w pułapce. Nauczyciel patrzył na niego z niechęcią, czarne oczy utkwił w jego twarzy. Zapadła niezręczna cisza. W końcu Harry odezwał się:
- Chciał pan, żebym został, profesorze.
- Tak. – Snape w końcu przemówił. – Ponieważ dyrektor uważa, że twój umysł nadal może być narażony na niebezpieczeństwo penetracji przez Czarnego Pana, masz w dalszym ciągu uczyć się oklumencji. – Tu grymas wykrzywił jego wargi. – Mam być twoim nauczycielem. – dodał.
Harry stał zdumiony, nie wiedząc co odpowiedzieć. Gdy minął chwilowy szok wypowiedział pierwszą myśl, jaka przyszła mu do głowy:
- Pan chyba żartuje.
Snape zesztywniał. Spojrzał na Harry’ego lodowatym wzrokiem.
- Uważaj do kogo się zwracasz, Potter. Jeszcze jedno słowo i zarobisz szlaban.
Harry spojrzał na niego ze złością. Czy ten człowiek nie potrafi choć raz zachować się jak... człowiek?
- Przepraszam, profesorze. Ja tylko... jestem trochę zdziwiony tym, co pan powiedział.
- Nie wiem, czemu się dziwisz, Potter. Chyba nie przypuszczałeś, że Czarny Pan zrezygnuje z tak łatwego celu, jakim jest wtargnięcie do twojego umysłu. Dwa miesiące temu przekonał się o skuteczności takiej strategii i na pewno będzie chciał ją kontynuować. A ty mu to z pewnością ułatwisz. – dodał, patrząc na Harry’ego ironicznie. Wzburzenie na twarzy chłopca zdawało się sprawiać mu satysfakcję. Na twarz wypłynął mu krzywy uśmieszek.
Harry patrzył na swojego nauczyciela, nienawidząc go z całego serca. Cały się trząsł od tłumionej furii. Zaciskał kurczowo ręce marząc o tym, by uderzyć stojącego przed nim mężczyznę. ‘Jak on śmie!’- myślał. – ‘Jak on śmie wspominać mi o tym wszystkim. Mówić tak lekko... o śmierci Syriusza!’
- Zjawisz się w moim gabinecie jutro po kolacji. Zaczniemy naukę. Ale ostrzegam cię, Potter – w głosie Snape’a czaiła się groźba – jeżeli nie będziesz przykładał się do tych lekcji, jeżeli nie zauważę żadnych postępów, koniec z nimi. Taką mam umowę z dyrektorem. I jeszcze jedno – złośliwa satysfakcja malowała się na jego twarzy. – Jeżeli nie będę z ciebie zadowolony twoje lenistwo zostanie ukarane szlabanem. Możesz odejść.
Harry zbliżył się do drzwi, gdy nagle poczuł przemożną chęć zadania Snape’owi pytania. Wiedział, że może zarobić przez to szlaban, ale ciekawość była silniejsza niż zdrowy rozsądek.
- Dlaczego zgodził się pan mnie uczyć, profesorze? Czy wpływ Dyrektora zrównoważył nienawiść, jaką czuje pan do mnie? – zapytał z najbardziej obojętną miną, na jaką mógł się zdobyć.
Snape powoli podniósł głowę. Na jego twarzy nie malowało się żadne uczucie, przypominała raczej bladą maskę. Maskę, pod którą profesor zawsze krył najwyższe rozdrażnienie.
- Dlaczego cię to interesuje, Potter? – zapytał cichym, złowrogim szeptem.
Harry przestraszył się. Wielokrotnie widział Snape’a wściekłego, w poprzedniej klasie udało mu się nawet skutecznie wyprowadzić go z równowagi, tak, że nauczyciel użył wobec niego siły, ale teraz zachowywał się inaczej. Było coś w jego głosie, co kazało Harry’emu zacisnąć rękę na różdżce w kieszeni szaty, cofnąć się w stronę drzwi i uciekać jak najszybciej. Zdecydował się jednak pozostać w klasie
- W tamtym roku powiedział pan, że nie chce mnie widzieć więcej w swoim gabinecie. Nie sądziłem, że jednak zgodzi się pan kontynuować lekcje ze mną. – powiedział odrobinę drżącym głosem. Nie chciał pokazać po sobie strachu, tłumaczył sobie, że nie jest już dzieckiem, które powinno się bać ‘starego nietoperza’, ale to było silniejsze od wszelkiej logiki. Snape powoli odsunął krzesło, podniósł się i podszedł do Harry’ego. Ten stał przy drzwiach, drżąc lekko i zaciskając palce na różdżce. Nauczyciel zbliżył swoją twarz do jego, a Harry zmusił się, żeby spojrzeć w te ciemne, zimne tunele, które były oczami Mistrza Eliksirów. Zadrżał mocniej, widząc wyraz twarzy Snape’a. Zimna nienawiść – oto co wyrażała ta twarz.
- To nie twoja sprawa, Potter. I nie igraj z ogniem, bo się sparzysz. Nie radzę ci mnie prowokować, bo niechciałbym być w twojej skórze, gdy stracę cierpliwość. A teraz zabieraj się stąd, już!
- Ja pana nie prowokuję. – powiedział Harry, zanim zdążył się powstrzymać. I widząc niebezpieczne błyski w oczach nauczyciela, szybko wyszedł z klasy i pobiegł do pokoju wspólnego Gryfonów.