Ron i Hermiona już tam na niego czekali.
- Harry! – Hermiona pomachała mu ręką. – Tutaj!
Harry podszedł do nich, siedzieli w odosobnionym kącie pokoju w wygodnych fotelach. Przed nimi piętrzyły się notatki z Transmutacji, Eliksirów i kilka opasłych książek Hermiony.
- Czego chciał od ciebie Snape?
- Powiedział, że będzie mnie uczył oklumencji. – westchnął chłopiec. – Mam iść do niego jutro po kolacji.
- No tak, to oczywiste. – powiedział Hermiona tonem ‘mogliśmy się tego domyślić’. Przecież Voldemort nadal może próbować zawładnąć twoim umysłem, prawda Harry?
- To właśnie powiedział mi Snape.
Zamyślili się wszyscy troje, aż w końcu Hermiona przerwała ciszę.
- Harry, powiedz nam, dlaczego Snape w tamtym roku przerwał waszą naukę oklumencji? Powiedziałeś, że to dlatego, że już ją opanowałeś, ale jakoś ci nie wierzę.
Harry drgnął, popatrzył na Hermionę z błyskiem lęku w oczach, spuścił wzrok i oblał się rumieńcem. Teraz również Ron wpatrywał się w niego z zainteresowaniem.
- No! – ponaglił przyjaciela.
- Co? – Harry udawał, że nie wie, o co im chodzi.
- Oj, Harry, nie zgrywaj się. Co się wtedy stało?
Chłopiec popatrzył na nich i westchnął z rezygnacją.
- No dobrze, powiem wam. Pamiętacie ten dzień, gdy znaleźli Montague’a w toalecie? – kiwnęli głowami. – Miałem wtedy lekcję u Snape’a, gdy przyszedł Malfoy i poprosił go do skrzydła szpitalnego. Snape kazał mi wtedy wracać do Wieży, ale ja zostałem chwilę i ... zobaczyłem na biurku myślodsiewnię. Pomyślałem, że może dowiem się czegoś o pracy Snape’a dla Zakonu i ... – zawahał się – wszedłem w jego wspomnienia.
- Co?! – głos obydwojga zabrzmiał jak wystrzał, wszyscy w pokoju zwrócili na nich głowy.
- Cii ... – Harry starał się ich uspokoić.
- Harry, jak mogłeś! – Hermiona zaczęła mu szeptem czynić wyrzuty. - Przecież to były jego prywatne myśli, nie miałeś prawa!
Ron zainteresował się techniczną stroną tego wydarzenia.
- Harry, jak to wyglądało? Co tam zobaczyłeś? – zapytał, z trudem hamując ciekawość.
- Ron, jak możesz! Harry nie powinien nam tego powtarzać.
- Daj spokój, Hermiono. Nie mów mi, że nie jesteś ciekawa?
- Bardziej jestem ciekawa, jakim cudem udało się Harry’emu wyjść z tego cało. Bo odgaduję, że Snape przydybał cię na szpiegowaniu jego wspomnień?
Harry kiwnął głową. Ron popatrzył na niego z mieszaniną podziwu, strachu i niedowierzania.
- Nie żartuj! I Snape cię nie zabił? Nie okaleczył? Harry, ty to jednak masz cholerne szczęście.
- Ron, przecież to nauczyciel, nie zaatakowałby ucznia.
Harry uśmiechnął się.
- No wiesz, był tego bliski. W życiu nie widziałem go tak rozwścieczonego.
Ron ledwie panował nad podnieceniem.
- Harry, co takiego zobaczyłeś w tej myślodsiewni?
- Ron, przestań!
- Och, Hermiono, jak nie chcesz tego posłuchać, to idź stąd. Jesteś tak samo ciekawa jak ja. Harry, było tam coś o ... śmierciożercach? Albo o tym zadaniu Snape’a?
Harry znów na nich spojrzał. Wspomnienie z myślodsiewni było nadal żywe w jego pamięci. W dalszym ciągu sprawiało ból, paliło wstydem. Coś z tych myśli musiało odbić się na jego twarzy, bo nagle jego przyjaciele spoważnieli. Ron przerwał ciszę.
- Harry, nie musisz nam tego opowiadać. To musiało być coś strasznego, w końcu rozmawiamy o Snapie, byłym śmierciożercy...
- Nie, nie, to nie było nic z tych rzeczy. To... to było jego wspomnienie ze szkoły.
I widząc na ich twarzach nieme pytanie, zaczął opowiadać.
- ... I tata z Syriuszem pytali Lupina, czy podobało mu się pytanie o wilkołakach. Wszyscy się śmiali i poszli na błonia, pod to drzewo obok jeziora. Tam Syriusz zaczął narzekać, że się nudzi. Wkurzył się na tatę, bo ten... cały czas podrzucał znicza, no wiecie, popisywał się przed Glizdogonem i innymi uczniami. Nadszedł Snape i tata zaczął się z niego nabijać. Wtrącił się Syriusz, Snape wyjął różdżkę, ale tata był szybszy. Odwrócił go do góry nogami i powiesił tak w powietrzu. Wtedy z grupki dziewczyn nad jeziorem wyszła moja mama. Kazała tacie przestać, strasznie się na niego wkurzyła. Powiedziała, że wolałaby umówić się z wielkim pająkiem, niż z nim... – Ron zaczął chichotać, a Hermiona zgromiła go wzrokiem. - ...Tata puścił Snape’a i zaczął rozmawiać z mamą, o ile można to nazwać rozmową, bo cały czas była na niego wściekła. I wtedy Snape zaatakował tatę od tyłu, a ten znów wysłał go w powietrze, głową w dół. Ludzie zaczęli się przybliżać, śmiali się i pokazywali Snape’a palcami. Mama znów stanęła w jego obronie, a ten nazwał ją ‘szlamą’. Tata się zdenerwował, kazał mu ją przeprosić, ale mama wtedy powiedziała, że on jest taki sam. I że dziwi się, że miotła taty może z nim w ogóle wystartować, taki jest napuszony. Mówiła, że miota zaklęcia na każdego, kto mu się narazi, że uważa się za najlepszego i że mdli ją na jego widok... – głos Harry’ego się załamał, a Ron nie mógł powstrzymać śmiechu. Hermiona syknęła na niego z oburzeniem.
- Och, Harry, przepraszam cię ale twoja mama była taka zabawna! Ten tekst z pająkiem, albo miotłą, po prostu super! Szkoda, że tego nie widziałem. Co było dalej?
- Mama odeszła, tata udawał, że nic się nie stało, ale widać było, jak bardzo jest wściekły. Odwrócił się i chciał ściągnąć Snape’owi gacie.
Popatrzyli na niego z przerażeniem.
- I z...zrobił to? – Hermiona z wrażenia otwarła szeroko oczy.
- Nie wiem. W tym momencie zjawił się prawdziwy Snape. Wróciliśmy do jego gabinetu.
Przerażenie na twarzach przyjaciół jeszcze się pogłębiło.
- Wyglądał, jakby dostał szału. Potrząsał mną mocno, cały czas pytając, czy uważam, że tata był zabawny. Potem odrzucił mnie od siebie z całej siły, kazał wynosić się z gabinetu i krzyknął, że nie chce mnie tam nigdy widzieć. Na koniec, gdy wybiegałem, obrzucił mnie w drzwiach martwymi karaluchami. To wszystko. – dokończył Harry. Popatrzył na swoich przyjaciół, z lękiem oczekując na ich reakcję.
- To dlatego chciałeś widzieć się z Syriuszem? – Hermiona jak zwykle domyśliła się wszystkiego. – Żeby ci to wytłumaczył i ...podał powody?
- Tak. Ale Syriusz powiedział tylko, że tata i Snape się nienawidzili. Nie mówił dlaczego. Ale ja... ja nie wyobrażam sobie, żeby tak kogokolwiek potraktować. Doskonale wiem, jak Snape musiał się wtedy czuć. Też byłem taką ofiarą Dudley’a. I nigdy nie przypuszczałem, że mój ojciec mógłby się tak zachować. I jeszcze mama. Nie wiem, jak to się stało, że się pobrali. Gdybyście ją wtedy widzieli. Ona naprawdę nienawidziła mojego taty.
- Harry, to na pewno nie tak. On miał wtedy w końcu 15 lat, miał prawo do głupich figli.
- Wiesz, ja też miałem 15 lat. I nie przyszło by mi do głowy wieszać kogoś do góry nogami i ściągać mu gacie. Nawet największemu wrogowi.
- No nie wiem. – Ron zdawał się być nadal rozbawiony. – Malfoy by się chyba nadawał...
- Ron, przestań! To nie jest śmieszne.
Ale Harry był zadowolony, że przynajmniej jedna osoba znajduje jakieś humorystyczne elementy w tej scenie. Też się uśmiechnął.
- A co na to Lunatyk? Przecież był prefektem, nie przerwał tego? – W Hermionie znów odezwał się głos obrońcy zasad.
- Nie, tylko się przyglądał. Widać było, że to mu się nie podoba, ale nic nie zrobił. Wyglądał na wyczerpanego, chyba zbliżała się pełnia.
- Harry – dziewczyna zaczęła poważnym tonem. – Mam nadzieję, że nie oceniasz swojego taty na podstawie tej jednej scenki. On na pewno nie zawsze tak się zachowywał. A ty... taki byłeś dumny, gdy ktoś ci mówił, że jesteś podobny do ojca, prawda? Bo to jest powód do dumy. Gdyby twój tata zawsze zachowywał się jak... no tak jak opowiadałeś, wtedy nigdy nie zdobyłby szacunku Hagrida, McGonnagal i Dumbledore’a. To był tylko epizod, którego podstaw tak naprawdę nie znasz. Harry, nie trać wiary w swojego ojca!
- Hermiono, to samo mniej więcej powiedział mi wtedy Syriusz. Ja... ja już nie potrafię myśleć o tacie tak jak dawniej. Nie wiem. Nie chcę teraz o tym rozmawiać.
Znów zaległo milczenie. Nagle Ron je przerwał.
- Ciekawe swoją drogą, dlaczego Snape zgodził się ciebie teraz uczyć...
- Zapytałem go o to. - Harry znów spojrzał na przyjaciół, badając ich reakcję. Mógł być z siebie dumny. Wywołał odpowiednie wrażenie.
- Stary, życie ci niemiłe? Jak to przeżyłeś?!
- Harry, przecież wiesz, jaki jest Snape! Nie lubi, gdy się wtrącać w jego życie, a to pytanie było osobiste. Dlaczego wciąż go prowokujesz? Jeszcze po tym, jakie miałeś z nim przeżycia...
- Oj, dajcie spokój. Zdenerwował się, oczywiście, powiedziałbym nawet, że był wściekły. Ale nie było tak źle. – Harry zdecydował się zatrzymać dla siebie uczucia, jakie mu towarzyszyły, gdy zadał nauczycielowi to pytanie. – Powiedział tylko, żebym nie igrał z ogniem i go nie prowokował, bo będzie ze mną źle. I kazał mi się wynosić z gabinetu, a ja to szybko wykorzystałem, żeby nie zarobić szlabanu.
- Stary, ty to naprawdę jesteś odważny. Nie dziwię się, że tyle razy stawiałeś czoła Sami-Wiecie-Komu. Skoro udało ci się ze Snapem...
- Ron, przestań, to nie jest śmieszne.
Ale jej głos zginął w wybuchu śmiechu dwojga chłopców. Ona też przyłączyła się do ogólnej wesołości.