O oklumencji słów kilka, czyli mądre rozważania Złotego Trio.

914 54 1
                                    

- Harry, wyglądasz okropnie. – Hermiona spojrzała na niego zatroskanym wzrokiem.
Już dwie godziny minęły od spotkania ze Snapem, a Harry w dalszym ciągu czuł się słabo. Opowiedział Ronowi i Hermionie o dzisiejszej lekcji, a teraz wypoczywał w fotelu, rokoszując się ciepłem kominka, nie będąc w stanie skupić myśli na pracach domowych.

- A może to przez ten eliksir? – zapytał Ron, nawiązując do ich wcześniejszej rozmowy, gdzie szukali przyczyn takiego samopoczucia Harry’ego.
- Co masz na myśli? – Hermiona spojrzała na niego ostro. – Jeżeli insynuujesz, że Snape chciał otruć Harry’ego...
- Noo... nie wiem. Wiem, że to bez sensu, ale podaj inną przyczynę, jak jesteś taka mądra.
- Ron, to na pewno nie przez ten eliksir. – odpowiedział Harry ze swego fotela. – Po nim poczułem się lepiej, przedtem w ogóle nie byłem w stanie się ruszyć.
- No więc co? – pytanie Rona zawisło w powietrzu jak para nad kociołkiem.
- Może... – zaczęła Hermiona i zamyśliła się głęboko. – Bo wiecie... – ciągnęła dalej. – ...ja trochę czytałam o oklumencji i legilimencji w bibliotece, wtedy, gdy miałeś mieć te lekcje po raz pierwszy, Harry.
- Dlaczego nam nie powiedziałaś? – zawołał Harry z wyrzutem. – Może wtedy byłoby mi łatwiej...
- No wiesz. Wolałam ci nic nie mówić, żebyś się... no... nie przeraził.
- O czym ty mówisz? - zapytał Ron, a Harry, który otwierał usta prawdopodobnie po to, aby rzucić to samo pytanie, śpiesznie je zamknął i tylko spojrzał pytająco na dziewczynę.
- Bo w tej książce oklumencja nie była opisana zbyt... atrakcyjnie. Wręcz przeciwnie, według autora, mistrzów oklumencji i legilimencji jest bardzo niewielu. To rzadka umiejętność, wielu chciało się jej nauczyć, ale nie potrafili. Podobno do tego trzeba mieć specjalny dar, bez niego ani rusz. Ale nawet wtedy systematyczne ćwiczenia są niezbędne.
- Więc może nie nauczyłem się oklumencji, bo po prostu nie mam do tego predyspozycji? - Harry był zaskoczony, ale jednocześnie jakby zadowolony.
- A ćwiczyłeś ją regularnie? – pytanie Hermiony było z gatunku retorycznych, więc chłopak nawet nie silił się na odpowiedź, tylko się skrzywił.
- No właśnie. A co do daru, to tam napisali, że chodzi o podobną siłę woli, jak przy zaklęciu Imperius, więc akurat TY posiadasz ten dar.
- Hm... to samo mówił mi Snape na pierwszej lekcji. Co jeszcze wyczytałaś o tej oklumencji?
- Właśnie. Wszystko było opisane bardzo ogólnie, ale autor nadmienił, że są różne stopnie zaawansowania legilimencji, a więc również oklumencji. Pisał o różnych skutkach tego zaklęcia, ale naprawdę bardzo powierzchownie. Pamiętam taki fragment, że przy najsilniejszej formie penetracji umysłu, u człowieka poddanego zaklęciu może wystąpić osłabienie całego ciała, omdlenie, a nawet kilkudniowa śmierć kliniczna. No wiecie, zatrzymanie pracy całego organizmu.
- Osłabienie organizmu, omdlenie... coś takiego jak u ciebie, Harry. – powiedział Ron, przerażony.
- A co jest tego przyczyną? Napisali to? – Harry również był poruszony.
- Z tego co pamiętam, to nie ma to związku z rodzajem wspomnienia. Nawet gdybyś zobaczył siebie jedzącego cukierki, to takie wspomnienie przy silnej legilimencji również może spowodować zemdlenie.
- Więc co, chodzi o to, że jestem słaby? – zapytał Harry lekko załamującym się głosem.
- Nie. Oczywiście, psychiczne wyczerpanie organizmu również ma pewien wpływ na reakcję, ale nie jest bezpośrednią przyczyną. Chodzi o to, że trzeba się nauczyć walczyć ze skutkami tak silnej legilimencji, właśnie poprzez wytworzenie równie silnej obrony umysłu, czyli nauczenie się zaawansowanej oklumencji.
Zapadło milczenie. Każde z nich zastanawiało się nad słowami Hermiony. Pierwszy odezwał się Ron.
- Słuchajcie, więc z tego wynika, że Snape zastosował na tobie taką silną legilimencję. Nawet znając jej skutki. Dlaczego?
- Ja... Zdaje mi się, że w pewnym momencie ja zacząłem odrzucać Snape’a umysłem. Takie mam wrażenie. A potem, nagle, zobaczyłem Syriusza, Lupina... – zawahał się, ale ciągnął mężnie dalej. – Poczułem tę furię, wściekłość na Bellatriks... i zemdlałem. Przynajmniej tak mi się zdaje, bo urwał mi się film. Ocknąłem się, jak Snape dawał mi ten eliksir.
- Miksturę na wzmocnienie. Pisali o niej w tamtej książce. – Hermiona słusznie nazywana była ‘wszystkowiedzącą’. – A Snape powiedział ci, że zemdlałeś, bo jesteś słaby?
- Tak. Ciekawe dlaczego...
- To przecież jasne! Nie chciał ci dać poznać, że zastosował na tobie tę silną legilmencję. I pewnie nie chciał ci dać satysfakcji, że go pokonałeś, dlatego ją zastosował. – Ron uśmiechnął się złośliwie. – Stary nietoperz nie mógł pogodzić się z taką porażką.
- Wcale by mnie coś takiego nie zdziwiło. – powiedział Harry ponuro.
- Naprawdę myślicie, że to dlatego? Harry, przecież ty masz bronić swój umysł przed Voldemortem (Och, Ron, daj spokój!).
- Więc co, według ciebie Snape chciał, żebym poćwiczył również te zaawansowane formy oklumencji, bo Voldemort właśnie takie będzie na mnie stosował? – Harry spojrzał pytająco na Hermionę.
- Właśnie tak myślę. Ale jest pewien szkopuł. Przy tak silnej penetracji na pewno konieczny jest bezpośredni kontakt. Oko w oko. – dziewczyna spojrzała na Harry’ego z powagą, na jej twarzy dało się zauważyć strach.
- Więc według ciebie Snape nie wyklucza mojego ponownego spotkania z Voldemortem, a mówiąc jaśniej, to Dumbledore nie wyklucza takiego spotkania, bo przecież Snape działa na jego polecenie?
- No właśnie. Tak sądzę.
Ron spojrzał na twarze przyjaciół, poprzeczna zmarszczka na czole świadczyła, że usilnie się nad czymś zastanawia.
- A według mnie, pan Mistrz Sarkazmu i Szlabanów, w skrócie SS, wynalazł dodatkowy sposób dręczenia kolejnego Pottera i po prostu nie mógł sobie tej przyjemności odmówić. Wasze rozważania mnie nie przekonują, a teraz wybaczcie, muszę dokończyć wypracowanie na Transmutację.
A gdy Harry i Hermiona roześmieli się, spojrzał na rozczochranego chłopca z irytacją.
- Widzę, Harry, że już czujesz się lepiej, więc może również byś się za to zabrał, co?
Harry poczuł się wyraźnie gorzej, gdy pomyślał o pracach domowych, ale posłusznie wyciągnął swoje notatki, pergamin i pióro i zaczął pisać. Hermiona, która jak zwykle już dawno skończyła swoje wypracowanie, przyglądała im się przez chwilę z uśmieszkiem, a potem wyciągnęła jakąś książkę i pogrążyła się w lekturze. Pokój wspólny powoli wypełniła cisza, przerywana jedynie szelestem kartek i skrzypieniem piór po pergaminie.

Esencja nietoperza (BCP) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz